fot. Andrzej Romański / plk.pl
Podobnie jak w Bydgoszczy, w trakcie sezonu nastąpiła zmiana trenera w Toruniu. Cedric Heitz wyciągnął Twarde Pierniki z totalnego dna, wygrywając ostatnie 5 z 7 meczów, finalnie dając utrzymanie w Orlen Basket Lidze. Teraz Francuz wrócił do ojczyzny, gdzie trenuje byłą drużynę Jakuba Schenka – Tours w NM1, czyli w trzeciej klasie rozgrywkowej we Francji. Aż ośmiu obcokrajowców przewinęło się w poprzednim sezonie w barwach toruńskiego zespołu, aż trzech z nich nie dograło sezonu do końca w Polsce, zaś dwóch z nich kontynuuje swoje kariery na polskich parkietach.
Tayler Persons (MKS Dąbrowa Górnicza, Polska)
To jego transfer w głównej mierze przyczynił się do utrzymania Torunia w ekstraklasie, teraz bije rekordy w barwach MKS-u. Amerykanin trzykrotnie kończył mecz z triple-double:
- 13 punktów, 12 zbiórek, 15 asyst z Legią;
- 15 punktów, 11 zbiórek i 12 asyst z Sokołem;
- 13 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst z Arką.
Niemal we wszystkich meczach (16 z 18) miał min. 10 punktów, 7 razy zdobył nawet powyżej 20 “oczek”. Co więcej, ostatnie 5 spotkań zakończył min. z 19 “oczkami” na koncie. Persons jest najlepszym asystującym całej Orlen Basket Ligi, ponad połowa spotkań (11 z 18) w jego wykonaniu to dwucyfrowa liczba asyst – najwięcej 15, czym ustanowił rekord sezonu ligi, jak i swój osobisty kariery. Tyle samo razy zanotował double-double, również najwięcej w całej PLK.
Co prawda Persons miewa momenty, że bardziej szkodzi drużynie, niż jej pomaga. Prawdopodobnie jest zawodnikiem z największą liczbą fauli technicznych, zwłaszcza w końcówkach. Pomimo tego jest ważnym elementem układanki Borisa Balibrei, niejednokrotnie pomógł drużynie w odniesieniu zwycięstwa – MKS z bilansem 10-9 cały czas pozostaje w walce o czołową “ósemkę”.
Statystyki Taylera Personsa (średnio): 18 meczów, 17,7 punktu, 51,4% z gry, 36,7% za 3, 5,1 zbiórki, 9,3 asysty, 1,3 przechwytu
Sterling Gibbs (koniec kariery)
Z początku nie był bardzo przydatny, dopóki Tayler Persons nie dołączył do zespołu i przejął na siebie ciężar rozgrywania. Był trzecim najlepszym strzelcem PLK ze średnią 18 punktów na mecz, przed sezonem związał się umową z Neptunasem Kłajpedą. Od samego początku sezonu notował solidne występy na Litwie – już w debiucie zaaplikował 25 punktów, trafiając siedmiokrotnie, czym zanotował swój rekord kariery w Europie.
Pierwsze 10 z 11 spotkań zakończone z dwucyfrową zdobyczą punktową, już w 1. kolejce zaliczył niepobity do dziś swój osobisty rekord sezonu. Tylko raz, na przestrzeni 13 meczów, nie miał ani jednej celnej “trójki”, gdzie mimo wszystko zanotował minimalny regres względem gry w Twardych Piernikach – z blisko 43 proc. na niecałe 40 proc. Gibbs był także 15. najlepszym strzelcem ligi litewskiej.
Tuż przed nowym rokiem wrócił do ojczyzny z powodów rodzinnych, rozwiązał kontrakt na swoją prośbę i zakończył profesjonalną karierę – w wieku 30 lat…
Statystyki Sterlinga Gibbsa (średnio): 13 meczów, 13,9 punktu, 44,5% z gry, 39,8% za 3, 1,5 zbiórki, 3,5 asysty, 0,8 przechwytu
Stefan Kenić (Arka Gdynia, Polska)
Kolejny obcokrajowiec, który postanowił grać dalej w Polsce – Kenić z początku był jedynym graczem spoza Polski w szeregach Arki, teraz to uległo zmianie. Serb przez sporą część sezonu zmagał się z urazami, wystąpił jedynie w 8 z 19 możliwych meczów. Do momentu spotkania ze Stalą ani razu nie pokazał się z dobrej strony, swoją grą udowadniał raczej, że nie nadaje się do zespołu.
