Kosma Zatorski: Czy praca trenera od przygotowania motorycznego w reprezentacji mocno różni się od tego samego zajęcia w klubie?
*Dominik Narojczyk, trener przygotowania motorycznego kadry Polski: W obu przypadkach chodzi o o to samo: aby zawodnicy byli zdrowi oraz byli w optymalnej formie w najważniejszym momencie. W klubie mam tych zawodników na co dzień, natomiast w reprezentacji dostaję ich w skondensowanej pigułce. Te zgrupowania pozwalają na kontakt z koszykarzami przez 24 godziny na dobę. Obie prace są cykliczne. Zarówno w klubie, jak i w reprezentacji, monitoruje zawodników przez cały sezon: sprawdzam ile grają, czy nie mają żadnych urazów, pozostajemy w stałym kontakcie. Każdy z tych chłopaków chętnie współpracuje. Zawodnicy kontaktują się, proszą mnie o poradę czy sprawdzenie planu treningowego, który aktualnie mają. Także realizujemy z powodzeniem modny obecnie model pracy zdalnej (śmiech).
Aleksander Balcerowski wygląda nie tylko świetnie pod względem czysto koszykarskim, ale także pod względem motoryki. Zdradzisz nam kulisy waszej współpracy?
– Dla Olka ułożyłem duży plan oparty o dietę oraz konkretny plan treningowy, który realizował w Wałbrzychu. Trener od motoryki z Gran Canarii był pod wrażeniem metamorfozy Olka, pytał mnie o szczegóły naszej współpracy. Teraz chce, żebyśmy kontynuowali tę współpracę na takiej zasadzie, że ja będę programował trening dla Olka, a on na miejscu będzie koordynował jego pracę nad poszczególnymi ćwiczeniami. W rozmowach z nim poruszaliśmy także temat A.J-a Slaughtera, który latem nabawił się kontuzji stawu skokowego. Poleciał z USA na Wysypy Kanaryjskie, tam przeszedł serię badań, a dopiero później dołączył do zgrupowania kadry na mecze preeliminacyjne. Dzięki dobrej pracy z przedstawicielem klubu, udało nam się go razem dobrze z tej kontuzji wyprowadzić.
Granie dzień po dniu jest wykańczające, na co narzeka już choćby Luka Doncić. Przygotowaliście się pod tym kątem przed turniejem?
Jeśli chodzi o strukturę przygotowań, to ona była skrojona właśnie pod tegoroczny EuroBasket. Moim zadaniem było nagromadzenie odpowiedniej ilości bodźców, by to zaprocentowało podczas turnieju. Mimo tego, że graliśmy sporo meczów, to drużyna miała czas by zrobić trening siłowy. Turniej w Grecji, gdzie zagraliśmy właśnie dzień po dniu, pokazał, że jesteśmy na dobrej drodze. Mecze preeliminacyjne pomogły nam zbudować szczyt formy na “dwa biegi”. Zależało nam na tym, żeby dobrze zagrać z Chorwacją i Austrią, aby z podniesioną głową jechać na EuroBasket. Wiadomo, że budowanie motoryki jest ważne, ale trzeba także budować morale w zespole. A nic taki ich nie poprawia jak wygrywanie.
Wracając do pierwszej części pytania. Granie na turnieju w systemie dzień po dniu jest bardzo wymagające. Tu się nikt nie oszczędza, szczególnie jeśli drużyny mają wąską rotację. W takim systemie kładziemy nacisk na wyświeżenie graczy i ich odnowę biologiczną. Drugie zadanie to zadbanie o to, aby odbudowali swoje zasoby energetyczne, by mieli siłę w drugim meczu. Dbamy też o zawodników, którzy grają mało. Po meczu z Holandią zjedliśmy obiad w hotelu, a część drużyny udała się na uzupełniający trening siłowy. Chodzi o to, aby utrzymać formę fizyczną drużyny na wysokim poziomie.
Sporo pracy mają na turnieju fizjoteraupeci. Czy podobnie jak w przy pracy w klubie, pokój fizjo zamienia się w gabinet, w którym do późnych godzin nocnych przyjmowani są kolejni zawodnicy?
– Nie do końca. Dbamy również o sen zawodników, który pełni ogromną rolę w regeneracji organizmu. Mamy dwóch dobrych fizjoterapeutów, Marcina Lubika i Mateusza Mruka, oni ciężko pracują manualnie a ponadto wspomagamy się specjalistycznym sprzętem, takim jak game ready czy recovery pumpy [obie maszyny pomagają zregenerować organizm poprzez ochłodzenie go] oraz urządzenia do fizjoterapii. Ważna jest także odpowiednia suplementacja organizmu, dbamy o nią przed, w trakcie i po meczu.
Jak wygląda sprawa jedzenia podczas turnieju? Czy jesteś odpowiedzialny ze dietę w hotelu i dobór posiłków dla graczy?
– Tak było na zgrupowaniach. Nad Mistrzostwach Europy obowiązują już odpowiednie przepisy FIBA. To organizacja jest odpowiedzialna za jedzenie w hotelu, ale nie mamy do naszych posiłków żadnych zastrzeżeń. My oczywiście posiłki hotelowe uzupełniamy odpowiednimi suplementami.
Jak wygląda twoja współpraca z pierwszym trenerem kadry Igorem Milicicem? Czy masz wolną rękę, czy wszystko razem konsultujecie?
– Pełna współpraca. Każdy z cykli treningowych omawiamy razem. Teraz w zależności od tego, jak zawodnicy reagują na zadany wysiłek, dobieramy obciążenia na kolejnym treningu. Jakikolwiek z nich jest omawiany pod względem intensywności czy czasu. Darzymy się sporym zaufaniem i nie mam żadnych zarzutów do naszej współpracy. Jako cały sztab, razem z trenerami i fizjoterapeutami, mówimy jednym głosem. Jest pełna nić porozumienia.
Mateusz Ponitka wygląda świetnie na turnieju i jestem zachwycony tym, jak on wygląda mimo przerwy od grania. Podobno masz w tym spory udział?
– Z Mateuszem Ponitką współpracuje ściśle od wielu lat pod względem nie tylko treningu motorycznego, ale i odnowy biologicznej. Cały ten proces ściśle monitoruje od lat, a on realizuje moje plany treningowe. Posłuchał się mnie także, gdy poprosiłem go o zakup sprzętu do regeneracji. Mimo tego, że sezon przerwał się dla niego wcześnie, to cały czas realizował trening, który mu przygotowałem. Przyjechał na zgrupowanie mając w nogach sporo przebiegniętych kilometrów i przerzuconych ciężarów na siłowni. Nie przyjechał do nas jak gość po wakacjach pod plamą, tylko jak dobrze przygotowany profesjonalny sportowiec. Jak tylko z powrotem zaczął trenować pięciu na pięciu, to wróciło u niego czucie piłki i wrócił też na odpowiedni poziom. Mamy gotowego atletę na Mistrzostwa Europy.
Rozmawiał Kosma Zatorski
*Dominik Narojczyk – absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, którą ukończył w 2005 roku. Obecnie pracuje trener przygotowania motorycznego w Twardych Piernikach Toruń. Tę samą funkcję od 2014 roku pełni w reprezentacji Polski koszykarzy.