
Od pracownika Nike do wroga publicznego numer jeden
Nico Harrison obecnie pełni funkcję prezesa do spraw operacji koszykarskich i dyrektora generalnego zespołu Dallas Mavericks, którym został W 2021 roku zastępując na tych stanowiskach Donniego Nelsona. W czerwcu ubiegłego roku podpisał wieloletnie przedłużenie kontraktu. Dallas było po przegranej w finale i wymagało drobnych korekt, aby na nowo podjąć walkę. Nic nie wskazywało na to, co się stanie z Luką. A co wróg numer jeden w Dallas robił wcześniej?
Dallas Mavericks have inked general manager Nico Harrison to a multi-year contract extension.
— Chris Haynes (@ChrisBHaynes) June 4, 2024
W przeszłości grał w koszykówkę w college’u, a później profesjonalnie w Belgii, Japonii, IBA i Libanie. Po zakończeniu międzynarodowej, ale mizernej kariery wrócił do Stanów Zjednoczonych, gdzie podjął pracę jako przedstawiciel handlowy w branży farmaceutycznej. W 2002 roku, za namową przyjaciela, aplikował do Nike na stanowisko regionalnego przedstawiciela handlowego w segmencie NBA na rynku Dallas. Nico otrzymał tę posadę.
To otworzyło mu drogę do współpracy z takimi zawodnikami NBA jak: Michael Finley, Dirk Nowitzki, Tim Duncan i Jermaine O’Neal. W 2003 roku awansował z oddziału lokalnego do oddziału krajowego, gdzie współpracował z gwiazdami jak Michael Jordan i Kobe Bryant. To wtedy poznał się dobrze z ówczesnym agentem Bryanta – Robem Pelinką, który obecnie pełni funkcję generalnego menadżera i wiceprezesa do operacji koszykarskich w Los Angeles Lakers. To właśnie z Pelinką, Nico przeprowadził skandaliczną wymianę Luki do LAL.
Wpadka ze Stephenem Currym
Aby nie było za różowo, to w czasie jego pracy dla Nike’a przydarzyła się mała wtopa, która odbiła się szerokim echem w całej lidze. Po czasie można stwierdzić, że Nico nie był w stu procentach za nią odpowiedzialny, ale warto o niej wspomnieć z kronikarskiego obowiązku.
W 2013 roku Harrison przeprowadził prezentację oferty Nike’a dla Stephena Curry’ego. W czasie jej trwania Harrison miał mylić imię przyszłego, czterokrotnego mistrza NBA nazywając go Sethem (czyli imieniem brata Stephena, również gracza NBA) lub jak podaje ojciec Curry’ego – Dell – który był obecny podczas spotkania: Stepho-nem. Dodatkowo prezentacja, którą została przedstawiona graczowi Warriors, była przygotowana dla Kevina Duranta, a oferta, jaką Nike ostatecznie przedstawiło Curry’emu, nie zawierała sygnowanych nazwiskiem gracza butów. Na spotkaniu zabrakło również ważnej szychy ze stajni Nike – Lynna Merritt’ego, który był doradcą LeBrona Jamesa. Ostatecznie zniesmaczony Curry wybrał ofertę mniejszego gracza na rynku obuwia: Under Armour.
Jednak przez przeszło 19 lat pracy dla Nike, Nico zyskał reputację osoby godnej zaufania, budującej silne relacje z graczami NBA. Jak podaje portal The Athletic:
„Ci, którzy obserwowali rozwój 52-letniego menedżera Nike, który stał się budowniczym zespołu NBA, mówią, że Harrison jest zdyscyplinowany i skoncentrowany; że jest zrównoważony i niełatwo ulega emocjom; i że jest tak skryty, że tylko ci, którzy muszą wiedzieć, są informowani o faktach.„
Ostatnie zdanie jest kluczowe i tłumaczy to, w jak wielkiej konspiracji była utrzymana wymiana Doncica. Czy coś się w nim zmieniło po wejściu w struktury NBA? Tak, ale o tym później.
