PRAISE THE WEAR

NBA: Hawks znów to zrobili, Murray z kolejnym game-winnerem!

NBA: Hawks znów to zrobili, Murray z kolejnym game-winnerem!

Atlanta Hawks pokonała na własnym parkiecie Boston Celtics po dogrywce 123:122. O zwycięstwie "Jastrzębi" przesądził Dejounte Murray, który trafił decydujący rzut na 0,1 sekundy przed końcem meczu. W drugim starciu nocy New Orleans Pelicans ograli Milwaukee Bucks 107:100, a Zion Williamson zdobył 28 punktów oraz zebrał 5 piłek.
Erik Drost/https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/

Atlanta Hawks — Boston Celtics

Trzy dni temu Atlanta Hawks zaliczyła piąty najwyższy powrót w historii NBA i pokonała na własnym parkiecie Boston Celtics 120:118, pomimo że w pewnym momencie przegrywała różnicą 30 punktów! Dzisiaj podopieczni Joe Mazzulla zamierzali zrewanżować się “Jastrzębiom” za tamtą porażkę, szczególnie że wciąż poza rotacją gospodarzy znajdowali się Trae Young oraz Jalen Johnson.

Spotkanie od samego początku było niesamowicie wyrównane, a żadna z drużyn nie była w stanie, choć na chwilę, osiągnąć dwucyfrowej przewagi. W czasie całego starcia najwyższa przewaga “Celtów” wynosiła osiem “oczek”, a po stronie Hawks były to cztery punkty.

To doprowadziło do zaciętej końcówki, w której kluczowi okazali się Jayson Tatum (31pkt/13zb/6as) oraz Bogdan Bogdanovic (24pkt/7zb/5as) – skrzydłowy Celtics w samej czwartej kwarcie zdobył dwanaście “oczek”, ale ostatnie słowo należało do zawodnika Hawks, który trafił dwie ostatnie trójki w regulaminowym czasie gry, w tym tę na 27 sekund przed końcem, która zapewniła miejscowym remis 112:112. W odpowiedzi Tatum zdecydował się na trójkę z odchylenia, ale się pomylił.

Dodatkowe pięć minut to z kolei istne szaleństwo w wykonaniu Dejounte Murraya (44pkt/7zb/7as/2prz) – rozgrywający zdobył wszystkie jedenaście “oczek” swojego zespołu, w tym te najważniejsze na 0,1 sekundy przed końcem dogrywki. Celtics próbowali jeszcze cudem doprowadzić do zwycięstwa, ale podanie Derricka White z boku boiska wpadło do kosza, co oznaczało błąd i stratę piłki. Tym sposobem Atlanta Hawks pokonała Boston Celtics 123:122, zostając trzecią drużyną w sezonie, która pokonała najlepszy zespół ligi dwukrotnie. Wcześniej takim osiągnięciem mogli pochwalić się Denver Nuggets oraz Indiana Pacers.

New Orleans Pelicans — Milwaukee Bucks

W drugim spotkaniu nocy nie doświadczyliśmy aż tylu emocji, a po zaciętej pierwszej kwarcie Pelicans zbudowali wyraźną przewagę, którą następnie kontrolowali do samego końca spotkania. W szczytowym punkcie strata Bucks wynosiła nawet 18 punktów i na nic zdał się kolejny fenomenalny występ Giannisa Antetokounmpo, który zanotował 35 punktów, 14 zbiórek oraz 4 asysty, trafiając niesamowite 15 z 22 rzutów z gry.

Po stronie wygranych po raz kolejny świetną dyspozycję potwierdził Zion Williamson, który przez całą noc atakował obręcz przeciwników, kończąc mecz z dorobkiem 28 “oczek” i pięciu zbiórek. Z kolei Herb Jones wykonał doskonałą robotę po obu stronach parkietu, zapisując 11pkt/4zb/4as/4prz/3blk.

Ostatecznie New Orleans Pelicans wygrali 107:100 i ponownie zrównali się liczbą wygranych z Los Angeles Clippers. Walka o przewagę parkietu w pierwszej rundzie play-offów Konferencji Zachodniej zapowiada się więc niezwykle ciekawie.

Komplet wyników minionej nocy:

Atlanta Hawks — Boston Celtics 123:122 (28:29, 31:34, 30:27, 23:22, 11:10 OT)

Dejounte Murray 44pkt/7zb/7as/2prz Jayson Tatum 31pkt/13zb/6as

New Orleans Pelicans — Milwaukee Bucks 107:100 (26:25, 35:20, 24:28, 22:27)

CJ McCollum 25pkt/7zb/7as Giannis Antetokounmpo 35pkt/14zb/4as

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami