– Jeśli uda mi się wyjść z tej trudnej sytuacji, oznaczałoby to, że jestem w stanie wyciągnąć z tych chłopaków znacznie więcej – mówi Michał Spychała, trener SKK Siedlce, po bardzo nieudanym początku sezonu.

W takich butach w NBA błyszczy Kyrie Irving >>
SKK Siedlce jest obecnie na ostatniej, 16. pozycji w tabeli 1 ligi, z bilansem 2-10.
Pamela Wrona: Miniony sezon w wykonaniu SKK to przede wszystkim walka o utrzymanie. Czy miał Pan jakieś obawy przed obecnymi rozgrywkami?
Michał Spychała: Wręcz przeciwnie. Byłem pozytywnie nastawiony i bardzo czekałem na ten sezon, licząc, że będzie on wyglądał zupełnie inaczej niż poprzedni. Niestety, sytuacja jest jaka jest i tym bardziej nad tym ubolewam. Mam świadomość, że w zeszłym sezonie brakowało naprawdę niewiele, by znaleźć się w innym miejscu. W tym momencie, z przykrością muszę stwierdzić, że miejsce w którym jesteśmy odzwierciedla, to jak się prezentujemy. Staramy się jednak robić wszystko, aby to zmienić.
Z jaką myślą kompletował Pan skład na sezon 2018/19?
Wiedzieliśmy, że musimy po prostu zmienić skład. Zostawiliśmy te ogniwa, które się sprawdzały, w związku z czym nie zostało wielu naszych podstawowych zawodników z ubiegłego sezonu. Na rynku transferowym trudno jest o wysokiego gracza i mieliśmy z tym kłopot – tak naprawdę mamy nadal przez to różne perturbacje. Myślę, że to też ma duży wpływ na to, jaka jest nasza obecna sytuacja.
W pierwszych kolejkach Wasze porażki były wyraźne, po czym przyszedł czas na FutureNet Śląsk Wrocław, który był wówczas jedyną niepokonaną drużyną w lidze. Mecz przegraliście po dogrywce zaledwie 2 punktami. Z czego wynika ta nierówność w Waszej grze?
Właśnie w tym miejscu jest duży kłopot. W okresie przygotowań prezentowaliśmy się całkiem przyzwoicie. Wówczas mieliśmy kilka spotkań w ramach Mazovia Cup, w których dosyć swobodnie wygraliśmy i z Pruszkowem, i z Łowiczem, natomiast wcześniej zagraliśmy jeszcze sparing z wicemistrzem Białorusi. Te mecze nie dawały żadnych oznak, że w sezonie możemy mieć takie problemy.
Początek ligi był dla nas trudny również ze względu na to, że w zasadzie zaczęliśmy od wyjazdów. Nie możemy tutaj szukać przyczyny, chociaż nigdy nie wiadomo, jakby wszystko się potoczyło, gdybyśmy ten pierwszy mecz z WKK Wrocław rozegrali przed własną publicznością. Może to by coś zmieniło, kto wie?
Swoją drogą, było też tak w następnych spotkaniach – przegrana z GKS Tychy, zwycięstwo z silnymi Jamalex Polonią Leszno oraz Księżakiem Syntex Łowicz, potem 3 porażki z rzędu…
Gramy nierówno. I tak jak powiedziałem przed chwilą, przed sezonem nie było żadnych przesłanek, abyśmy prezentowali się w ten sposób. Po trzech meczach, gdzie zagraliśmy słabo, rzeczywiście przychodzą dobre, równe spotkania z mocnymi zespołami. Nie można powiedzieć, patrząc przede wszystkim na skład, że Syntex Księżak Łowicz to słaba drużyna.
Ponownie liczyłem na to, że wszystko w końcu się wyprostowało i zła passa została przerwana. Ciężko jest znaleźć przyczynę i odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak jest. Sądzę, że przyczyn jest po prostu więcej i problem jest wielopłaszczyznowy. Mimo wszystko, staramy się nie poddawać i wrócić do gry, w której potrafimy się dobrze prezentować. Nie mówię o powrocie do tego, co moglibyśmy robić jeszcze lepiej, ale przynajmniej do tego jak graliśmy w niektórych meczach – to jest dla mnie istotne.
adidas Dame D.O.L.L.A. – w takich butach szaleje Damian Lillard! >>
Czego Pana zdaniem brakuje w Waszej grze?
