Są tacy, którzy awans do finałów Energa Basket Ligi w wykonaniu Kinga Szczecin nazywają sensacją. Czy rzeczywiście możemy o niej mówić? Trener Miłoszewski, podobnie jak my, ma na ten temat nieco odmienne zdanie.
– Jeśli popatrzymy na tabelę, to w finale gra jedynka z dwójką – odpowiada. – Mieliśmy ciężko drogę, bo Anwil i Stal to utytułowane zespoły. Ale tak się rodzi sukces, w bólach. Jesteśmy w grze i walczymy. Samo granie w Hali Stulecia jest dla tych chłopaków nobilitujące. Na pewno w finale nie będziemy chłopcami do bicia – zapowiada szkoleniowiec Kinga Szczecin, który przed play-offami przedłużył umowę o kolejne dwa sezony.
Podczas konferencji prasowej po czwartym meczu w Ostrowie mówił też o energii, jaka panuje obecnie w jego zespole. – Ja tych chłopaków już nie zatrzymam. Siebie też nie. Oni są tak nabuzowani, wiedzą że już raz wygraliśmy ze Śląskiem Wrocław – dodaje.
Trener odpowiadał na serię pytań Marcina Gebela, miejscowego dziennikarza. Ten pytał o to, czy Netto Arena wypełni się na finałach. – Zapraszam kibiców z całej Polski. Mam kibiców w Zielonej Górze, którzy chętnie przyjeżdżają. Chciałbym też, żeby pojawili się kibice ze Stargardu, mimo panujących animozji. Zróbmy wszystko by obie hale wypełniły się na finały – mówi Miłoszewski, którego tak drużyna przywitała po wejściu do szatni.
Kosma Zatorski