Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Oznacza to, że zostały już tylko dni do najbardziej wyczekiwanego debiutu w NBA od czasów bodaj LeBrona Jamesa. Choć przez ostatnie miesiące z powodu wciąż wydłużającej się absencji Ziona Williamsona ciśnienie spadło to jednak na debiut 20-latka czekają w NBA niemal wszyscy. Zarówno jego fani, jak i ci, którzy nie wróżą mu zbyt dużej kariery.
Najbardziej zniecierpliwieni mogą być jednak kibice New Orleans Pelicans, którzy mogli zadowolić się jedynie dobrymi występami Williamsona w rozgrywkach preseason. Niestety potem konieczna była operacja i kilka miesięcy przerwy, lecz jak mogliśmy ostatnio zobaczyć Zion jest już w bardzo dobrej formie, co udowodnił przed meczami Pelicans w Nowym Jorku czy Bostonie.
Udało się bowiem nagrać jego podniebne akrobacje, a już niedługo będziemy mogli zobaczyć numer jeden ubiegłorocznego draftu w NBA w akcji. Potwierdziła się bowiem data debiutu, co przyznał David Griffin, GM Pelicans. Williamson swój pierwszy oficjalny mecz w lidze ma rozegrać 22 stycznia, a jako pierwsi przetestują jego umiejętności zawodnicy San Antonio Spurs.
Pojedynek ten odbędzie się w Nowym Orleanie i całkiem prawdopodobne, że po tym ogłoszeniu zostanie on włączony do ramówki którejś z ogólnokrajowych telewizji. Już można spodziewać się także tłumów na trybunach oraz mnóstwa dziennikarzy, nie tylko ze Stanów Zjednoczonych. Zion od początku swojej kariery wywołuje bowiem ogromne emocje.
Pytanie tylko, czy będzie w stanie realnie pomóc Pelikanom w walce o fazę play-off i czy sam jest jeszcze w stanie powalczyć o nagrodę dla najlepszego debiutanta. Sezon jest już niemal na półmetku, a nie dość, że Pelicans spisują się słabo to jeszcze znakomicie gra ostatnio Ja Morant, który prowadzi Memphis Grizzlies do kolejnych wygranych i w tej chwili wydaje się być pewniakiem do ROTY.
Z drugiej strony, Pelikany ostatnio zaczęły latać nieco wyżej – i to pomimo kolejnych kontuzji – dlatego też powrót Williamsona może dodać im skrzydeł. Z kolei sam Zion nie powinien skupiać się na nagrodach, lecz na tym, aby rozegrać po prostu solidny sezon i nabrać doświadczenia, a przy okazji uniknąć urazów, które mogłyby znów wyhamować jego przygodę z NBA
Tomek Kordylewski
.