To jest mój zespół, ale nie jestem w stanie tego sprecyzować. Równie dobrze może się okazać, że następny mecz zagramy rewelacyjnie, na wysokiej skuteczności, będziemy waleczni i skoncentrowani w defensywie, a równie dobrze może przyjść kwarta jak w Poznaniu, gdzie diabeł nakrył ogonem kosz.
Co więcej, nie potrafiliśmy nic obronić, trafiliśmy na fantastyczną dyspozycję oraz skuteczność przeciwnika i prawdą jest, że poniekąd na nią pozwoliliśmy. Jednocześnie nie mogliśmy przez jakiś czas zdobyć żadnych punktów.
W tej chwili próbuję małymi kroczkami dotrwać do przerwy świątecznej i tam solidniej i spokojniej popracować nad naszymi słabościami. Ten czas trenowania powinien być dłuższy, bo wiadomo, że tydzień przygotowań do meczu to jest tylko praca nad kolejnym spotkaniem, w którym nie ma czasu na niwelowanie pewnych błędów.
Rozmawialiśmy o Waszych słabych stronach. Jakie są mocne?
Szczerze mówiąc, patrząc na nasz styl gry nie mamy mocnych stron, czegoś, czym moglibyśmy się wybronić. Niestety. Możemy powiedzieć, że potencjalnie mamy szeroki zestaw graczy rzucających z dystansu na dobrym procencie, i nie ukrywam, że w chwili, gdy trafimy z dyspozycją, na pewno będzie się z nami ciężko grało i będziemy niewygodnym przeciwnikiem.
Natomiast oprócz tego co powiedziałem, nie mamy takich elementów, które charakteryzują ten zespół. Nad tym możemy trochę boleć. Zdecydowanie jesteśmy lepsi w ataku niż w obronie, więc jeśli ten atak nam się zatnie, mamy wtedy duży problem- i miewamy go dosyć często.
Przed sezonem zakontraktowany został Mateusz Szwed. Czy odczuwa Pan jego brak w zespole?
Nie ukrywam, że miał być ważny w mojej układance – wystarczy spojrzeć na statystyki. Wiadomo, nie jest to center, który grałby tyłem do kosza, albo miał dużą przewagę w punktowaniu, ale niewątpliwie notowałby dla drużyny wiele zbiórek i taki był tego zamysł.
Od punktowania są gracze obwodowi, a to czego mi teraz najbardziej brakuje, to właśnie zbiórki i walka pod tablicami, gdzie mamy ograniczone pole manewru i ponadto ograniczone jest ono również do trenowania.
Artur Pabianek nie jest typową czwórką, a tak naprawdę musi grać na pozycji silnego skrzydłowego. Taką rolę miał mieć Mateusz Szwed – uzupełnić te braki, które są teraz widoczne. Wszystko się skomplikowało i nie jest łatwo znaleźć coś, co mogłoby tę część zespołu zastąpić. Nawet bez niego wyglądaliśmy nieźle, ale po słabej pierwszej części sezonu, kiedy zaczęliśmy grać dobrze i uwierzyliśmy w siebie, znowu mamy kryzys i będziemy starali się jak najszybciej z niego wyjść. Nic nam nie sprzyja, nawet kalendarz – mamy 3 następne wyjazdy i 2 mecze z trudnymi rywalami.
Okienko transferowe jest wciąż otwarte. Czy planowane jest jakieś wzmocnienie w składzie SKK?
Myślę, że tak. Informowałem działaczy klubu, że potrzebujemy wzmocnienia. Nie ukrywam, że bez tego będzie nam bardzo ciężko. Będziemy starali się skorzystać z tego, co będzie na rynku. Trzeba mieć świadomość, że nie jesteśmy w stanie zapewnić nie wiadomo jakich warunków, ale mam nadzieję, że uda nam się kogoś do nas ściągnąć.
