Na dwa miesiące przed końcem sezonu NBA: Konferencja Zachodnia

Był Wschód, to teraz czas na Zachód. To mocniejsza konferencja, w której nie ma miejsca na drobne pomyłki. Jeden błąd może kosztować miejsce w play-offach lub zmarnować cały sezon. Zapraszamy do lektury.
fot. AP Photo / Kevork Djansezian

Northwest Division

Denver Nuggets: (37-19: 2 miejsce w konferencji)

Co tu dużo pisać? Jokić to Jokić, czyli najlepszy gracz w NBA. Koniec i kropka. Jamal Murray powoli budzi się z brzydkiego snu (55 punktów vs Portland, wow!), a MPJ chyba przestraszył się trade deadline, bo nagle wygląda jakby (prawie) był wart pieniędzy, które mu płacą. Westbrook odnalazł się w rotacji (przynajmniej na czas regular season). Dzięki temu, że Rockets i Grizzlies mają ostatnio gorszy okres, to ekipa z Kolorado wskoczyła na drugie miejsce w konferencji.

Nuggets grają bardzo przemyślaną i przyjemną dla oka koszykówkę. Jednak te kontuzje trochę niepokoją. Aaron Gordon – mój człowiek od wszystkiego – kolejny raz pauzuje, tym razem z powodu urazu łydki. Peyton Watson wypadł z powodu kolana. Może trochę martwić ta mizeria w obronie (17 w NBA) plus brak ruchów w trade deadline, ale zobaczymy, co przyniosą play-offy, bo wtedy Jokić wchodzi na jeszcze wyższy poziom, a demony budzą się w Murrayu.

Minnesota Timberwolves: (31-25: 7 miejsce w konferencji)

Po wizycie w finale konferencji w ubiegłym roku każdy ostrzył sobie zęby na ten sezon, gdyż Wilki były rozdrażnione przegraną z Dallas i spodziewał się, że urażona wataha zagryzie konkurencję. Minnesota jednak niespodziewanie oddała Karla-Anthony’ego Townsa do Nowego Jorku. Osłabili się teraz, ale dało im to większe pole manewru w kwestii finansowych na przyszłość, aby załatwić Anthony’emu Edwardsowi lepsze wsparcie.

Duet, który otrzymali za KATa: Julius Randle – Donte DiVincenzo nie był tak spektakularny, jak oczekiwano (to Randle, więc czego można było oczekiwać?) i teraz Leśne Wilki błąkają się pomiędzy play-offami, a turniejem play-in. I ta niepewność w stosunku do nich może być ekscytująca, bo albo stawią komuś zadziorny opór w rozgrywkach posezonowych, albo w żenujący sposób odpadną w play-in. Mają w składzie „Dyzmę NBA„, zatem nie zdziwi mnie ta druga opcja…

Oklahoma City Thunder: (44-10: 1 miejsce w konferencji)

Thunder wykręcili pierwsze miejsce w konferencji i to bez Cheta Holmgrena, który dopiero co wrócił do składu po kontuzji, której nabawił się w listopadzie. To dużo mówi o ekipie z Oklahomy, która w czasie lata uzbroiła się defensywnie, pozyskują za bezcen Alexa Caruso i odrobinę przepłacając Isaiah Hartensteina (czym ukradli go z Knicks), co w rezultacie daje im pierwsze miejsce w obronie w całej NBA. Prowadzi ich kandydat do nagrody MVP Shai Gilgeous-Alexander, do którego nie można oderwać oczu, chyba, że jest na linii rzutów wolnych, to wtedy trochę powszednieje.

Między zawodnikami jest mega chemia i wielka więź, co przekłada się na wynik. Ich ofensywa zajmuje obecnie piąte miejsce w lidze, ale w ostatnich 10. spotkaniach zdobywali średnio 123.5 puntków na 100 posiadań, co jest kosmicznym wyczynem plus dokładając do tego najlepszą obronę w NBA. Są jedyną ekipą w lidze (obok panujących mistrzów z Bostonu), który są w top 5 zarówno ofensywy i defensywy w tym sezonie w NBA. Poprawili się w zbiórkach, ale są drugą od końca ekipą w ilości oddanych rzutów wolnych na mecz i to mając w składzie SGA! Wygląda na to, że poprawią zeszłoroczny wynik z sezonu regularnego, ale podobnie, jak w przypadku Cleveland Cavaliers: sezon regularny to tylko przystawka i prawdziwy sprawdzian ich umiejętności i gotowości odbędzie się w rozgrywkach posezonowych. Mój faworyt do tytułu.

Portland Trail Blazers: (23-32: 13 miejsce konferencji)

Kończy się gorzka kadencja trenera Chaunceya Billupsa w ekipie z Oregonu. Przez te cztery lata nie osiągną absolutnie niczego. Nie rozwinął młodych. Nie wykorzystał potencjału w weteranach. Nie dał nawet małego promyczka nadziei, że drużyna z Portland może włączyć się do walki o, chociażby play-in. Czy kiedyś będziemy mówić o tym, że zniszczył potencjał i karierę Scoota Hendersona?

Jednak nie jest tak źle. Jego następca dostanie w prezencie Deniego Avdije na (chyba) najlepszym kontrakcie w lidze, Toumaniego Camarę który zamienia się na naszych oczach na legitnego 3&D i takiego młodego centra – Donovana Clingana, który nagle (może fluke, a może nie?) robi sobie średnie w dwumeczu vs Nuggets (czyli vs Jokić) ma 19 punktów, 13,5 zbiórek, 1 asystę i 2 bloki na skuteczności 75 proc. z gry. Wystarczy pozbyć się szkodnika za ławki trenerskiej, dobrze i z rozwagą wybrać następcę i działać, ale to dopiero po sezonie.  

Utah Jazz: (13-41: 14 miejsce w konferencji)

Tu nie ma romantycznej historii o poszukiwaniu głębszego sensu w życiu, jak w Wizards. Tu jest czysta kalkulacja nastawiona na #1 draftu oraz rozwijanie młodych. Nikt nie oszukuje, że jest inaczej. Nikt nie dorabia ideologi i nikt nie stara się usprawiedliwiać ich porażek. Jazz maczali palce w dwóch ważnych wymianach w tym sezonie: Doncica do Lakers i Butlera do Warriors. Nie zyskali na tym wiele, ale zrobili mały ukłon w stronę tych, którzy siedzą u szczytu stołu. Może w przyszłości się im to opłaci, kiedy zechcą oddać Markkanena?

Tymczasem Danny Ainge patrzy codziennie na plakat Coopera Flagga i błyszczy złotym, pazernym zębem. Obecnie zajmują trzecie miejsce w loterii, a jeszcze spłynie do nich pick należący do Minnesoty, jaki pozyski podczas wymiany Rudy’ego Goberta. Niebywałe.

Pacific Division

Golden State Warriors: (28-27: 10 miejsce w konferencji)

Jimmy Butler rozegrał w trykocie Wojowników zaledwie cztery spotkania, ale jakość i świeżość, jakie wniósł do drużyny z Kalifornii sprawił, że odgłos wyraźnej ulgi Stephena Curry’ego można było usłyszeć nawet w naszym kraju. Steph w końcu dostał drugą opcję w zespole, która może wziąć na siebie ciężar gry i pozwolić Curry’emu na odpoczynek od defensywnego natręctwa przeciwników. Portal „The Athletic” podał, że Butler w pierwszych dwóch meczach oddał łącznie 28 rzutów wolnych, co jest to największą liczbą od czasu Kevina Duranta w 2018 roku. Był im potrzebny gracz, który będzie ścinać po zasłonach, zbiegać bliżej kosza i szukać gry na kontakcie oraz oddawać rzuty na półdystansie.

Ceną za to było zapchanie sobie salary do 2027 roku, Andrew Wiggins oraz zastrzeżony pick z 2025 roku. Jednak zachowali całą swoją młodzież, co może pozwolić im na miękkie lądowanie, kiedy dynastia Curry’ego, Draymonda Greena i trenera Steve’a Kerra (i Klaya Thompsona) dobiegnie końca. Czy wygrają mistrzostwo? Raczej nie. Czy są w stanie napsuć komuś krwi? Jeszcze jak!   

Los Angeles Clippers: (31-24: 6 miejsce w konferencji)

Rozpoczęli sezon z wielką pompą od oficjalnego otwarcia ich nowej hali, która na stałe odcięła ich od dzielenia Staples Center (obecnie Crypto.com Arena) z Lakersami. Nowy dom nowe życie. Kosztująca 2 miliardy dolarów ultranowoczesna „Intuit Dome” była na ustach wszystkich. Żartowano, że właściciel Clippers – Steve Ballmer – wynajął słynnego kompozytora Hansa Zimmera, tylko po to, aby ten skomponował „motyw przewodni” zespołu, który ostatecznie brzmi jak reklama odświeżaczy powietrza. Śmiano się z tego, że Kawhi Leonard znowu jest na liście kontuzjowanych. Zastanawiano się, jak interpretować ich nowe logo. Dzięki temu sama gra Clippers zeszła na drugi plan.