Co poszło źle?
Jak prezentowały się jego ruchy w organizacji? Przyjrzyjmy się tym najbardziej rażącym, a później rzucimy okiem na to, co dobrego zrobił dla zespołu, bo mimo wszystko: miał kilka dobrych ruchów, których nie można mu odmówić. Najpierw jednak skupimy się na tych tragicznych.
Oddanie Kristapsa Porzingisa do Wizards: kiedy Dallas pozyskiwało niezadowolonego z chlewu, jaki panował wówczas w New York Knicks Łotysza, cały świat był przekonany o tym, że Mavericks właśnie złapali Pana Boga za nogi i skompletowali europejskie one-two punch. Unikalny talent, rozgrywający w ciele skrzydłowego oraz defensywnie nastawiony center, który ruszał się jak skrzydłowy i rzucał trójki. Na tym można było budować przyszłość zespołu.
Jednak Dallas nie było w stanie odpowiednio wykorzystać Porzingisa, który nie dość, że albo siedział w garniturze przy linii bocznej z powodu kontuzji, albo kiedy już grał, to wówczas był źle wykorzystywany przez sztab trenerski, głównie jako zwykły role player, którego rola na boisku sprowadzała się do stania w rogu i czekaniu na podanie, żeby rzucić trójkę, lub patrolowania strefy podkoszowej po bronionej części parkietu.
Wtedy do mediów przedostały się plotki o rzekomym konflikcie dwóch zawodników. Później sam Łotysz w podcaście z JJ Redicka (obecnego trenera Lakers) przyznał, że nie do końca działała komunikacja między nim a Luką, oraz nikt z Dallas nie wziął go na stronę i z analitycznego punktu widzenia, nie powiedział mu, czego od niego oczekują. Dodał też, że nie ma złej krwi pomiędzy nim i Słoweńcem i wszystko było częścią ich niedojrzałości.
10 lutego 2022 roku w czasie trade deadline, Dallas oddało KP do Washington Wizards za Spencera Dinwiddiego oraz Davisa Bertansa i jego ówczesny, cholernie przepłacony kontrakt, który chciałbym, żebyście zapamiętali. Po półtora sezonu w barwach Wizards, po Łotysza upomnieli się Boston Celtics, którzy doskonale wiedzieli, jak wykorzystać jego zalety, co później przełożyło się na wielki sukces zespołu.
Porzingis w końcu pogodził się mentalnie z przejściem z roli gwiazdy (powiedzmy, bo po kontuzji w sezonie 2017-2018 nigdy nie był już tym samym graczem) do roli elitarnego role playera. Nagrodą za zmianę nastawienia był smak słodkiej zemsty na organizacji, która nim pogardziła. Boston pokonał Dallas w ubiegłorocznym finale NBA, gdzie Łotysz w pierwszym meczu obydwu ekip zaprezentował się tak, jakby chciał wysłać jasny sygnał do włodarzy Mavericks, że popełnili błąd.
Nie przedłużenie Jalena Brunsona: to kolejny mega głaz do skalniaka Nico, nawet większy niż ten opisany powyżej. Bo i ile oddanie Łotysza wówczas miało odrobinę sensu i można było obronić ten ruch, tak tutaj jest wręcz tajemniczo i olewczo ze strony front office Dallas.
Jalen Brunson został wybrany z 33 numerem w drafcie 2018. To undersize guard, który cztery lata spędził w Dallas, a obecnie jest gwiazdą New York Knicks i jednym z najlepszych gracz na swojej pozycji w lidze. Jednak zanim skradł blask neonów Wielkiego Jabłka, musiał udowodnić swoją wartość w Teksasie, co zrobił, ale klub miał to gdzieś. I to dwukrotnie.
