
Oskar Struk: Świetnie rozpoczęliście mecz ze Śląskiem Wrocław za sprawą dobrej defensywy – spora w tym również Twoja zasługa. Później jednak roztrwoniliście blisko dziewiętnastopunktową przewagę. Jaka była przyczyna tego przestoju?
Mikołaj Witliński, środkowy Trefla Sopot: Kiedy konsekwentnie realizowaliśmy założenia taktyczne trenera, szczególnie w defensywie, to prowadziliśmy prawie dwudziestoma punktami i mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Potem, gdy zaczęliśmy grać w obronie zdecydowanie gorzej, to automatycznie atak też nie funkcjonował tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. To były główne powody, dla których Śląsk zniwelował stratę, a nawet wyszedł na prowadzenie.
Miło mi, że doceniłeś moją postawę, ale najważniejszy jest wynik zespołu.
Być może powodem utraty tego prowadzenia był mniejszy niż zwykle udział polskich zawodników w zdobywaniu punktów. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy?
Trudno mi to jednoznacznie ocenić, ale skoro tak to Twoim zdaniem wyglądało z boku, to rzeczywiście mogło tak być. Natomiast nie dzieliłbym tego na polską i zagraniczną rotację. Jesteśmy jednym zespołem – razem wygrywamy i razem przegrywamy.
Jako druga drużyna w tabeli i kandydat do obrony mistrzostwa Polski nie możemy sobie pozwolić na takie przestoje, szczególnie na własnym boisku, bo mogło to nas sporo kosztować.
Pomimo utraty prowadzenia, ostatecznie rozstrzygnęliście tę wyrównaną końcówkę na swoją korzyść. Co było kluczem do wygranej?
Myślę, że w tym przypadku mogło zadecydować doświadczenie, które zdobyliśmy w EuroCup, gdzie sytuacja była odwrotna. To my wychodziliśmy na prowadzenie po odrobieniu strat, mając nadzieję na zwycięstwo. To doświadczenie zaowocowało i pozwoliło nam odnieść cenne zwycięstwo.
Natomiast nie przystoi zespołowi o takich aspiracjach tracić tak pokaźnej przewagi, szczególnie z klasową drużyną, jaką jest WKS Śląsk Wrocław, w której zawsze drzemie spory potencjał. Jest to szlagier, a takie miano dotyczy pojedynków drużyn, które zawsze walczą o mistrzostwo Polski.
Jakie korzyści w kontekście gry na krajowym podwórku wynikają z udziału w EuroCup?
Myślę, że największą wartością, jaką wyciągnęliśmy z tych rozgrywek jest możliwość obycia się z klasowymi przeciwnikami, co nam jako zespołowi dało nową jakość i doświadczenie. Nauczyliśmy się, jak reagować w końcówkach wyrównanych meczów, jak nie ulegać presji czy odwrócić przebieg spotkania. To są na pewno rzeczy, które ciężko wytrenować – zdobywa się je poprzez regularne sprawdzanie się w boju. Zwłaszcza na poziomie, gdzie rywale przewyższają nas pod względem indywidualnych umiejętności. To nas psychicznie wzmocniło i zbudowało, choć w trakcie sezonu było ciężko znosić serię porażek. To było
tylko chwilowe, ale jednocześnie pozwalało nam wygrywać w PLK.
Z jakim nastawieniem jedziecie na Puchar Polski? Znowu rozpoczynacie rywalizację w piątek, co oznacza, że w optymistycznym wariancie zagracie trzy mecze w trzy dni. Jak się właściwie przygotować do tak wymagającego turnieju?
Niestety nie mamy wpływu na to, jaki jest terminarz. Możemy mieć tylko wpływ na to, z jakim jedziemy nastawieniem. Jedziemy z nastawieniem, że chcemy wygrać ten puchar. To są pierwsze w tym sezonie mecze o poważną stawkę. Jesteśmy bardzo zmotywowani i świadomi celu, jaki nam przyświeca. Chcemy wrócić do Sopotu z pucharem!
Trener Žan Tabak mówił o tym, że grając w EuroCup, nie ma czasu na jakościowy trening. Teraz możecie skupić się wyłącznie na rozgrywkach ligowych. Czy w związku z tym zobaczymy lepszą wersję Trefla Sopot wzbogaconą o doświadczenie zdobyte w europejskich pucharach?
Myślę, że na pewno czas, który teraz spędzimy na treningach doda nam jakości, dodatkowych wypracowanych schematów i sprawi, że będziemy się lepiej czuli w swoim towarzystwie i lepiej się zgramy. Brak czasu na treningi w trakcie sezonu, przy tak dużej liczbie meczów, nie wpływał na nas pozytywnie. Do tego doszły jeszcze zmiany w zespole i wdrażanie nowych zawodników w nasz system. Te wszystkie elementy odbijały się na naszej grze. Teraz będzie dużo czasu, żeby scalić to wszystko i sprawić, by ten kolektyw wyglądał jeszcze lepiej.
Jak gra w EuroCup wpłynęła na rozwój Twoich umiejętności oraz postrzeganie własnej wartości na tle renomowanych rywali?
Prawdziwą wartością jest możliwość rozegrania dodatkowych osiemnastych pojedynków na wysokim
poziomie w tak krótkim czasie – pozwala to zachować odpowiedni rytm meczowy. Dodatkowo wywiązywanie się z zadań, jakie powierzał mi trener, utwierdziło mnie w przekonaniu, że mogę robić pewne rzeczy na najwyższym poziomie w Europie.
Dzięki temu bez żadnych kompleksów podchodzę do meczów w polskiej lidze, bo wiem, że jestem w
stanie wybronić każdego zawodnika na mojej pozycji i nikogo się nie boję.
Zatem nie należy lekceważyć Trefla Sopot w kontekście obrony tytułu mistrza Polski?
Serce mistrza bije mocno! Na pewno teraz z każdym meczem będziemy się coraz bardziej rozkręcać i pokazywać nasz potencjał.