Gdy cały świat uznaje, że „lepsze pewne trzy niż niepewne dwa”, drużyna Drażena Anzulovicia oddaje najmniej trójek w lidze. Ale jak już rzuca, to często trafia. A na dodatek – dobrze broni.
PLK, Euroliga, NBA – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>
Bilans 10-6 i czwarte miejsce po pierwszej rundzie pozwalają mówić o MKS Dąbrowie Górniczej jako pozytywnym zaskoczeniu na półmetku rozgrywek. Wiedzieliśmy, że ambicje klubu i możliwości drużyny są spore, a koszykarze z Zagłębia udowodnili, że to prawda. Zdarzyły im się wpadki w Koszalinie czy u siebie z Miastem Szkła Krosno, ale potrafili też pokonać u siebie Anwil, Stelmet i Rosę.
Jak grają? Dość oryginalnie w tym sensie, że oddają niewiele trójek – ledwie 17,3 na mecz, najmniej w lidze. – O filozofii gry w ataku i obronie moglibyśmy rozmawiać godzinami, ale w skrócie powiem tak – wymagam od zawodników, by czytali grę. Chcę, by na boisku znajdowali najlepsze okazje do rzutu, bez nastawiania się, że to muszą być trójki, czy inne konkretne akcje – mówi Drażen Anzulović.
– Czasem rzucamy z dystansu więcej, czasem mniej. Najważniejsze jest, by mieć kontrolę nad grą, nie podpalać się, nie rzucać w kierunku kosza, tylko do kosza. A żeby mieć dobrą pozycję do rzutu za trzy, musisz wykonać dobrze kilka rzeczy – ruszać się bez piłki, wykonać kilka dobrych, szybkich podań, także tych dodatkowych – dodaje trener.
Jego drużynie zdarzało się oddawać 24 czy 23 rzuty z dystansu w meczu, ale także 11, 13 czy 15. Jedno jest jednak pewne – jak Dabrowa już za trzy rzuca, to z niezłą skutecznością. 37,9 proc. z dystansu to drugi najlepszy wynik w PLK po Turowie (40,5 proc.).
Dobra obrona i czterech rzucających
Ale trójki to raczej ciekawostka, a nie siła Dąbrowy Górniczej. Tą jest obrona – drużyna Anzulovicia ma czwartą defensywę w lidze (trafi 98,9 punktu na 100 posiadań), pozwala rywalom na tylko 42,3 proc. skuteczności z gry.
– Ale ja nie zawsze jestem zadowolony z tej obrony. Mamy pewne zasady i system, który chcemy realizować, ale czasami brakuje innych rzeczy – energii, przygotowania fizycznego – mówi Anzulović. I zauważa: – W żadnym z dotychczasowych meczów nie udało nam się zagrać w pełnym składzie, a ostatnio aż dziewięciu graczy chorowało lub miało wirusy – byliśmy po prostu w kiepskiej dyspozycji fizycznej.
Do grona liderów drużyny – są nimi Kerron Johnson, Jeremiah Wilson, Piotr Pamuła i Witalij Kowalenko – powoli zaczyna dołączać Byron Wesley. Amerykanin był czwartym kandydatem do gry na dwójce po Aleksie Hamiltonie, Charlie Westbrooku i Rockym Trice – zagrał już w sześciu meczach, ostatnio rzucił 21 punktów Polfarmeksowi. – Pod każdym względem byłem zadowolony z Rocky’ego, ale niestety, miał problemu z urazem pleców – przypomina Anzulović.
– Na jego miejsce chcieliśmy znaleźć podobnego gracza, kogoś takiego jak Hamilton, ale na rynku akurat nikogo nie było. Zdecydowaliśmy się na Byrona, który jest graczem ciekawym, choć nie do końca robi to, czego oczekuję. Ma dobry charakter, zespołową osobowość, ale czasem mógłby grać lepiej. A na pewno szybciej – nad tym pracujemy – tłumaczy Chorwat.
Czy jest problem z wyjazdami?
Dąbrowa przed sezonem miała bilans 10-0 w sparingach, potem wygrała trzy pierwsze mecze. Następnie zaczęła grać w kratkę, niezbyt szło jej na wyjazdach (wygrane tylko w Tarnobrzegu i w rozpalonym Słupsku, bilans 2-4). Teraz zacznie rundę rewanżową od meczów w Gdyni, w Lublinie i we Włocławku.
– Nie zgodzę się, że na wyjazdach gramy źle. No, może na początku sezonu było to po części prawdą, ale nie powiesz mi, że łatwo jest wygrać w Słupsku – mówi Anzulović. – Uważam, że z biegiem sezonu zrobiliśmy postępy, jeśli chodzi o mecze w obcych halach, gramy lepiej.
Gdzie Chorwat widzi największe rezerwy swojej drużyny? – W kontynuacji gry. Zdarza się, że zagramy dwa, trzy dobre mecze, że jakiś zawodnik błyśnie w trzech lub czterech, ale potem ma dołek. Utrzymanie niezłej gry przez dłuższy czas – to dla nas największe wyzwanie – kończy Anzulović.
Łukasz Cegliński