Przez pierwsze dwa sezony nie działo się zbyt wiele: ot zwykły role player, który wykazywał potencjał. W trzecim roku w NBA Brunson zajął czwarte miejsce w głosowaniu na najlepszego rezerwowego w lidze. Wtedy Dallas miało szansę zostawić go w składzie na bardzo promocyjnej cenie. W czasie lata 2021 roku sam zwrócił się do organizacji z propozycją nowego kontraktu. Dallas mogło z nim podpisać czteroletnie przedłużenie o wartości 55 milionów dolarów. Sam zawodnik chciał tam zostać i dalej być częścią drużyny, jednak włodarze Mavs uznali, że to zbyt wygórowana cena jak na rezerwowego, nawet jeżeli zajął – jak wspomniałem – czwarte miejsce w głosowaniu na najlepszego rezerwowego. Chcieli sprawdzić, jak będzie się prezentować w nadchodzących rozgrywkach.
W swoim ostatnim roku kontraktu nie tylko poprawił wszystkie swoje statystyki, ale w pod nieobecność Luki Doncica z powodu kontuzji utrzymał Dallas na powierzchni w starciu z Utah Jazz i pokazał w play-offach, że drzemie w nim ukryta bestia. Przeskoczył z 16.3 punktów w sezonie regularnym do 21.6 w play-offach i udowodnił, że może być bardzo dobrą, drugą opcją za Luką, z którym wspólnie doprowadził Mavs do finałów konferencji. Po sezonie podtrzymał swoją propozycję 55 milionów dolarów za cztery lata gry, ale mimo to Dallas kolejny raz nie podjęło dalszych rozmów w sprawie kontraktu.
Za rogiem czaili się New York Knicks i przystąpili do ataku. Zrobili wszystko, aby pokazać Brunsonowi, że chcą, aby był częścią ich organizacji: pokazali, że im zależy na zawodniku, zatrudnili ojca Brunsona do sztabu trenerskiego Toma Thibodeau. Powiecie: trochę nepotyzmu? A co wy na to, że agent Jalena okazał się synem prezydenta Knicks – Leona Rose’a. Brunson podpisał czteroletni kontrakt za 104 mln dolarów i z miejsca stał się numerem jeden w zespole, dwukrotnym All-Starem i członkiem All-NBA Team. Jak sam wspomniał w jednym z podcastów: chciał zostać w Dallas, ale ostatecznie wybrał zabezpieczenie finansowe i podpisał z Knicks. Nie żałuje tej decyzji.
Trade Luki przemilczę, ale zaraz po nim oddał Quentina Grimesa o pick w drugiej rundzie do 76ers w zamian za Caleba Martina, który miał być wzmocnieniem. Martin od czasu wymiany zagrał w Dallas całe pięć spotkań, rzucił łącznie 23 punkty w 96 minut spędzonych na parkiecie i teraz pauzuje z powodu urazu biodra i nie wiadomo kiedy wróci. Grimes w Philadelphii zdobywa obecnie 21.8 punktów, 5.3 zbiórek, 3.9 asysty rzucając na skuteczności 50 procent z gry i 39 procent za 3 przy ponad siedmiu próbach na mecz.
Gotówka i picki nie są dla mnie ważne
Niedbanie o picki pierwszej rundy i szastanie gotówką wtedy, kiedy nie jest to potrzebne: mniejszy kaliber grzechu Nico, ale pokazuje jak łatwo przychodziło Harrisonowi przepuszczanie assetów i gotówki za zwykłych bolków.
Na pierwszy ogień idzie Grant Williams. Nico oddał jeden pick pierwszej rundy za to, aby pozyskać Williamsa i drugi aby go jak najszybciej oddać. Wydawało się, że załatał dziurę na skrzydle w Dallas, biorąc udział w trójstronnej wymianie. GW miał bronić i rozciągać grę rzutami za trzy i być dobrym uzupełnieniem dla Luki. Nie robił żadnej z tych rzeczy, a dodatkowo siał ferment w szatni i musiał bardzo szybko ją opuścić.
