
fot. Rafał Jakubowicz / Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski
Andrzej Urban, Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski
Zwycięstwo różnicą prawie 60 punktów, zatrzymanie rywali na zaledwie 51. Czy niedzielny mecz ze Śląskiem mocno świadczy o Waszej obecnej formie? Te największe problemy faktycznie już za Wami?
Nie patrzyłbym pod tym względem, bo Śląsk był bardzo osłabiony. Ważniejsze jest nasze podejście do tego spotkania – pełna koncentracja przez 40 minut po ostatnim słabym występie z Gliwicami.
Nie licząc meczu w Warszawie, dotychczas mówimy tylko o naprawdę niewielkich przegranych. Żałuje Pan końcówki któregoś konkretnego spotkania? Co można było zrobić lepiej?
Każda końcówka to inna historia. Uważam, że meczów nie wygrywa lub nie przegrywa się ostatnim rzutem, tylko pracuje się całe spotkanie na to.
Kto dotychczas Pana pozytywnie zaskoczył, a kto z kolei może grać jeszcze lepiej?
Lepiej może grać Chatman, wracający po długiej kontuzji Sulima. Ważne ze Mikalauskas wrócił do formy, bo początek miał słaby za sprawą kontuzji.
Wojciech Bychawski, Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia
Bryce Alford. Jak jego przyjście do Arki zmieni hierarchię w zespole? Czego Pan od niego oczekuje?
Hierarchia się nie zmieni. Przyjście Bryce’a Alforda to uzupełnienie składu. Potrzebowaliśmy dodatkowego gracza, który jest w stanie grać na piłce i który – przede wszystkim – odciąży Andrzeja Plutę i Kacpra Gordona. Poszerzamy wachlarz możliwości ofensywnych. To jest mądry i inteligentny zawodnik, który potrafi znaleźć swoje miejsce w zespole. Jest niedużo starszy od naszych zawodników, więc wkomponował się w drużynę. Myślę, że jest tutaj jemu i jego rodzinie dobrze. Bardzo mądry, otwarty, fajny zawodnik, po dobrej amerykańskiej uczelni i latach spędzonych w Europie.
Wyjaśnijmy temat Bartłomieja Wołoszyna. Jak to było w praktyce? Z Pana perspektywy.
Tematu Bartka Wołoszyna już nie będziemy wyjaśniać. Na konferencji prasowej i w mediach społecznościowych powiedzieliśmy już chyba wszystko. Sprawa jest jasna. Bartek jest z nami, trenuje. Wzmocnił zespół, działamy dalej. Kiedyś, jeśli Patryk Vega będzie zainteresowany, to sprzedamy prawa do tej telenoweli. Jak Bartek powiedział – nietanio. Albo za 10 lat zorganizujemy wielkie ognisko na plaży w Gdyni i zaprosimy z Bartkiem wszystkich chętnych. Wtedy opowiemy, jaka to będzie historia. Przy ognisku w Gdyni.
Jak sprawdzają się młodzi Polacy? Któryś zaskoczył Pana szczególnie pozytywnie?
Młodzi Polacy spisują się bardzo dobrze. Rozwijają się jak trzeba. Gdybym miał wymieniać… Kuba Szumert, Maks Wilczek, Andrzej Pluta, Adrian Bogucki – to są młodzi gracze, może już trochę starsi, ale i tak na początku swojej drogi. Nie zapominam o Gordonie, o Marchewce. Maciek Nagel robi swoje postępy. Grzesia Kamińskiego trzeba traktować jak ligowca. Ta drużyna jest tworzona po to, by takie rzeczy się działy. Jestem bardzo zadowolony! Czy mnie zaskoczyli? Nie! Po to ich tutaj sprowadziłem. Po to to robimy, by to miało ręce i nogi. Rozwój nie zaskakuje, a cieszy. Adrian Bogucki rzuca za trzy punkty! Krok po kroku projekt się realizuje.
Marek Popiołek, Legia Warszawa
Co rusz przewija się temat Vitala i jego oddziaływania na drużynę. Pan zna go zapewne doskonale. Jakie są jego mocne strony, a jakie słabe?
Przede wszystkim jest to gracz dysponujący takim atletyzmem, który wyróżnia go w skali całej ligi. Jest w stanie tworzyć przewagi w grze 1 na 1, potrafi zdobywać punkty na różne sposoby, a także wymusza wiele przewinień i dostaje się na linię rzutów wolnych. W rozgrywkach FEC jego forma rzutowa była bardziej stabilna, co przełożyło się na imponujące osiągnięcia indywidualne i, co dla nas kluczowe, bardzo dobre wyniki zespołu. Na pewno w dłuższej perspektywie do poprawy jest selekcja rzutowa i podejmowanie decyzji w ataku pozycyjnym. Należy pamiętać, że to jego pierwszy sezon w Europie. Podpisując kontrakt z tym graczem, spodziewaliśmy się tego, że będzie potrzebował czasu, aby dostosować się do warunków europejskich i ten proces na pewno jeszcze potrwa.
To, co nas trenerów, bardzo cieszy, to fakt, że tak samo angażuje się w grę w defensywie. Nie jest to tylko gracz ataku. Vital ma bardzo nieustępliwy charakter i potrafi świetnie nakręcać siebie i swoich kolegów dobrą grą w obronie. To cały czas stosunkowo młody gracz i jestem przekonany, że ma ogromny potencjał i może jeszcze zrobić duże postępy.
