PRAISE THE WEAR

Nowa wersja Timberwolves – dokąd to w ogóle zmierza?

Nowa wersja Timberwolves – dokąd to w ogóle zmierza?

Przegrali już 13 meczów z rzędu i w ostatnich dniach gruntownie przemeblowali skład. Ich najważniejszym graczem i tak pozostaje jednak Karl - Anthony Towns, który jest tak nieprawdopodobnie złym obrońcą, że aż trudno w to uwierzyć. Czy nowe “Wilki” będą mogły wygrywać chociaż od czasu do czasu?
Karl – Anthony Towns (fot. Wikimedia)

W ciągu ostatnich paru dni Timberwolves przeprowadzili ogromne zmiany kadrowe. W sumie wytransferowali aż siedmiu zawodników, w tym najważniejszych: Andrew Wigginsa oraz Roberta Covingtona. Działacze klubowi postawili na gruntowną przebudowę zespołu, który w tym sezonie odnosi same porażki. 

Aktualnie Minnesota z bilansem 15-35 zajmuje przedostatnią pozycję w Konferencji Zachodniej. Mało tego! Swoje ostatnie zwycięstwo gracze z północy świętowali 9 stycznia, czyli niespełna miesiąc temu. Od tamtego momentu przegrali 13 spotkań z rzędu, najwięcej obecnie w NBA.

Statystyki to nie wszystko, liczą się wygrane 

Karl Anthony-Towns rozgrywa właśnie swój najlepszy sezon pod względem indywidualnym. Notuje rekordowe 26.7 punktu (dziesiąty w całej lidze), 10.8 zbiórki, 4.2 asysty (czwarty wśród centrów) oraz 1.2 bloku na mecz. W ataku idealnie wpasowuje się w trendy nowego, wszechstronnego podkoszowego, który potrafi zrobić coś więcej niż tylko zdobywać punkty z pola 3 sekund. Jest numerem jeden, jeżeli chodzi o liczbę oddawanych, jak i trafianych rzutów za trzy wśród graczy z pozycji silnego skrzydła oraz centra. Świetnie radzi sobie pod koszem, jak i na dystansie. W czym więc leży problem? 

Pod względem ofensywnym Towns wygląda znakomicie, jest w ścisłej czołówce wszystkich wskaźników. Niestety z obroną nie jest już tak kolorowo. Trudno w to uwierzyć, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę defensive rating (suma punktów, którą daje sobie wrzucić zawodnik w przeliczeniu na 100 posiadań), to podkoszowy Timberwolves wygląda fatalnie, z wynikiem 109 pkt.

Towns przyznał w ostatnim wywiadzie, że jest sfrustrowany sytuacją w klubie i nie zamierza tego dłużej ciągnąć:

Przegrywam od dłuższego czasu, nie chcę tego robić. Każda zdobycz wiele znaczy. Chyba widzisz, że moja cierpliwość kończy się w odniesieniu do wielu rzeczy. Nie ma żadnych wymówek, musimy coś z tym zrobić

D’Angelo Russell nowym Wilkiem

W momencie, kiedy do zamknięcia tegorocznego okna transferowego zostało parę godzin, działacze Timberwolves postanowili w ostatniej chwili wytransferować swoją gwiazdę, Andrew Wigginsa do Golden State Warriors. Oprócz tego, zaproponowali im również dwa przyszłoroczne wybory w drafcie. Jeden pierwszorundowy, który przypada na miejsca 1-3, a drugi w drugiej trzydziestce tego samego losowania. Pozyskali za to ubiegłorocznego uczestnika Meczu Gwiazd, D’Angelo Russella, rzucającego obrońcę Jacoba Evansa oraz silnego skrzydłowego Omari Spellmana. 

Najważniejszy w tej wymianie jest oczywiście wspomniany Russelll, który od pierwszych dni ma przejąć na siebie rolę lidera zespołu. W bieżących rozgrywkach notuje jak na razie 23.6 punktów, 6.2 asysty oraz trafia 3.6 trójki na mecz przy skuteczności 37%. Ogromną zaletą jest to, że potrafi wziąć odpowiedzialność za wyniki drużyny na własne barki. Potwierdzeniem tego niech będzie chociażby fakt, że w zeszłym sezonie niemal w pojedynkę wprowadził Brooklyn Nets z szóstego miejsca do fazy playoffs. 

Jednym z głównych powodów dla których włodarze Timberwolves zdecydowali się na taki ruch, jest relacja pomiędzy Russellem, a Townsem. Panowie znają się jeszcze z czasów licealnych i poza boiskiem utrzymują bardzo bliską relację. 

Andrew Wiggins żegna się z Minnesotą

Andrew Wiggins po sześciu sezonach opuszcza Minnesotę. Trenerzy postanowili, że nie mogą czekać w nieskończoność, aż ich niski skrzydłowy dorośnie do roli lidera zespołu. Jedynym jego osiągnięciem od czasu kiedy wszedł do ligi było wygranie statuetki dla Rookie of The Year, nic poza tym. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Wiggins ma papiery, żeby być znakomitym zawodnikiem po obu stronach parkietu. Przy wzroście 201 centymetrów ma bardzo dobrą plastyczność ruchów. Rozpiętość ramion na poziomie 213 centymetrów w teorii czyni z niego znakomitego obrońcę. 