Pomimo wszystkich przeciwności losu, odkupił swoje winy i stał się w końcu przydatnym zawodnikiem. We wspomnianym meczu z brązowymi medalistami poprzedniego sezonu niespodziewanie znalazł się w składzie meczowym, a tym bardziej nikt nie spodziewał się solidnego występu z jego strony – zdobył 17 punktów i był ważną częścią sensacji nad “Stalówką”. Sam w mediach społecznościowych klubu przyznał, że “dziękuje Bogu za powrót do gry w koszykówkę”:
Statystyki Stefana Kenicia (średnio): 8 meczów, 5,6 punktu, 45,5% z gry, 35,7% za 3, 2,3 zbiórki, 0,5 asysty, 0,4 przechwytu
Dallas Walton (bez klubu)
Amerykanin także dołączył do zespołu w trakcie sezonu, był znaczącą postacią w kontekście utrzymania w lidze. Wielokrotnie dawał dobre zmiany pierwszemu środkowemu, nic dziwnego, że dość szybko znalazł klub – już pod koniec czerwca został ogłoszony nowym zawodnikiem izraelskiego Hapoel Gilboa Galil, które spadło z ekstraklasy. To nic, Walton nie rozegrał w tym klubie ani jednego meczu.
Z pewnością tego typu zawodnik ponownie odnalazłby się w Orlen Basket Lidze. Niektóre kluby mają wakat pod koszem – chociażby Stal po kontuzji wykluczającej Damiana Kuliga z gry do końca sezonu lub powrót do Twardych Pierników, gdzie jedynym nominalnym środkowym jest Mate Vucić.
Joey Brunk (bez klubu)
Amerykanin debiutował w Europie w barwach Twardych Pierników i zanotował dobry sezon – zrobił mały krok w tył, podpisując kontrakt w lidze czeskiej w Pardubicach, by następnie z pewnością wykonać kolejne dwa do przodu. To się jednak nie udało, Amerykanin pod koniec października doznał urazu i odszedł z klubu.
Były środkowy toruńskiego zespołu rozegrał łącznie 10 meczów w Pardubicach. Dwukrotnie zanotował double-double z min. 20 punktami w kw. do FIBA Europe Cup, w rozgrywkach ligowych – oprócz meczu, w którym doznał kontuzji – ani razu nie zszedł poniżej 11 “oczek”. Dwa razy zaliczył double-double, w tych kilku spotkaniach udało mi się zaliczyć rekord kariery asyst (5), bloków (3) oraz celnych rzutów za 2 (11).
Statystyki Joey’a Brunka (średnio): 8 meczów, 16 punktów, 57,9% z gry, -% za 3, 8,9 zbiórki, 2,5 asysty, 1,1 bloku
Zanim stery objął Cedric Heitz, w Toruniu kilka “niewypałów” trafił były trener, Milos Mitrović. To dwóch Amerykanów niemalże nieznających realiów europejskiej koszykówki oraz Vasa Pusica, który później uciekł do Wrocławia – przy temacie Śląska dłużej opowiemy o dalszych losach kariery serbskiego strzelca.
Jordan Burns (bez klubu)
Prawdopodobnie jeden z gorszych obcokrajowców, jacy biegali po toruńskich parkietach. Bez żalu pożegnany po czterech kolejkach tułał się po klubach – zaliczył epizod w Szkocji, dokończył sezon w Kanadzie, gdzie po raz drugi rok z rzędu sięgnął po mistrzostwo kraju wraz z London Lightning, będąc czołową postacią zespołu.
Ten sezon rozpoczął we wrześniu w Meksyku, gdzie w czterech meczach zdobył łącznie 14 “oczek”. Długo tam nie zagrzał miejsca, podobnie w Portugalii, gdzie zwolniono go po jednym spotkaniu – w debiucie rzucił 6 punktów. Idealnym określeniem przykładu Burnsa jest nazwanie go “turystą”, w żadnej drużynie nie potrafi zakotwiczyć na dłużej. Interesujące. Jakie zakątki świata jeszcze zwiedzi?
Statystyki Jordana Burnsa (średnio): 1 mecz, 6 punktów, 22,2% z gry, 28,6% za 3, 4 zbiórki, 3 asysty, 3 przechwyty
Marcus Burk (Santa Cruz Warriors, G League)
Amerykanin otrzymał więcej szans niż poprzednik, finalnie po siedmiu meczach rozwiązano z nim kontrakt. Po krótkim epizodzie wrócił do klubu, z którego przyleciał do Polski – do Grand Rapids Gold na zapleczu NBA. Rozegrał tam 18 spotkań, bez większych fajerwerków.
Aktualnie dalej gra w G League, lecz w filialnej drużynie Golden State Warriors – tym bardziej bez szału. Przy 17 rozegranych spotkaniach tylko raz udało mu się przekroczyć “magiczną” granicę 10 “oczek” – wówczas zdobył 11 punktów, to zdecydowanie jego najlepszy mecz w tym sezonie. Polecany przez Rafała Jucia, stawiany na gwiazdę PLK… nie wypalił, a teraz próbuje się przebić na zapleczu NBA – jak na razie, nieskutecznie.
Statystyki Marcusa Burka (średnio): 17 meczów, 3,1 punktu, 31,7% z gry, 22,5% za 3, 1,5 zbiórki, 0,8 asysty, 0,5 przechwytu
Warto wrócić do pierwszego odcinka z tej serii o byłych graczach Astorii Bydgoszcz, już jutro o zespole z najmniejszą ilością obcokrajowców w całej PLK w poprzednim sezonie, czyli GTK Gliwice!
Autor tekstu: Błażej Pańczyk