Jak postrzegacie swój wynik poza Polską? Rezultaty lepsze niż Anwil czy Spójnia! Jaki jest obecny cel Legii w FEC?
Oczywiście jesteśmy zadowoleni z tego, że już po pięciu meczach zapewniliśmy sobie awans z pierwszego miejsca. Rywalizacja w Europie to doskonała motywacja dla zawodników i całego sztabu szkoleniowego. Bardzo się cieszymy z tego, że zameldowaliśmy się w drugiej rundzie rozgrywek. Patrząc na naszą grupę w drugim etapie rozgrywek, na pewno czekają nas wymagające wyzwania Na papierze – najmocniejszy wydaje się turecki Bahcesehir, ale my oczywiście będziemy się optymalnie przygotowywać do każdego kolejnego spotkania i celujemy w wyjście z grupy.
Marek Łukomski, Muszynianka Domelo Sokół Łańcut
Corey Sanders. Jak to wszystko wyglądało z Pana perspektywy? Jaka była Pana reakcja, a jaka zawodnika?
Nie wiem, czy jakikolwiek trener byłby gotowy na taką sytuację. Wpłynęła na nas o tyle niekorzystnie, że dowiedzieliśmy się o tym przed samym meczem. Byliśmy 3 godziny przed rozpoczęciem spotkania. Dowiedzieliśmy się, że nie zagra nasz lider, podstawowy rozgrywający. Później urazy Tylera Cheese’a i Mateusza Szczypińskiego. Nikt nigdy nie będzie gotowy na taką sytuację. Zmienilibyśmy taktykę, gdybyśmy o wszystkim dowiedzieli się chociaż chwilę wcześniej.
Terrell Gomez. To odpowiedni transfer? Z nim zespół zacznie wygrywać?
Ściągnęliśmy go po to, by zespół zaczął wygrywać. Wiemy, gdzie jest nasz największy mankament. Jeśli chodzi o ofensywę, to są to rzuty za trzy punkty. Gomez otworzy nam grę. Zupełnie inny typ gracza niż Corey Sanders. Widać było po pierwszym meczu, że z rzucaniem za trzy nie będzie miał problemu. Później, w drugiej połowie meczu z Treflem – “umarł w butach”. Nie grał przez kilka tygodni w Niemczech i to było widać. Teraz potrzebuje trochę treningów. Ma fajny przegląd pola, ale musi nauczyć się zachowań Adama Kempa, Birama Faye. Cieszył się, że na start dostał przeciwnika z najwyższej półki obronnej.
Czy kontuzje w zespole wpłynęły na zmianę nastawienia i oczekiwań?
Każdy zespół zmaga się z kontuzjami, nas też nie ominęły. Mieliśmy trochę pecha, bo z jednej strony kontuzje, a z drugiej – trafiliśmy na zespoły, które “zaczęły grać”. Zastal “dostał” trzech nowych zawodników, Start był w świetnej formie. Anwil? No to wiadomo. Później trzy mecze w domu, dwa wygraliśmy. Natomiast teraz przed nami cztery mecze wyjazdowe, a wiemy, jak w polskiej lidze ciężko się wygrywa mecze wyjazdowe.
Oczekiwania? Chcieliśmy się utrzymać, spokojniej niż w ubiegłym sezonie. Weryfikacja jednak nastąpiła szybko. Na początku tego sezonu duży wpływ miała ta sytuacja organizacyjna. Później – z trzech meczów domowych, wygraliśmy dwa. Teraz jest wszystko na dobrej drodze!
Paweł Turkiewicz, Tauron GTK Gliwice
Kapitalny ten listopad! Szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, że to przecież ta sama grupa ludzi, co wcześniej. Skąd tak dobre, a zarazem nagłe, wyniki?
Przypadek! Gdy tak wszyscy dzwonią i piszą, to nie my wygrywaliśmy, tylko po kolei drużyny przegrywały, może to zdecydowało. Szczęśliwe zwycięstwo nad Dzikami dało nam wiarę, że treningi coś w końcu dadzą. Wcześniej praktycznie wszystkie mecze przegraliśmy na styku, poza Kingiem.
Wśród Polaków mocno postawił Pan na Łukasza Frąckiewicza. To właśnie on zdecydowanie najbardziej zaskoczył Pana w ostatnim czasie?
Nie chcę wyróżniać nikogo, bo każdy coś od siebie daje. Dla przykładu – Palmowski okropnie “męczy” Price’a podczas treningów, gra na pograniczu faulu. Może to jest droga, żeby każdy wiedział, co jest ważne.
Czy te ostatnie zwycięstwa sprawiły, że i oczekiwania poszły do góry? Jaki jest obecny cel dla tej ekipy?
My jesteśmy tanim zespołem – zarówno Polacy, jak i zagraniczni. Nikt nic nam nie da za darmo. Wciąż – jeśli przegramy kilka meczów, to jesteśmy do spadku z “nauczycielem wf-u przy sterze”. Cel jest ciągle ten sam. Mamy się utrzymać i zrobić to w miarę szybko, jednak jak widać – liga jest bardzo spłaszczona i wszystko jest możliwe. Nie podniecamy się, bo trzeba załatać śnieżną kulę po poprzednich latach i trzeba robić swoje. Żałuję kilku porażek z początku, ale to już historia.