W ciszy i spokoju dojrzewał duet James Harden i Ivica Zubac. Norman Powell z nawiązką zastąpił spławionego Paula George’a. Wcześniej niż przypuszczano wrócił Leonard, a w trakcie okienka transferowego Clippers sprowadzili do siebie Bogdana Bogdanovica i Bena Simmonsa, który nawet dobrze wpasował się w rolę rezerwowego. Jak Tyronn Lue poukłada ich atak, żeby wyciągnąć go z 19. miejsca w lidze? Kawhi już wszedł na większą liczbę minut. Będzie to bardzo interesująca druga połowa sezonu dla Clippers. 

Los Angeles Lakers: (33-21: 5 miejsce w konferencji)

Przed przerwą na All-Star Weekend Lakers mieli znakomitą passę kończąc przed przerwą na wielkim plusie. W międzyczasie miała miejsce wymiana, która odbiła się szerokim echem na całym świecie, kiedy to Lakers pozyskali Lukę Donicica. Słoweniec póki co wygląda bardzo źle zarówno na, jak i poza parkietem. Po trzech spotkaniach ma najniższą liczbę minut w karierze, notuje najniższe średnie w punktach, zbiórkach i asystach oraz podupadła jego celność: tylko 20 proc. w rzutach za 3 przy ośmiu próbach oraz tragiczne 58 proc. w rzutach wolnych. Siedząc na ławce wydaje się apatyczny i zdystansowany. Może to niedoleczona kontuzja?

Nie ma co gdybać i wyciągać pochopnych wniosków. Zespół na swoich barkach musi dźwigać 40-letni LeBron James. Anulowana wymiana po Marka Williamsa zakończyła się podpisaniem wolnego agenta Alexa Lena, który w żaden sposób nie jest wzmocnieniem jednej z najgorszych stref podkoszowych w całej NBA i na 100 proc. nie przyda się im w play-offach. Jeżeli Luka się nie wykuruje, to źle widzę ich szanse w rozgrywkach posezonowych.

Phoenix Suns: (26-29: 11 miejsce w konferencji)

Suns wydają 150 mln dolarów tylko na trzech zawodników. I pomimo tak okazałej kwoty nie są w stanie wejść na plus i cały czas utrzymują się w sferze pogoni za play-in. Przed zamknięciem okienka transferowego mówiło się dużo o zainteresowaniu innych drużyn Kevinem Durantem. Kiedy nic nie wyniknęło z jego wymiany, w eter poszła plotka, o rzekomym kwasie w ich szatni, która niby szybko została zdementowana, ale niesmak pozostał.

W lutym wygrali tylko jeden mecz i to z Utah Jazz, co samo w sobie nie jest żadnym powodem do zadowolenia. Dziś w nocy przegrali ze Spurs, którzy byli pozbawieni Victora Wembanyamy. Marzenie o szóstym miejscu w konferencji jest już chyba tylko fatamorganą. Czeka ich bój o play-in, a ich porażce z uśmiechem na ustach będą przyglądać się Rockets, którzy są we władaniu ich picków draftowych, a tegoroczny wybór jest obecnie na dwunastym miejscu w loterii. Off-season w Arizonie może być bardzo gorący, jeżeli w ciągu tych dwóch miesięcy nie wydarzy się prawdziwy cud i Mike Budenholzer nie wprawi tej maszyny w ruch. Tam jest bardzo napięta sytuacja…

Sacramento Kings: (28-27: 9 miejsce w konferencji)

Dziwna zbieranina graczy, którzy w przeszłości mogliby wspólnie zawojować ligę, ale teraz są … dziwną zbieraniną graczy, która jest zawieszona w limbo przeciętności. Jeżeli wygrają trzy mecze, to mogą wskoczyć na szóste miejsce w konferencji i walczyć o utrzymanie w play-offach. Jeżeli przegrają trzy mecze, to spadną poza play-in. Dlatego nawet najmniejsze potknięcie w ich przypadku może spowodować niechciany bieg wydarzeń, który może pogrzebać ich sezon, bo czasu na poprawę jest niewiele.

