Amerykanin Mike Scott, po wielu tygodniach słabej gry, krytyki, a wręcz zwalniania przez kibiców, pokazał, że jest w stanie prowadzić Stal do zwycięstw. Był kluczowym graczem ostrowian w zwycięskim turnieju o Puchar Polski.

Jordan Why Not Zer0.2 – doskonałe buty do gry w basket! >>
Kto wie, czy gdyby nie wielkie zaufanie Wojciecha Kamińskiego dla Mike’a Scotta, on w ogóle w składzie Stali dotrwałby do lutowego turnieju o Suzuki Puchar Polski. Trener ostrowian konsekwentnie na niego stawiał wbrew ogólnie panującej opinii na jego temat, za co Amerykanin odpłacił się mu świetnym turniejem i poprowadzeniem Stali do triumfu.
Mike Scott notował w kolejnych meczach 12, 20 i 20 punktów. W wielu momentach spotkań brał ciężar gry na siebie, umiejętnie dyrygował grą zespołu, ale co ważniejsze, wyzbywał się złych decyzji i niepotrzebnych rzutów.
Gdyby nie znakomity występ Mateusza Kostrzewskiego w finale, ale także fakt, że w przypadku nagród indywidualnych liga lekko faworyzuje Polaków, to Scott zgarnąłby statuetkę dla najlepszego zawodnika całego turnieju.
Amerykanin wszedł w sezon bardzo dobrze. Wydawało się, że to kolejny udany transfer Wojciecha Kamińskiego zza oceanu. W 11 pierwszych meczach tylko raz nie przekroczył bariery 10 punktów. Przyszedł jednak feralny mecz z Arką w Gdyni, który skończył ze skutecznością 2/15 z gry.
Od tego czasu odbiór jego postawy na boisku całkowicie się zmienił. Scott przestał być efektywny, na siłę próbował się przełamać, co sprawiało, że jeszcze więcej pudłował. Trener Kamiński przesunął go na ławkę, ograniczył minuty, szukał idealnego miejsca dla Amerykanina.
Mike z kryzysu w końcu wyszedł. W ostatnim ligowym meczu, przegranym co prawda z MKS-em Dąbrowa Górnicza 76:82, był jednym z dwóch najlepszych zawodników swojego zespołu. Przestał silić się na ciężkie rzuty, a zaczął grać z zespołem, co pokazuje aż 12 asyst.
Zwyżka formy przełożyła się także na dobrą grę w Pucharze Polski. Scott znów był tym graczem z początku sezonu, który był skuteczny i cierpliwy. W decydującym meczu zdobył 20 punktów, trafił 7 z 14 rzutów i miał 4 asysty.
Od wielu tygodni słyszy się o wzmocnieniu pozycji rozgrywającego w zespole z Ostrowa, ale kto wie, czy teraz celem potencjalnego transferu nie będzie gracz na inną pozycję. Trener Kamiński, który podobnie jak Scott przed tym turniejem był zagrożony, pokazał, że potrafi wydobyć z Amerykanina to co najlepsze i innego gracza na jedynkę na dziś nie potrzebuje.
Grzegorz Szybieniecki
Jordan Why Not Zer0.2 – doskonałe buty do gry w basket! >>