
Po tym, gdy w lecie Toronto Raptors – wciąż przecież aktualni mistrzowie NBA – stracili na rzecz Los Angeles Clippers swojego lidera, czyli Kawhiego Leonarda oraz Danny’ego Greena, przez dziennikarzy czy obserwatorów byli skazywany na przeciętność.
Analitycy ESPN przed sezonem wyliczyli, że Raptors stać będzie na wygranie 45 meczów, czyli de facto z ledwością mieliby zakwalifikować się do play-off. Tymczasem nie tylko do nich awansowali, ale na silnym Wschodzie zajęli drugie miejsce, a teraz robią furorę w “bańce”.
– Naszą robotą jest to, by wyjść na parkiet i walczyć. Każde posiadanie piłki rozgrywamy tak, jakby to było nasze ostatnie i decydowało o zwycięstwie bądź porażce – powiedział po ostatnim meczu z Boston Celtics, Kyle Lowry.
Aby pokonać Celtic, Raptors potrzebowali dwóch dogrywek. W trakcie spotkania kilka razy byli już “liczeni”, musieli odrabiać straty, ale na końcu to oni cieszyli ze zwycięstwa.
.
Kiedy niecałą minutę przed końcem za trzy trafił OG Anunoby, a potem dwa “oczka” dołożył Lowry, Raptors byli już pewni zwycięstwa.
Lider ekipy z Kanady biegał po parkiecie aż 53 minuty, zdobywając 33 punkty. 23 “oczka” dołożył Norman Powell dołożył 23 „oczka”, a double-double (13 puntków i tyle samo zbiórek) zaliczył Anunoby.
Najwięcej punktów dla Celtics uzbierał fenomenalny w tegorocznych play-off Jaylen Brown – zanotował aż 31 “oczek” i dorzucił 16 zbiórek. Triple-double zaliczył Marcus Smart (23 punkty, 11 zbiórek i 10 asyst), ale najważniejsze rzuty spudłował.
– Mogliśmy zakończyć tę serię, ale nic się nie stało. Wciąż jesteśmy pewni siebie – mówił tuż po spotkaniu trener Celtics, Brad Stevens. Decydujące starcie o to, kto awansuje do finału konferencji, w nocy z piątku na sobotę.
wes