fot. Andrzej Romański / plk.pl
Trefl Sopot był faworytem meczu z Icon Sea Czarnymi Słupsk. Seria pięciu zwycięstw i 2. miejsce w tabeli to duże atuty, które przemawiały na korzyść drużyny Żana Tabaka. Z kolei słupszczanie po efektownej wygranej z Arrivą Polskim Cukrem Toruń zaczęli poważnie wierzyć w awans do fazy play-off. Przerwali serię trzech porażek i mieli tylko dwa zwycięstwa straty do 8. miejsca.
Skuteczność Czarnych w pierwszej kwarcie pozostawiała wiele do życzenia. Gospodarze rzucili tylko 12 punktów. Trefl także jeszcze nie prezentował pełni swoich możliwości, stąd 7 punktów zapasu po 10 minutach. W połowie drugiej części Trefl po raz pierwszy wypracował dwucyfrową przewagę – 31:20. Czarni odpowiedzieli serią 7:0, ale po tym, gdy Żan Tabak poprosił o przerwę, goście odbudowali spory zapas – 39:29. Ostatecznie druga kwarta była na remis (22:22) i utrzymała się różnica 7 oczek na korzyść sopocian.
Na początku trzeciej kwarty Czarni zmniejszyli stratę do 3 punktów, ale nie potrafili pójść za ciosem. Jeszcze w tej samej części Trefl odskoczył na 14 oczek, czyli największą przewagę w tym meczu. Faworyt z Sopotu był coraz bliżej zwycięstwa, ale… rezultat tego meczu był zdecydowanie inny. Ostatnią odsłonę zdominowali gospodarze, wygrywając 25:5. Wszystko zmieniło się w niesamowity sposób! W połowie czwartej kwarty Czarni przejęli prowadzenie i wygrali 74:65. Cóż za pogoń!
Gospodarze mieli aż 43 próby z linii rzutów wolnych, ale trafili tylko 23. Wygrali także mimo słabej skuteczności w rzutach za 3 punkty – 3/17. Żadnej trójki nie trafił Michał Michalak, a i tak był jednym z najlepszych punktujących całego meczu. Obok niego byli to Michael Caffey oraz po przeciwnej stronie: Jarosław Zyskowski.
Autor tekstu: Kamil Karczmarek