Może trener Golden State Warriors, Steve Kerr będzie potrafił oszlifować ten diament. Parę godzin po transferze, Karl Anthony-Towns zamiesił dość osobisty wpis na swoich mediach społecznościowych:

Chciałbym podziękować moim braciom, którzy nie tylko uczynili mnie lepszym graczem, ale również lepszym człowiekiem. Dla Wigginsa i G [Gorgui Dieng], za to, że za każdym razem podtrzymywaliście mnie na duchu. Nie wiem jak mam Wam podziękować za to, że zawsze kiedy Was potrzebowałem, to byliście przy mnie. Kocham Was i darzę Was ogromnym szacunkiem. Z całego serca życzę Wam sukcesów”

Czy pierwszoroczniak sprosta wyzwaniu?

Timberwolves w ubiegłorocznym drafcie wybrali z numerem szóstym wychowanka uczelni Texas Tech, Jarretta Culvera. Na papierze wyglądał znakomicie- rozgrywający o wzroście 198 centymetrów, rozpiętości ramion wynoszącej 206 centymetrów, który potrafi zagrać po obu stronach boiska. Jak na razie przeplata lepsze mecze tymi słabszymi. 

Średnie na poziomie 9.1 punktów, 3.4 zbiórki i 1.9 asysty nie robią zbytnio wrażenia. Jeżeli przyjrzymy się skuteczności oddawanych rzutów, to będzie jeszcze gorzej- 39% z gry, 27% za trzy oraz katastrofalne 45% z linii rzutów osobistych. Ofensywnie wygląda tragicznie, a świadczy o tym chociażby fakt, że posiada najgorszy w zespole współczynnik OWS [Offensive Win Shares], który wynosi -1.3. Świadczy to o tym, że przez jego braki na atakowanej połowie Timberwolves zamiast wygrywać mecze, przegrywają je.

Na całe szczęście broniona strona boiska wygląda już znacznie lepiej. Culver wykorzystuje swoje warunki fizyczne, którymi przewyższa innych rozgrywających w lidze. Notuje średnio co mecz 1 przechwyt oraz 0.7 bloku. Może na pierwszy rzut oka statystyki te nie robią aż tak wielkiego wrażenia, ale jeżeli zawęzimy grono zawodników do samych obwodowych, to 0.7 bloku jest piątym najlepszym wynikiem w lidze!

Jak na razie rozegrał parę obiecujących spotkań. Na przykład podczas meczu z Memphis Grizzlies zanotował 24 punkty, na znakomitej skuteczności 8/11 z gry. Ubiegłorocznym mistrzom, Toronto Raptors rzucił 26 punktów, trafiając rekordowe 4 trójki. Warto również wspomnieć o wsadzie nad 213-centrymetrowym Robinie Lopezie, który nie był zbytnio zadowolony z faktu, że pierwszoroczniak zakpił sobie z niego w taki sposób:

Całkowicie nowy zespół

Wymiana Andrew Wigginsa nie była jedynym ruchem kadrowym w ostatnim czasie. Parę dni wcześniej wytransferowali swojego najlepszego zadaniowca, Roberta Covingtona do Houston Rockets razem z podkoszowym Jordanem Bellem. Oprócz tego, wysłali również do Denver Nuggets Shabazza Napiera, Noah Vonleha oraz Keita Bates-Diopa. W wymianę były zaangażowane cztery drużyny, a barwy klubowe zmieniło aż 12 zawodników.

Timberwolves pozyskali w zamian Malika Beasley (utalentowany, młody rzucający obrońca z bardzo dobrym rzutem za trzy punkty) oraz Juana Hernangomeza (wszechstronny, silny podkoszowy) od Denver Nuggets. Oprócz tego, udało im się również uzyskać 31-letniego Evana Turnera oraz pierwszorundowy wybór w drafcie od Atlanty Hawks. 

Warto również wspomnieć o tym, że Timberwolves pozyskali wczoraj wzmocnienie pod koszem w postaci Jamesa Johnsona. W zamian wytransferowali do Miami Heat swojego weterana, Gorgui Dienga, który rozegrał dla klubu aż 498 spotkań (czwarty najwyższy wynik w historii zespołu). Tak prezentuje się aktualny skład drużyny na resztę rozgrywek 2019-20:

Obrońcy: D’Angelo Russell, Jarrett Culver, Josh Okogie, Malik Beasley, Allen Crabbe, Evan Turner
Skrzydłowi: Jake Layman, Juan Hernangomez, James Johnson, Omari Spellman, Jacob Evans 
Środkowy:  Karl Anthony-Towns

Oskar Białkowski

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami