– Polacy mają w sobie element bałkański i wschodnią etykę pracy. Do tego potrafią biegać i skakać – mówi z uznaniem Giacomo Rossi, generalny menadżer rzymskiego klubu Stella Azzurra, w którym rozwijają się także nasi utalentowani gracze.

DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>
Zostać w Polsce, czy wyjechać za Ocean? A może znaleźć klub z dobrym szkoleniem w Europie? Te pytania nie przestają nurtować młodych zawodników i ich rodziców. W tym sezonie czworo młodych zawodników – Nikodem Czoska, Kacper Kłaczek, Łukasz Walkowiak i Oliwia Pełka doskonalą się we Włoszech, gdzie rzymski klub A.S. Stella Azzura stawia na rozwój młodzieży.
„Niebieska Gwiazda” z Rzymu to klub z już ponad 80-letnią historią, jednak 8 lat temu zadecydowano o całkowitej zmianie profilu. Stery w organizacji przejął Germano D’Arcangeli, który teraz w klubie zatrudnia prawie całą rodzinę, a za nadrzędny cel stawia sobie wyszkolenie dobrych zawodników, nie tylko z włoskimi paszportami. Zawodników, którzy w przyszłości stanowić będą o sile mocnych klubów, czym zbudują prestiż włoskiej szkoły.
– To był odważny krok, wymagał zmiany trenerów – mówi Giacomo Rossi, GM Stelli – Zrezygnowaliśmy z bardzo dobrych coachów, przyzwyczajonych do pracy z seniorami na rzecz szkoleniowców, którzy będą uczyli koszykówki i szlifowali talenty, które sprowadzimy do Rzymu.
Te talenty to nie tylko Włosi, bo skauci Stelli coraz odważniej plądrują zagraniczne rynki, regularnie sprawdzając także nasze podwórko.
– Polska jest dla nas dobrym rynkiem, regularne loty, sporo turniejów, duża odporność i silna psychika zawodników. Polacy mają w sobie element bałkański i wschodnią etykę pracy. Do tego potrafią biegać i skakać. Poza tym macie w Polsce znacznie lepszą, bardziej nowoczesną infrastrukturę sportową niż my – wymienia z uznaniem Rossi.
– Podstawowym problemem, z którymi naszym zdaniem zmagacie się w Polsce to poziom rozgrywek juniorskich – fizyczność młodych zawodników, a raczej jej niedobór. Na przykład Nikodem Czoska ma już całkiem wysokie IQ koszykarskie, dobrze rozumie grę, umie poruszać się bez piłki, ale brakuje mu jeszcze siły Kacpra Kłaczka – dodaje szef klubu.
Perełki z 40 krajów
Transfery Polaków do Rzymu to wspólna praca skautów z Rzymu i agentów polskich zawodników.
– Łukasza Walkowiaka zaprosiliśmy na turniej 2 sezony temu, niestety z gry wykluczyła go kontuzja, ale spodobała nam się jego budowa i mentalność. To właśnie podejście zawodnika do koszykówki i sfery treningowej jest decydujące. Jeśli chłopak ma wzrost i budowę to resztę bierzemy na siebie, ale jeśli nie ma charakteru, to nic tu po nas – mówi menadżer klubu z Rzymu.
– Nikodem Czoska i Kacper Kłaczek to już zawodnicy. Zazwyczaj pozyskujemy młodszych chłopaków, których możemy formować, a tu trafili do nas kadrowicze, którzy grali na niejednym międzynarodowym turnieju. Nikodema na przykład obserwowaliśmy podczas licznych turniejów EYBL – wspomina Giacomo Rossi.
W akademii Stella Azzurra, pod okiem 19 trenerów (6 na stałe przebywających w kompleksie akademii, 6 dojeżdżających i 3 trenerów od przygotowania motorycznego), szkoli się obecnie 45 zawodników z roczników ’99-‘04.

