REDAKCJA

Miłoszewski: Co jest złego w śpiewaniu?

Miłoszewski: Co jest złego w śpiewaniu?

Trener Kinga Szczecin opowiada o meczu numer dwa, roli Andy'ego Mazurczaka i atmosferze w zespole.
Śląsk Wrocław - King Szczecin fot. Kosma Zatorskki
Śląsk Wrocław – King Szczecin fot. Kosma Zatorski

King Szczecin prowadzi już 2:0 w serii ze Śląskiem Wrocław. Trener Arkadiusz Miłoszewski dzielił się swoimi spostrzeżeniami na konferencji prasowej.

O meczu numer dwa

Obawiałem się tego meczu. Mieliśmy wejście smoka, później pozwoliliśmy Śląskowi wrócić, także przeze mnie, bo zachwiałem rotację. W drugiej połowie była nasza duża dominacja. Graliśmy otwartą, skuteczną koszykówkę. Wielu ekspertów nam zarzuca, że jesteśmy mało skuteczni za trzy punkty. I tak było. Dziś jednak byliśmy w tym elemencie skuteczni. Wiemy, że to nie koniec, że Śląsk się nie podda. Obawiam się, że oni jeszcze mogą wrócić w tej serii. My zaś zrobimy wszystko, by już do Wrocławia nie wrócić. 

O Andym Mazurczaku

Andy jest nieoceniony. To mózg całego zespołu. Mam z nim bardzo dobry kontakt. Jego 1/6 z gry mnie nie interesuje. Miał 8 asyst, 4 zbiórki, +30 z nim na boisku. Andy wywiązał się ze swojej roli znakomicie. 

O atmosferze w zespole

Poszedłem do mojej szatni pod odprawie. Usłyszałem śpiewy. Chciałem tam wejść i zrobić zadymę. Ale pomyślałem sobie, co jest złego w śpiewaniu? Efekt widzieliście dziś na boisku.

Kolejne dwa mecze zostaną rozegrane w Szczecinie. Na mecz numer trzy (środa) nie ma już biletów, ale władze klubu pracują nad tym, ale dostawić nowe miejsca. King Szczecin wygląda jak drużyna, która będzie chciała zamknąć tę serię w czterech spotkaniach. Jeśli tak się stanie, to w piątek poznamy nowego mistrza Polski.

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami