Średnio 5 punktów i 3 zbiórki – to nikły dorobek Nikoli Markovicia w barwach klubu z Włocławka. Serb jest daleki od dyspozycji, jaką prezentował w barwach Trefla, Stelmetu, czy Stali. Ostatnie mecze to także spadek zaufania od trenera Igora Milicicia.
Nike Kyrie 5 “Bred” – w takich butach się teraz gra! >>
Anwil wygrał właśnie dziewiąty mecz z rzędu, z TBV Startem Lublin (relacja>>), jednak nie wszyscy zawodnicy grają na miarę oczekiwań. Nikola Marković miał we Włocławku tworzyć zabójczy duet na pozycji silnego skrzydłowego z Walerijem Lichodiejem, niestety, póki co, tylko jeden z nich prezentuje się na miarę przedsezonowych oczekiwań.
Nikola Marković to pierwszy zagraniczny transfer Anwilu przed tym sezonem. Igor Milicić był entuzjastą gry Serba już rok wcześniej, wtedy jednak Marković nie zdecydował się na przenosiny do Włocławka. Kiedy już na Kujawy trafił, gra słabo, a dodatkowo przyplątał się uraz pleców, który przeszkadzał w treningach.
Być może to też ból i dyskomfort, ale na boisku widać po prostu słabą dyspozycję – Nikola w niczym nie przypomina gracza z dwóch poprzednich sezonów w PLK. Nie ma już tej dynamiki i pewności siebie na boisku, co widać po jego zagraniach. Marković nawet kiedy ogra rywala, często ma problem z wykończeniem akcji, popełnia straty i nadmiernie koncentruje się na dyskusjach z arbitrami.
Jego średnie z tego sezonu to 5 punktów i 3 zbiórki w 16 minut (w BCL 5+2 w 18 minut). W poprzednich sezonach było to 10+5 w 23 minuty i 13,5+8,8 w 28 minut. Spadek w minutach można tłumaczyć oczywiście dużo mocniejszym i szerszym składem, jaki Anwil ma w stosunku chociażby do Trefla, ale trudno jest nie odnieść wrażenia, że Igor Milicić traci zaufanie do Nikoli.
W ostatnich meczach grał średnio zaledwie 12 minut, a w ich trakcie nie dał zbyt wielu argumentów, by otrzymać od trenera więcej czasu na parkiecie. Igor Milicić ma dostępnych do gry już 11 zawodników i coraz częściej korzysta z Jarosława Zyskowskiego w roli silnego skrzydłowego.
Bez znacznej poprawy, Marković raczej dłużej grać nie będzie, a można nawet zaryzykować tezę, że w takim układzie jest on Anwilowi najzwyczajniej w świecie niepotrzebny, a w jego miejsce przydałby się ktoś, kto mógłby wesprzeć Josipa Sobina i Szymona Szewczyka na piątce.
Anwil już we wtorek zmierzy się z włoskim Avellino. Przy możliwej nieobecności Lichodieja (rozcięte czoło na meczu ze Startem), będzie to duży sprawdzian dla Markovicia, który przyniesie odpowiedź, czy jest w stanie dać temu zespołowi więcej, niż dotychczas.
Grzegorz Szybieniecki, https://twitter.com/gszyb
Kolekcja Mitchell & Ness – NBA za jakim tęsknisz! >>