W kompleksie poza bursą znajdują się 3 boiska, siłownia, sala do nauki, strefa relaksu, pokój do analizy video i stołówka. Wszystko to, czego potrzebują młodzi zawodnicy, by skupić się przede wszystkim na koszykówce.
Dotychczas w Rzymie swój poziom podnosili koszykarze z blisko 40 krajów! Niektóre z tych państw zupełnie nie kojarzą nam się z koszykówką, ale, zdaniem menadżera Stelli, ta nisza daje szanse na prawdziwe perełki.
– Obecnie jesteśmy w europejskiej czołówce jeżeli chodzi o rekrutowanie zawodników z egzotycznych rynków – stwierdza GM Stelli – Nie jesteśmy może wielką marką, ale chętnie rozmawiamy o swoim projekcie, który rozpisaliśmy na lata. Jesteśmy marką rodzinną, co często przekonuje rodziców. Nie wysyłają swoich dzieci do wielkich ośrodków tylko małego klubu. Do tego nie ma presji podpisywania z nami kontraktu na lata. Jesteśmy akademią, kuźnią talentów, nie mamy klubu w Serie A, nie jesteśmy ostatecznym przystankiem. Żeby ten przystanek był na szczycie zależy nam tak samo jak zawodnikowi.
– Siatkę skautów rozwinęliśmy już w Europie, Afryce i Ameryce Południowej. Ponadto lata temu weszliśmy na rynek azjatycki, bardzo interesują nas Indie. Jako pierwszy klub ściągnęliśmy hinduskiego juniora z rocznika ’01, który wprawdzie nie odnalazł się na treningach w Stelli, ale trafił do NBA Academy India – dodaje pan Rossi.
Szkoła? Po włosku!
-Praca z dziećmi z tak wielu krajów to coś wspaniałego. Na początku barierą jest kwestia językowa, ale zawodnicy, którzy w domu mówią w jednym języku, a dorastali ucząc się angielskiego, nie mają większego problemu z załapaniem włoskiego. Po kilku miesiącach pracy z nowym zespołem przechodzimy na włoski. Nasi podopieczni chodzą do państwowych, włoskich szkół – mówi Lorenzo Gandolfi, główny trener grup U16 i U18.
– Najszybciej przestawiają się zawodnicy z Bałkanów i krajów afrykańskich, w których mówi się po francusku. Najtrudniej przychodzi to młodym koszykarzom z krajów bałtyckich i Skandynawii, a wynika to z innej mentalności. Dotychczas tylko dwukrotnie zmuszeni byliśmy odesłać zawodników do domu, właśnie ze względu na brak chęci do nauki języka i różnice kulturowe – dodaje trener Gandolfi.

Technologie i inne podejście
Sam tryb pracy w Stelli znacznie różni się od treningów w polskich klubach.
– W ubiegłym sezonie prawie całkowicie odeszliśmy od trenowania zespołów z konkretnych roczników – opowiada Gandolfi – Prowadzę zawodników urodzonych w latach 2001-2004, chłopcy urodzeni w tych latach mają 4 typy jednostek treningowych: treningi indywidualne z piłką, po skończonych lekcjach zajęcia na siłowni z trenerem od przygotowania fizycznego, grę zespołową i treningi w ramach przygotowania pod konkretne rozgrywki.
– Pracujemy z systemem PlaySight Interactive, na boiskach zainstalowany jest system SmartCourt, który nagrywa i poddaje analizie wszystkie ruchy na parkiecie. Do tego, dwa, trzy razy w tygodniu, dochodzą zajęcia z psychologiem, a więc wizualizacje, czas i kontrola reakcji, nauka relaksu, czy treningi mentalne – kontynuuje trener.
– Jeżeli chodzi o naukę koszykówki, to chcemy szkolić zawodników wszechstronnych. W jednym turnieju grasz na rozegraniu, żeby na kolejnym sprawdzić się pod koszem. Takie podejście ma zasadność w przypadku zawodników, którzy – jak nasi Polacy – mają już 2 metry i nabierają masy. W jednym pick’n’rollu jesteś przy piłce, a w kolejnym stawiasz zasłonę. To dla młodego zawodnika nie jest komfortowe, ale akademia ma być miejscem wyjścia ze strefy komfortu – tłumaczy włoski szkoleniowiec.
– My, jako trenerzy, regularnie musimy przesuwać limit zawodnika. Trafiają do nas doskonali strzelcy, którzy, tracą na jakiś czas swoją dynamikę rzutu, ale ta wraca i okazuje się być tylko jednym z atutów danego zawodnika. Dużo czasu poświęcamy obronie – debiutant w seniorskiej drużynie musi przecież umieć się wykazać dobrą defensywą. W miarę możliwości ćwiczymy z zawodnikami osobno obronę na wysokich zawodnikach i na obwodowych. Wypuszczamy dwumetrowych rozgrywających, szansę na takiego zawodnika widzimy również w Nikodemie Czosce – przyznaje coach Gandolfi.
Podkreśla. że europejska koszykówka wymaga wszechstronności. – Europejski rozgrywający musi umieć kryć amerykańskiego combo. Wystarczy spojrzeć na czołowych graczy w Eurolidze i NBA, których wyszkoliły europejskie ośrodki. Oczywiście, na rynku najbardziej pożądani są gracze punktujący, ale do gry zawsze potrzebni są dobrzy obrońcy – mówi Gandolfi.