Podobnie było z Christianem Woodem, którego pozyskał z Houston w zamian za oddanie aż pięciu zawodników i picku w pierwszej rundzie. Na początku wydawało się, że to super promocja, ale jego niedopasowanie do zespołu i rażące błędy w obronie sprawiły, że Dallas bez żalu pozwoliło mu odejść za darmo do Lakers podczas wolnej agentury.
JaVale McGee to postać dobrze znana w lidze. Od pierwszoplanowej gwiazdy (w złym tego słowa znaczeniu) satyrycznego programu Shaquille’a O’Neala “Shaqtin’ A Fool, po dobrego role playera w dobrych zespołach, które umiały go wykorzystać. W wieku 35 lat, kiedy był już dawno za koszykarską górką, otrzymał w 2022 roku do Dallas trzyletni kontrakt na prawie 18 milionów dolarów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w tym samym roku został on zwolniony, a jego kontrakt (rozłożony na mniejsze kwoty) będzie nawiedzał listę płac Mavs aż do 2028 roku.
W 2023 roku podpisał również trzyletni kontrakt z Dwightem Powellem, centrem, który najlpesze lata ma już za sobą, a mimo to dostał 12 milionów dolarów i od dwóch lat jest cieniem samego siebie, który wypadł z rotacji, ale płacić mu trzeba.
Czy zrobił coś dobrze w Dallas?
Tak. Co by o nim nie pisać: przyszedł do front office zespołu NBA bez jakiegokolwiek wcześniejszego doświadczenia na takim stanowisku. Pod jego panowaniem, Dallas odnosiło największe sukcesy od czasu mistrzostwa w 2011 roku. Od tego czasu do podpisania umowy z Nico minęło dziesięć lat, w czasie których Dallas aż sześciokrotnie odpadało w pierwszej rundzie play-offów, a czterokrotnie nie brali w nich udziału. Za „rządów” Harrisona wywalczyli finał konferencji oraz finał NBA. Jeden sezon zmuszeni byli tankować, ale zrobili to na tyle dobrze, że nagroda (poza finansową karą od ligi) była ogromna.
Ryzykowny podpis Kyriego Irvinga, który się opłacił: po wizycie w finale konferencji wiadomo było, że Luka potrzebuje dobrej, drugiej opcji. Nie udało się zatrzymać Brunsona, ale w lutym 2023 roku wykonał transfer po wielką niewiadomą i możliwą tykającą bombę, jaką był wówczas Irving.
Kyrie nie miał dobrej passy w mediach. Był posądzany o wiarę w to, że ziemia jest płaska i propagowanie teorii spiskowych dotyczących FBI i CIA, z których żartował w jednym z podcastów, ale to zaczęło żyć własnym życiem i łatka płaskoziemcy i spiskowca przywarła do niego na długo.
Kontrowersję wzbudziło też jego przejście na dietę, która opiera się jedynie na żywności pochodzenia roślinnego. W kwietniu 2021 roku ogłosił, że jest oddany islamowi, a w sierpniu tego samego roku został członkiem plemienia Standing Rock Sioux, ponieważ kopiąc głęboko w swojej przeszłości, dotarł do informacji, że przodkowie jego matki należeli do jednego z plemion indiańskich.
W czasie pandemii COVID 19 odmówił szczepienia, które było wymagane, aby grać w obiektach w Nowym Jorku (był wówczas graczem Brooklyn Nets), przez co nie otrzymywał wynagrodzenia przez ponad trzy miesiące. Mało? W 2022 roku podał na swoim Twitterze link do filmu z 2018 roku „Hebrews to Negroes: Wake Up Black America”, który jest oparty na wydanej w 2015 roku książce o tym samym tytule. Obydwie pozycje są postrzegane jako antysemickie. Kosztowało go to nie tylko zawieszenie przez NBA i program naprawczy, ale też natychmiastowe zerwanie umowy z Nike na nowe buty sygnowane jego nazwiskiem. Super team z Kevinem Durantem w Nets nie wypalił i wydawało się, że jego kariera jest skończona, bo Brooklyn nie zaoferowali mu przedłużenia kontraktu.