Duet: LaVine i DeRozan nie przekonał mnie w Bulls i nie przekonuje mnie tutaj. Zabawne jest to, że LaVine’a kochają zaawansowane statystyki, nawet pomimo jego tragicznej skuteczności. Z nim na parkiecie Kings są lepszą drużyną w ataku o 8 punktów na 100 posiadań. Jako bonus: czekam aż cała koszykarska złość imploduje z Domantasa Sabonisa, który pomimo rozgrywania najlepszego sezonu w karierze został pominięty przez ligę (i to dwukrotnie) w tym sezonie podczas wyboru do All-Star Game. Oby Litwin pokazał w drugiej połowie sezonu, że liga się pomyliła.  

Southwest Division

Dallas Mavericks: (30-26: 8 miejsce w konferencji)

Już dajmy spokój tej wymianie. Stało się i jedyne co można teraz zrobić, to skupić się na przyszłości Mavericks. Anthony Davis wyszedł w pierwszym swoim meczu tak nabuzowany, jakby w pojedynkę chciał odkupić winy swojego nowego pracodawcy. I udawało mu się to przez trzy kwarty, zanim zszedł z kontuzją i już nie wrócił na parkiet. W następnym meczu wypadł Daniel Gafford i nagle jedna z najmocniejszych rotacji podkoszowych lidze stała się najgorszą z powodu kontuzji, bo pauzują też Dereck Lively II, PJ Washington i nawet wieczny statysta Dwight Powell. Mavs było zmuszone podpisać na 10-dniowej umowie Mosesa Browna aby jakoś to załatać. Rekonwalescencja Davisa przebiega pomyślnie i może wrócić do gry szybciej, niż prognozowano, ale w razie czego tylko przypominam: Dallas mają swój pick w nadchodzącym drafcie.

A nastroje? Właściciel Rick Welts przyznał kilka dni temu, że spodziewał się aż takiego oburzenia fanów z powodu oddania Luki. Asystent trenera – Marko Milić – złożył rezygnację po wymianie Słoweńca. Inny członek sztabu szkoleniowego i były gracz Mavericks – Darrell Armstrong – został niedawno aresztowany pod zarzutem napaści z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Główny trener Jason Kidd od czasu wymiany chodzi jak struty i udziela zdawkowych odpowiedzi podczas wywiadów. Oby w czasie lata nie doszło do rewolucji w sztabie szkoleniowym, bo wówczas Dallas ponownie stanie się pustynią dla wolnych agentów, którzy nie będą chcieli mieć do czynienia z takim managementem, który oddał generacyjny talent i pozwolił na rozpad ławki trenerskiej, która w ostatnich czterech latach była w finale konferencji i finale NBA. 

Houston Rockets: (34-21: 4 miejsce w konferencji)

Luty dał się we znaki rozpędzonym, młodym Rakietom i ostudził ich zapały, co do przedwczesnej dominacji w lidze. Jednak nawet pomimo bilansu 2-6, Rockets dalej są na dobrej drodze do tego, aby zapewnić sobie przewagę własnego parkietu w rozgrywkach posezonowych. Są jedną z najciekawszych młodych drużyn do oglądania i śledzenia, ale niezależnie od tego, jak dalej potoczy się ten sezon, w czasie lata będą potrzebować wzmocnień, zwłaszcza w ofensywie i pod względem ruchu piłki.

Kiedy popatrzymy na ich wskaźnik asyst na mecz, zobaczymy średnią drużyny na poziomie 22.7, co daje im niechlubne, ostatnie miejsce w lidze. Sezon jednak trwa nadal, więc liczę, że zrobią jakiś mocny statement w play-offach. A latem? Po sezonie z listy płac zejdzie im Steven Adams oraz będą mogli zadecydować o losie Freda VanVleeta, gdyż w ostatni rok jego kontraktu jest opcją drużyny i opiewa na prawie 45 mln dolarów. Za taką cenę, można poszukać kogoś, kto wspomoże ich w ataku i może w dystrybucji piłki. Obok Thunder: moja ulubiona młoda ekipa w lidze.   

Memphis Grizzlies: (36-19: 3 miejsce w konferencji)

Nie wiem, czy media koszykarskie specjalnie ich pomijają, czy mi się jakoś niespecjalnie rzucają w oczy artykuły o trzeciej sile na Zachodzie ligi? Czasami mam wrażenie, że oni nie istnieją medialnie i ESPN, The Ringer czy The Athletic nie piszą o nich prawie wcale. Szósty atak i siódma obrona ligi robi wrażenie, ale jeżeli dodamy do tego fakt, że często grają dwoma debiutantami w pierwszej piątce: Jaylenem Wellsem i (moim człowiekiem) Zachem Edey’em, to robi się jeszcze ciekawiej.

