– Za wolno przerzucamy piłkę ze strony na stronę. Obrona się przesuwa i nie mamy możliwości zaatakowania ze strony słabej, czy oddania rzutu z czystej pozycji – mówi o fatalnym ataku Rosy Wojciech Kamiński.

PLK, Euroliga, NBA – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>
Kontuzje rozgrywających i brak spotkań w pełnym składzie to jedno, ale słaba po prostu forma Rosy, to drugie. Wicemistrzowie Polski po pierwszej rundzie są dopiero na dziewiątym miejscu z bilansem 8-8. I trener Wojciech Kamiński, który w połowie grudnia mówił „Nie boimy nikogo. Wiemy, że jak będziemy zdrowi, to będziemy w stanie grać naprawdę fajną koszykówkę”, na konferencji prasowej po niedzielnym spotkaniu ze Stelmetem (65:66 po dogrywce), wypowiadał się już trochę inaczej.
– Bilans na pewno martwi, bo co najmniej dwa mecze nam uciekły, dwa spotkania więcej powinniśmy wygrać – zaczął odpowiedź na pytanie o to, czy w klubie czują niepokój, a jeśli tak, to duży, średni czy mały. Można się domyślać, że chodziło mu o jednopunktowe porażki w Koszalinie i w Lublinie. – Niepokój na pewno jest i to od dłuższego czasu, bo chodzi też o styl, w którym gramy – dodał Kamiński.
Co konkretnie jest problemem Rosy? – Robimy o jeden kozioł za dużo. Za wolno przerzucamy piłkę z pozycji na pozycję, ze strony na stronę – zaczął wyjaśniać trener.
– Każdy kozioł powoduje, że obrona się przesuwa i nie mamy możliwości zaatakowania ze strony słabej, czy oddania rzutu z czystej pozycji. A granie bez kozła jest szczególnie ważne przeciwko dobrym zespołom.
I rzeczywiście, Rosa najbardziej zawodzi właśnie w ataku. Pod względem efektywności obrony ustępują tylko, i to nieznacznie, Stelmetowi, natomiast w ofensywie są dopiero na 14. pozycji! Zdobywa średnio 99,1 punktu na 100 posiadań, gorsze są tylko Siarka, AZS i Polfarmex.
Prostego przełożenia wstrzymywania piłki na słabą skuteczność pewnie nie ma, ale ledwie 40 proc. skuteczności z gry (16. miejsce w PLK), musi poniekąd wynikać z faktu, że Rosa ma niewiele łatwych rzutów. Radomianie trafiają ledwie 47 proc. za dwa (zdecydowana większość drużyn ma ponad 50 proc.) oraz tylko 32 proc. za trzy.
– Te dodatkowe kozły to są niuanse, nad których wyeliminowaniem pracujemy. Skąd bierze się ten problem? U niektórych trochę jeszcze juniorskich nawyków, a u innych z przyzwyczajenia do ról, jakie pełnili w poprzednich zespołach – tłumaczy Kamiński.
Problem z płynnym rozgrywaniem akcji na obwodzie jest tym poważniejszy, że to właśnie tak koncentruje się ofensywa Rosy. Granie pod kosz do osamotnionego Darnella Jacksona udaje się zwykle tylko na początkach spotkań, potem piłka coraz częściej jest w rękach graczy ustawionych za linią trójek.
Tymczasem ci pudłują – Tyrone Brazelton, Jordan Callahan, Gary Bell i Michał Sokołowski, którzy oddają najwięcej rzutów, mają skuteczność z gry w granicach 38-41 proc., tylko Callahan dobija do 40 proc. celnych trójek. Nieskuteczny wciąż jest także Jarosław Zyskowski.
I Rosa, która w obronie gra dobrze, w ataku wali głową w mur.
Łukasz Cegliński