Mimo to Harrison podjął ryzyko i sprowadził go do Dallas. Irving doskonale wiedział, jak grać drugie skrzypce u boku lepszego kolegi i być wsparciem i drugą opcją. Przeszedł taką szkołę z LeBronem Jamesem, więc z Luką szybko znalazł wspólny język, który przełożył się nie tylko na sukces zespołu, a też na ocieplenie jego wizerunku, bo każda rzecz, jaką opisałem powyżej, poszła w zapomnienie. Zaowocowało to podpisaniem przedłużenia kontraktu. Nieopisany jest też jego wpływ na Lukę i na to, jak Słoweniec zaczął być lepszym liderem na boisku i w szatni. Coś, czego brak zarzucał mu Harrison zaraz po wymianie. Irving i inni koledzy z zespołu stali za nim murem, co ponownie rzuca złe światło na decyzję o jego oddaniu. Niestety w czasie tego sezonu Irving zerwał więzadło krzyżowe w lewym kolanie i nie zobaczymy go już na parkiecie.
Pozyskał PJ Washingtona i Daniela Gaffroda: obydwaj odmienili losy zespołu. Washington stał się tym, kim miał być wspomniany wcześniej Williams. Gafford był idealnym centrem pod Lukę, z którym Słoweniec mógł grać pick’n’rolle i rzucać mu podania nad obręcz przy manewrowaniu obrońców. Obydwaj byli znakomitym uzupełnieniem duetu Luka-Kyrie, który zaprowadził ich do finału. Washington miał znakomitą serię w play-offach przeciwko Oklahomie City Thunder, a Gafford zajął pierwsze miejsce w lidze pod względem skuteczności z gry. W całym sezonie (Wizards i Mavs) miał 72.5 procent, a w 29 meczach w barwach Dallas skuteczność wskoczyła mu do aż 78 procent.
Jednak muszę tu trochę skarcić Nico, bo z początku chciał pozyskać z Wizards Kyle’a Kuzmę (który nie palił się do tego transferu), jednak po naciskach Doncica ugiął się i sprawdził mu centra, którego Luka potrzebował.
Transfer po Derecka Lively II: pamiętacie, jak wspomniałem, że Dallas podczas panowania Harriosna musieli raz zatankować jeden sezon? Było to pokłosie różnych rzeczy dziejących się w organizacji (kontuzji itp), z powodu których nie dało się już uratować sezonu i nawet doczłapać do play-in. Ich pick w drafcie, jeżeli nie znalazłby się w TOP10, miał trafić do Knicks za wcześniejszy transfer Kristapsa Porzingisa. Kiedy okazało się, że z play-offów nici, rozpoczęła się walka o zachowanie picku. Ostatecznie się udało i wybór w drafcie został w Dallas.
W czasie nocy draftowej w 2023 roku Mavericks wybrali z #10 pickiem Casona Wallace’a, którego razem z obrzydliwym kontraktem Davisa Bertansa tej samej nocy oddali do Oklahomy City Thunder. Thunder potrzebowali takiego obrońcy jak Wallace, a Mavs takiego centra jak Lively II.
Dereck z miejsca wniósł świeżość do zespołu i wlał nadzieję w serca kibiców. Nie jest to materiał na gwiazdę i pierwszoplanową postać w zespole, ale ma zadatki na bardzo dobrego/elitarnego role playera. Dobrze zbierał, blokowało, twardo grał w obronie i łapał podania od Luki zamieniając je w łatwe punkty. Bardzo przypominał pewnego gracza z przeszłości klubu, który (poza Dirkiem Nowitzkim) najbardziej przyczynił się do mistrzostwa w 2011 roku. Dallas nie czekało i jako trenera/mentora zatrudnili mu wspomnianego Tysona Chandlera, który nie mógł się nachwalić swojego młodego podopiecznego.
