Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Jeśli chcesz przewidzieć wybory poszczególnych drużyn w drafcie – nie słuchaj żadnych informacji wypływających od agentów zawodników lub z samych klubów w ostatnich 48 godzinach – głosi niepisana zasada NBA. Jedna z wielu. Od której są, rzecz jasna, wyjątki.
Ostatnich kilkadziesiąt godzin przed ceremonią draftu to zawsze najbardziej pracowity czas dla bukmacherów. Oni muszą starać się przewidywać wydarzenia, by aktualizować kursy. Więc nasłuchują. I aktualizują.
Weźmy takiego Paolo Banchero. Gracz uchodzący za większą wersję Carmelo Anthony’ego bardzo długo był pewniakiem do wyboru z trzecim numerem nadchodzącego draftu. Jeszcze trzy dni temu za każdego dolara postawionego na to, że zostanie wybrany w pierwszej kolejności amerykańscy bukmacherzy proponowali aż 12. Obecnie kurs spadł poniżej 3.
Plotki mówiące o tym, że wybierający z numerem 1 Orlando Magic mogą się skusić na Banchero zataczają coraz większe kręgi. Ale agent Jabari Smitha, faworyta do wyboru z numerem 1 (połączenie Rasharda Lewisa z Chrisem Boshem) zachowuje spokój. Wysłał swojego podopiecznego na workouty jedynie do Magic i wybierających z nr 2 Oklahoma City Thunder. Jest pewien, że poniżej nr 2 Smith nie spadnie. Ale, ale – przecież Thunder są zdecydowani na białą wersję Kevina Duranta – Cheta Holmgrena.
Są? Podobno. Pewność co do tego możemy mieć taką samą, jak rok temu, gdy kupując litr benzyny po 4,47 nie bardzo byliśmy sobie w stanie wyobrazić, że za chwilę lub dwie może kosztować 8,17.
Co do tego do którego klubu trafi Sochan też pewności nie mamy żadnej. Sam Jeremy mógł usłyszeć od któregoś z klubu obietnicę wyboru. Ale i on pewności nie ma. I właśnie to jest w tym całym drafcie najfajniejsze.
Klubów, do których może trafić reprezentant Polski widzimy co najmniej 10. Czas najwyższy je sklasyfikować.
TAM BYŁOBY MU NAJLEPIEJ
Oklahoma City Thunder (wybory numer 2 i 12, kursy u polskich bukmacherów na to, że tam trafi Sochan: od 5 do 6 za każdą postawioną złotówkę).
Idealne miejsce do rozegrania pierwszego, bezstresowego sezonu i spokojnego szlifowania talentu. Drużyna budowana przez Sama Prestiego ma być znaczącą siłą NBA dopiero za 2-3 lata. Jeremy Sochan też powinien być wówczas gotowy do walki o większe cele.
Dlaczego Thunder byliby idealni dla reprezentanta Polski?
San Antonio Spurs (nr 9, od 6 do 7,5:1).
Trener Gregg Popovich i magia miejsca, w którym wykuwały się talenty Tima Duncana, Manu Ginobiliego i Tony’ego Parkera – to pierwszy atut. Drugi? Świetna pogoda, całkiem przyjemne, choć nieco leniwe miasto i brak wielkiej presji w pierwszych sezonach. Spurs właśnie wysłali w świat sygnał, że w rozsądnej cenie są w stanie sprzedać swojego lidera Dejounte Murraya. Znaczy się – są gotowi na dłuższą przebudowę. Może w oparciu o Sochana?
A Sochan chciałby być jak Tim Duncan.
New Orleans Pelicans (od 8 do 10:1).
Drużyna z Zionem Williamsonem, Brandonem Ingramem i CJ McCollumem może już w przyszłym sezonie narobić sporo szumu w Konferencji Zachodniej. O ile Zion będzie zdrowy. Sochan, wbrew pozorom, mógłbym z miejsca wywalczyć sobie miejsce w rotacji. Trener Pelicans Willie Green nie boi się dawać szansy młodym zawodnikom. Nowy Orlean i stan Luizjana to nie jest mekka koszykówki, dookoła królują kibice futbolu amerykańskiego, ale w tym mieście mający artystyczne zainteresowania Sochan odnalazłby się znakomicie.
Ale czy mógłby grać obok ZIona?
TAM BYŁOBY MU DOBRZE
Portland Trail Blazers (nr 7, od 8 do 12,5:1)
Drużyna Damiana Lillarda potrzebuje silnych, dobrze broniących skrzydłowych, którzy byliby w stanie maskować defensywne ograniczenia swojego lidera. Jednego Blazers sprowadzili w przeddzień draftu, pozyskując z Pistons Jerami Granta. Chcą jeszcze drugiego, podobnego – OG Anunoby’ego z Toronto Raptors, oferując w zamian wybór nr 7. Jeśli ta transakcja się nie powiedzie, mogą wybrać Sochana, Choć, prawdę powiedziawszy, po pozyskaniu Granta jest to nieco mniej prawdopodobne.
Atlanta Hawks (nr 16, od 12,5 do 15:1)
Drużyna Trae Younga grała już w finale Konferencji Wschodniej rok temu, ale w minionym sezonie zaliczyła znaczący regres. Czeka ją przebudowa – niewykluczone, że całkiem poważna. Sochan zawsze powinien dobrze pasować do zawodnika, który grozi defensywie rywali rzutem z 10 metra. Young grozi nim w nie mniejszym stopniu niż wspomniany Lillard czy Steph Curry.
TAM MOGŁOBY BYĆ OK
Cleveland Cavaliers (nr 14, od 8,5 do 20:1).
Czarny koń w wyścigu po Sochana. Jeśli Polak osunie się na czternastą pozycję w drafcie – spodziewajcie się, że Cavs po niego sięgną. Dawny klub LeBrona Jamesa ma trzech graczy, na których chce opierać przyszłość – Dariusa Garlanda, Evana Mobleya i Jarretta Allena. Eksperyment z wystawianiem Lauriego Markkanena w tercecie z tymi dwoma ostatnimi zawodnikami niebawem się raczej skończy. Garland z każdym sezonem powiększa zasięg swojego rzutu, a Mobley jak nikt od czasów Tima Duncana potrafi dominować na parkiecie, nie zdobywając punktów. Sochan powinien do nich pasować.
Charlotte Hornets (nr 13 i 15, od 3,75 do 5)
Michael Jordan będzie musiał w najbliższym czasie zdecydować, czy jest skłonny zapłacić zapewne grubo ponad 100 mln dol. za cztery lata gry Milesa Bridgesa. Jeśli po raz kolejny postanowi zaoszczędzić, Sochan może zostać jego następcą. Kłopot w tym, że trenerem Hornets może zostać Mike D’Antoni, który nie słynie z dobrej pracy nad rozwojem młodych graczy. Ale w składzie Hornets jest jeden z najzdolniejszych rozgrywających młodego pokolenia – LaMelo Ball. Może przysłonić wady trenera i, przede wszystkim, właściciela klubu z Charlotte.
LEPIEJ ŻEBY TAM NIE TRAFIŁ
New York Knicks (nr 11, od 10 do 15:1)
Raz Nowy Jork nie pomógł już w rozwoju talentu polskiego koszykarza. 19 lat temu Knicks sięgnęli w drafcie po Macieja Lampe, który zachłysnął się wielkim miastem i na początku kariery zapomniał o koszykówce. Sochan, mimo podobnego wieku, wydaje się dużo dojrzalszy, ale od czasów Lampego jedno się nie zmieniło – Knicks nie słyną ze zdolności do szlifowania talentów. Łagodnie mówiąc.
Washington Wizards (nr 10, od 5 do 8,5)
Były klub Marcina Gortata to jedna z bardziej bezbarwnych drużyn NBA ostatnich lat i niewiele wskazuje na to, by w najbliższym czasie coś się mogło w tej kwestii zmienić. Niebawem może go opuścić jego lider Bradley Beal. Z dobrej pracy z młodymi koszykarzami Wizards też w ostatnich latach nie słyną.
Na dodatek powoli zaczynają się bać wybierać w drafcie kolejnych obcokrajowców.
Sacramento Kings (nr 4, 20:1)
Klub, który potrafi zmarnować karierę każdemu, nie słynący z dobrych wyborów w drafcie. Można dyskutować co tu jest przyczyną, a co skutkiem. Najzdolniejsi koszykarze starają się unikać Kings jak ognia. Najświeższy przykład: przymierzany do 4 numeru tegorocznego wyboru Jaden Ivey odmówił przyjazdu na workout do Sacramento. Kings mogą zamienić swój wybór za niższy – z którym mogliby pozyskać Sochana, a w pakiecie z nim jakiegoś sprawdzonego w boju koszykarza. Na samą myśl – przechodzą dreszcze!
Jeśli ostatecznie Sochan trafi do klubu spoza tej 10 – będzie to niespodzianka. Draft NBA takimi stoi.
Michał Tomasik
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>