Szanse na zapleczu ekstraklasy
W ramach współpracy Stella Azurra wypożycza swoich zawodników do, występującej na zapleczu włoskiej ekstraklasy, drużyny Roseto Sharks. Trenerem Roseto jest właściciel Stelli, dlatego wchodzący do seniorskiej koszykówki wychowankowie akademii mają zapewnione miejsce w składzie ekipy z Serie A2.
Młodsi zawodnicy regularnie występują w Serie C oraz latają na turnieje, gdzie mierzą się z rywalami z innych klubów i akademii europejskich. W ostatnich finałach Euroleague Basketball Next Generation Tournament w Belgradzie koszykarze Stelli zajęli świetne drugie miejsce. W finałach zostali pokonani jedynie przez Litwinów z Lietuvosu Rytas Wilno.
– Gdy chłopacy przyjeżdżają do nas na testy, rodzice często pytają: Trenerze, wiemy o przepisie, który pozwala wystawić tylko dwóch zawodników zagranicznych w meczu juniorów ligi włoskiej, czy mój syn będzie grał? Mając tak rozbudowany system treningowy i tylu perspektywicznych zawodników do treningu, wychodzimy z założenia, że ćwiczenia są cięższe niż same mecze. Gra przyjdzie sama, jeśli wykażesz się odpowiednio na treningach – mówi GM klubu, Giacomo Rossi.
– Naszym zdaniem, w rocznikach juniorskich, większy sens ma granie meczów rzadziej, za to podczas turniejów z rywalami z najwyższej, europejskiej półki. Rolą sztabu szkoleniowego jest zaś opracowanie treningów w taki sposób, żeby były bardziej wymagające niż mecze z lokalnymi rywalami. Nasza koszykówka podczas meczów regionalnych nie jest ładna, jest elementem treningu – dodaje.

Biznes z transferów
Zapytany o finansowanie klubu, Rossi przedstawia kilka ścieżek. Zdarzają się sytuacje, kiedy za bursę, jedzenie, czy szkolenie płacą inne kluby, które decydują się wysłać swojego wychowanka na obóz przygotowawczy do Stelli. Rzymski klub nie jest dotowany z pieniędzy miejskich i ministerialnych, więc, poza wsparciem sponsorów, duże znaczenie ma naturalna kolej rzeczy, czyli sprzedaż wyszkolonych zawodników.
W ubiegłym sezonie do Realu Madryt trafił włoski talent ze Stelli – Matteo Spagnolo. Jeśli zawodnicy podpisują kontrakt we Włoszech, to włoski pracodawca jest zobowiązany zapłacić akademii za wyszkolenie zawodnika. Pilnuje tego włoska federacja, a kwota takiego „odstępnego” zależy od klasy rozgrywkowej – od 12 000 euro w Serie A, przez 9 000 w pierwszej lidze.
Te kwoty dotyczą tylko włoskich zawodników, ale każdy koszykarz, który spędził we Włoszech min. 4 lata jest traktowany jak posiadacz włoskiego paszportu.
– W lidze włoskiej gra obecnie ponad 60 zawodników, którzy skończyli naszą akademię. Co roku na rynku pojawia się ok. 15 wychowanków Stelli, gotowych do gry na profesjonalnym poziomie – szczyci się Giacomo Rossi.
Jeden z największych talentów akademii, Paul Eboua (’00, 201 cm) z Kamerunu kończy swój 4. sezon w Stelli i przymierzany jest do czerwcowego draftu NBA, ze sporą szansą na 1 rundę. Kolejnym zawodnikiem, o którym prawdopodobnie usłyszycie w przyszłości jest Yannick Nzosa (’03, 210 cm) z Konga. Wizytatorzy z poszczególnych klubów z NBA przyglądając się Paulowi, dopytują o Yannicka.
W przypadku Polaków teraz jeszcze jest za wcześnie, aby mówić o kolejnych etapach ich rozwoju, bo 3 z 4 naszych reprezentantów trafiło do Stelli dopiero przed tym sezonem. Nie brakuje pozytywnego nastawienia i chęci do pracy.
– Trenerzy na początku mówili do nas po angielsku, ale po kilku miesiącach przeszli na włoski, żeby nam było łatwiej. Lekcje mamy po włosku, więc ta presja nauki języka była spora. W większości przypadków zajęcia są łatwiejsze niż u nas. Np. na chemii robimy to, co miałem w 1 gimnazjum – opowiada Nikodem Czoska.
– Same treningi są dużo intensywniejsze niż w Polsce, ćwiczymy kilka godzin dziennie. Na samych wyjazdach presja wynika nie z chęci osiągnięcia wysokiego wyniku w danym turnieju, a z wdrożenia tego, co robimy przez cały czas podczas treningów. Bo w przyszłości dalej będziemy chcieli to robić. Jeździć po świecie i grać w basket – podsumowuje sopocianin.
Aleksandra Golec, Rzym
DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>