A co u starej gwardii? Ja Morant co chwilę wypada na krótki okres czasu (nie zagrał w tym sezonie ani razu więcej niż 5 spotkań z rzędu), ale na szczęście (względnie) zdrowi pozostają opcje nr 2 i 3: Desmond Bane oraz Jaren Jackson Jr. Pojawiły się bardzo brzydkie plotki o tym, jakoby Memphis byłoby otwarte na wymianę Moranta. Zostało to zaraz zdementowane, ale skoro Luka został wymieniony z Dallas, to raczej nikt w tej lidze nie może czuć się bezpieczny. Nie wiem czego oczekiwać po Memphis w play-offach.

New Orleans Pelicans: (13-42: 15 miejsce w konferencji)

Mam taką teorię, że gdzieś na bagnach Luizjany, urażony kibic, który jest szamanem zakopał przeklętą laleczkę VooDoo, która sprawia, że Pelicans doświadczają nieprawdopodobnego pecha. Oni nie są złym zespołem. Nie są ekipą na tylko 13 wygranych, ale ilość kontuzji, mikrourazów i ogólnej bezradności (kiedy piszę te słowa, to udało się im przerwać serię dziesięciu porażek z rzędu, ale potrzebowali do tego dogrywki i aż 43 punktów CJ McColluma) sprawiła, że są tu, gdzie są.

Na pocieszenie pozostaje fakt, że do gry wrócił Zion Williamson i wygląda w miarę zdrowo i obiecująco. Jego ostatnie pięć spotkań to 26.4 punktów, 5.4 zbiórek, 5 asysty przy 62 proc. z gry. Co prawda Nowy Orlean przegrał wszystkie te mecze, ale zawsze lepiej kiedy twarz organizacji jest na parkiecie, niż jej nie ma. Czy będąc fanem Pelicans można pocieszać się tym, że drama Brandona Ingrama została zakończona wraz z jego oddaniem do Raptors, a klub dalej ma swój pick w drafcie, w którym obecnie zajmuje #2 miejsce? Trzeba cieszyć się z małych rzeczy.

San Antonio Spurs: (23-29: 12 miejsce w konferencji)

Gdybym to pisał przed czwartkiem, to zapewne malowałbym przed wami śmiałe fantazje o pierwszych play-inach, a może nawet play-offach Victora Wembanyamy. Jednak jest jak jest i z powodu skrzepów krwi, jakie zostały wykryte w jego organizmie, ten koszykarski fenomen z Francji musiał przedwcześnie zakończyć sezon. Wielki to cios, bo po wymianie za De’Aarona Foxa, ekipa z Teksasu liczyła na udział w rozgrywkach posezonowych. Co to oznacza dla byłej #1 draftu? Najgorszym scenariusz zakłada koniec koszykarskiej kariery, jak to było w przypadku, chociażby Chrisa Bosha. Optymistyczny? Podobnie jak Brandon Ingram lub Ausar Thompson, u których w czasie sezonu wykryto podobne skrzepy, po czym zakończyli oni sezon i po lekkiej rekonwalescencji wrócili i grają bez problemu do dziś.

Wemby był głównym kandydatem do nagrody dla najlepszego obrońcy w NBA i kończy swój drugi sezon ze statystykami: 24.3 punktów, 11 zbiórek, 3.7 asyst, 3.8 bloków na mecz (nr 1 w lidze) przy 47 proc. z gry i 35 proc. w rzutach za 3. Czy Fox, Sochan i Castle są w stanie zrobić run po play-offy? Moim zdaniem, bez Victora,  nie, ale na pocieszenie niech zostanie im myśl z tyłu głowy, że dalej mają swój pick w drafcie (i pick Atlanty) i w razie czego, mają jeszcze czas na to, aby po dżentelmeńsku osunąć się w tabeli i zająć lepsze miejsce w loterii i przytulić kolejnego, młodego gracza.

Autor wpisu:

Przemysław Orliński

Polecane

Psychologia sportu. 1na1: Dzień Walki z Depresją

Kącik mentalny. Dzień Walki z Depresją: Krzyk ciszy

Aneta Sochan. O tym, jak budować tożsamość przyszłego koszykarza NBA