Trafiał, podawał, czarował i utrzymał w lidze w 100 proc. polskie Asseco. I choć w play-off go nie zobaczymy, to naszym zdaniem najważniejsze indywidualne wyróżnienie za rundę zasadniczą należy się właśnie 33-letniemu rozgrywającemu.
PLK, NBA – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>
Kandydatem nr 1 do nagrody MVP długo był Chris Czerapowicz (17,7 punktu, 48 proc. za trzy, 6,9 zbiórki oraz 1,6 asysty), z którym Miasto Szkła Krosno miało bilans 12-8 i pozycję dającą awans do play-off. Ale szwedzki skrzydłowy, który czasem grał jak strzelec, a czasem jak czwórka, w lutym wyjechał do Hiszpanii.
Z pozostałych graczy nam najbardziej imponował Krzysztof Szubarga, który zaliczył wyjątkowy sezon po roku przerwy ze względu na kontuzję. W 32 meczach, grając średnio po nieco ponad 35 minut, rzucał po 18,0 punktu, co dało mu tytuł króla strzelców.
Ale „Szubi” był zdecydowanie kimś więcej niż graczem śrubującym statystyki w słabym zespole – przez cały sezon grał bardzo dobry basket, trafiał 47 proc. rzutów z gry (44 proc. trójek), zaliczał po 5,0 asysty. Eval na poziomie 17,9 dał mu trzecie miejsce z grających obecnie w lidze. To rzadki wynik w przypadku rozgrywających.
Jednak statystki to nie wszystko. One są ważne, bo wymierne, ale istotne jest też wrażenie ogólne, obserwacja gry i zauważalne momenty, w których zawodnik dominuje czy też przejmuje kontrolę nad grę. Szubardze to się zdarzało, mimo że wszyscy wiedzieli, że można się tego po nim spodziewać.
Asseco – w 100 proc. polskie, w dużej mierze niedoświadczone i z debiutującym trenerem Przemysławem Frasunkiewiczem – było kandydatem do spadku, sezon rozpoczęło słabo. Zaczęło jednak wygrywać od trudnego meczu w Słupsku, potem „Szubi” pokazał klasę w spotkaniach z ważnymi rywalami dla gdynian: z Polfarmeksem (21 punktów, 6 zbiórek, 7 asyst) i z AZS (23 punkty, 6 zbiórek i 6 asyst).
Szubarga miał też momenty wyjątkowe – trafiał buzzer beatery w końcówkach kwart, rozgrywał akcje, w których Asseco buzzer beaterami wygrywało mecze. Zdobył rekordowe w sezonie 42 punkty w Toruniu, w wielu meczach był nie do zatrzymania – byłeś blisko, wjeżdżał pod kosz. Odchodziłeś, trafiał za trzy. Momentami wydawał się nie do zdarcia, a w przeliczeniu na 40 minut zaliczał tylko po 2,9 straty.
Na play-off to wszystko było za mało, Asseco z bilansem 10-22 było tylko – albo aż – najlepsze z najsłabszych (13. miejsce). Ale straszyło najsilniejszych – w pierwszej rundzie w Zielonej Górze, w Radomiu, we Włocławku i u siebie z Polskim Cukrem przegrało w sumie różnicą ledwie 11 punktów. Gdyby nie „Szubi” – poległoby w tych spotkaniach z kretesem.
Szubarga nie został dla nas MVP jednogłośnym, wygrał raczej o włos przed Shawnem Kingiem, Josipem Sobinem, Nemanją Jaramazem czy Aaronem Johnsonem, wysoko na liście byli też Vladimir Dragicević, Anthony Miles, Michał Sokołowski czy Kyle Weaver. Większość z nich była filarami, ważnymi elementami systemów czołowych drużyn. Natomiast Szubarga był systemem.
O mistrzostwo zagrają inni, ale on miał spektakularny sezon, godny nagrody MVP.