Były już prowadzone rozmowy między innymi z Łukaszem Ratajczakiem, ale wybrał Księżak Łowicz. Jeżeli ktoś zdecyduje się nawiązać z nami współpracę, może to świadczyć o tym, że taka osoba przychodząc do nas nie będzie patrzeć tylko na zera przy pensji, ale na to, że będzie mogła pokazać się w naszym zespole i pociągnąć go ku górze.
Czy można spodziewać się jeszcze jakichś zmian w drużynie?
Jeżeli chodzi o mnie, nie wiem czy przy takich wynikach dotrwam do końca sezonu. Póki co jestem „zaplanowany” do końca bieżącego roku. Chciałabym do tego czasu osiągnąć jakiś pozytywny wynik. Jeśli uda mi się wyjść z tej trudnej sytuacji, oznaczałoby to, że jestem w stanie wyciągnąć z tych chłopaków znacznie więcej.
Jakie miejsce na koniec sezonu będzie dla Was zadowalające?
Myśleliśmy o miejscach bezpiecznych, biorąc pod uwagę nasz cel oraz to, jak w tym sezonie wygląda pierwsza liga – trzeba przyznać, że jest bardzo wyrównana. Za przykład może posłużyć nawet Energa Kotwica Kołobrzeg, z którą mierzyliśmy się w minionej kolejce. Jest to zespół znajdujący się na dole tabeli, choć nie powinien tam być. My na ten moment, zarówno wynikami, jak i stylem gry tu niestety pasujemy. Takich zespołów nie jest wiele. Chcielibyśmy włączyć się do walki o bezpieczne miejsce, wygrać jakieś spotkania przed końcem roku kalendarzowego oraz skorzystać z tego, że w drugiej rundzie mamy 9 spotkań u siebie.
W pierwszej rundzie z zespołami, które były potencjalnie w naszym zasięgu, mieliśmy mecze na wyjazdach. Można zresztą zobaczyć jak wyglądają wyniki – wszyscy mają problemy na wyjazdach. Takie mecze są trudne, tym bardziej dla nas.
Odbiegając od tematu samej drużyny pierwszoligowej – jak wygląda koszykówka w Siedlcach?
W Siedlcach nie ma dużego zainteresowania koszykówką. Trudno, żeby było przy takich wynikach. Te słabe wyniki są regularne od kilku lat, także może mieć to wpływ na nikłe zainteresowanie basketem wśród mieszkańców.
Fajnie byłoby grać przy większej publiczności, natomiast Siedlce są dość specyficznym miastem. Nie mamy tego sportu na nie wiadomo jak wysokim poziomie, ale jest go bardzo dużo. Nie widziałem miasta, w którym byłoby tyle zespołów z różnych dyscyplin. Oprócz koszykówki mamy piłkę nożną, ręczną, siatkówkę czy rugby – jest z kim konkurować.
Czy sytuacja może się zmienić dzięki sukcesom naszej reprezentacji?
Zacznę od tego, że w Polskim Związku Koszykówki nastąpiły zmiany – mam nadzieję, że dzięki nim wszystko pójdzie w dobrym kierunku.
Prawdą jest, że reprezentacja ciągnie daną dyscyplinę. Z kolei żeby była reprezentacja, muszą być dobrzy, polscy zawodnicy. Dostanie się na Mistrzostwa Świata na pewno będzie miało pozytywne skutki – takiego bodźca potrzebujemy. Jeśli scenariusz okaże się inny, liczę, że podjęte zostaną odpowiednie kroki oraz dalsze działania, które doprowadzą do tego, że będziemy mogli już regularnie walczyć o te mistrzostwa i w nich uczestniczyć. Z pewnością potrzebne są zmiany na poziomach lig, nie tylko na najwyższym szczeblu. Na razie pozostaje trzymać kciuki za naszą reprezentację!
Pamela Wrona, @PulsBasketu
W takich butach w NBA błyszczy Kyrie Irving >>