Lively II razem z Gaffordem stworzyli super duet, który wlewał strach w serca przeciwników, a znaleźli się w Mavericks za rządów Harrisona.
Co z tym Nico?
I jak go ostatecznie ocenić? Pamiętacie laurkę, jaką wystawili mu koledzy z Nike? Po wymianie Luki do Lakers otworzył się worek z informacjami od byłych pracowników Mavericks, którzy nie mieli dobrego zdania o Harrisonie. Mówili, że ma wybujałe ego, jest narcystyczny, żądny władzy i idzie po trupach do celu. Otaczał się ludźmi, którzy w obawie przed utratą pracy mieli zgadzać się z nim w każdej kwestii. Dokonał prawie wszystkiego, co mógł, aby wpłynąć na Lukę, aby ten zaczął w końcu dbać o siebie w taki sposób, w jaki Nico wyobrażał sobie ciężko pracującego franchise playera.
Nie udało się. Luka dalej pił sobie piwko, palił sziszę i wchodził ulany w sezon. To widział Harrison: krnąbrnego gówniarza, który nie chce się podporządkować jego woli, i to go denerwowało. A myśl, że musi mu zapłacić 350 milionów dolarów, tylko przelała czarę goryczy. Analitycy z kolei widzieli krwawiące kolana Luki, który – jako lider – na własnych barkach ciągnął ten zespół do finałów i był radością i ciepłem w sercu kibiców drużyny z Teksasu.
Czas nie obroni tej wymiany. Nigdy. Luka już odmienił losy Lakers i jak na złość, w blasku Los Angeles wygląda jak model z plakatu. W Dallas często grał w koszulce termicznej założonej pod jersey, a w Lakers już tego nie potrzebuje. Widać, że schudł i to bardzo. Zrobił to na złość, czy może LAL mają większą siłę perswazji?
Tak czy inaczej: Nico nigdy nie powinien przeprowadzić tej wymiany. Nigdy. A nawet jeżeli już, to za ten niespełna 25-letni fenomen koszykarski, który nawet nie wszedł jeszcze w swój prime, powinien uzyskać taki zwrot, że liga zadrżałaby w posadach. On dostał bieda opcję, która rzekomo pasuje mu idealnie do „kultury i wizji” zespołu.
Z tej „kultury” w tym sezonie nie zostało nic. Dallas jest o krok od oddawania meczów walkowerem, bo szpital jaki tam zagościł – lub jak mówią złośliwi “klątwa” – doprowadził do tego, że nie ma tam komu grać. Nowi włodarze oglądają się tylko na kasyna w Teksasie i nie dbają o klub. Kiedy zobaczyli składowane trumny pod halą i pogróżki wysyłane przez kibiców w stronę ich GMa, próbowali jakoś ugasić ten fanowski ogień, ale zamiast wody dodali tylko wysokooktanowej benzyny swojej ignorancji, co tylko utwierdziło fanów koszykówki, że za tym ruchem od początku do końca stał Harrison, który teraz na każdym meczu, słyszy okrzyki „Fire Nico” od kibiców, którzy jeszcze mają ochotę przychodzić na spotkania Mavericks.
Widzieliście pierwszą konferencję po wymianie? Tą na której był też obecny trener zespołu Jason Kidd? Szkoleniowiec miał taką minę, która ukazywała jednocześnie mentalne przybicie i rozpacz. Życie gasło mu w oczach, a na każde słowo wypowiadane przez Harrisona, ten smutek zmieniał się w żądzę mordu. I ja mu się nie dziwię. W czerwcu miał zespół walczący w finale, który potrzebował lekkich korekt, aby znaleźć się tam ponownie i może odnieść ostateczny sukces. Dziewięć miesięcy później ma tak naprawdę dół z wapnem, szpital i niepewną przyszłość tego podstarzałego i podatnego na kontuzję składu.
Tak ta konferencja powinna się zakończyć i po to powstało AI:
Harrison do końca swojej kariery w NBA będzie tym człowiekiem, który oddał Lukę Doncica.