REDAKCJA

Oceniamy transfery klubów PLK – Anwil, Dziki, Czarni, GTK (część 1)

Oceniamy transfery klubów PLK – Anwil, Dziki, Czarni, GTK (część 1)

Oceniamy transfery wszystkich 16 drużyn Orlen Basket Ligi! Cztery teksty, w każdym opis czterech zespołów. Najpierw patrzymy na Anwil Włocławek, Dziki Warszawa, Icon Sea Czarnych Słupsk oraz GTK Gliwice.

fot. Paweł Pietranik/Dziki

Powoli zmierzamy do końcówki ogłoszeń transferowych. Większość zespołów albo ma już skompletowany skład na nadchodzące rozgrywki, albo jest na finiszu budowy. Seria czterech tekstów – w każdym po cztery drużyny – z oceną dotychczasowej lub zakończonej pracy nad kompletowaniem zespołu na kolejny sezon Orlen Basket Ligi, w skali 1-10. Pierwszy strzał: Anwil Włocławek, Dziki Warszawa, Icon Sea Czarni Słupsk oraz GTK Gliwice. Z prostego względu – na ten moment to jedyne ekipy, które w planach nie mają już kontraktowania kolejnych graczy lub brakuje ewentualnie jednego elementu.

Anwil Włocławek

PG: Luke Nelson (Wielka Brytania), Kamil Łączyński, Bartosz Łazarski
SG: Michał Michalak, Ryan Taylor (USA), Justin Turner (USA)
SF: Karol Gruszecki
PF: Luke Petrasek
C: Nick Ongenda (RPA), D.J. Funderburk (USA), Krzysztof Sulima
Trener: Selçuk Ernak

Zupełnie nowe rozdanie wśród trzykrotnych mistrzów Polski! Nowy trener i pięciu nowych obcokrajowców, którzy w Polsce nigdy nie grali. Zespół był budowany nie dość że w kontekście walki o mistrzostwo Polski, to także powrotu do lepszego wyniku w europejskich rozgrywkach. I trzeba przyznać, że wygląda to co najmniej dobrze. Rozgrywający prosto z EuroCupu, reprezentant Polski Michał Michalak, czy multipozycyjni zawodnicy w postaci D.J. Funderburka (5/4), Ryana Taylora (2/3) lub Justina Turnera (2/1). Do tego znający realia gry o najwyższe cele weterani – Karol Gruszecki, Kamil Łączyński oraz Krzysztof Sulima – będą wsparciem dla liderów tegorocznego Anwilu nawet w kilku/kilkunastominutowych rolach.

Bez Przemysława Frasunkiewicza, bez Victora Sandersa – czy to klucz do przejścia pierwszej rundy w fazie play-off po dwóch sezonach zakończonych na etapie ćwierćfinału w decydującym piątym meczu? Tym razem Anwil jest zbudowany równomiernie, bez jednego znacznego lidera. Na papierze bez dwóch zdań na takiego klaruje się Michał Michalak, jednak tę pałeczkę w każdej chwili mogą przejąć inni. I choć zespół zbudowany w większości bez wielkich nazwisk, ma potencjał na coś więcej niż tylko zawód po serii ćwierćfinałowej. A należy pamiętać, że wciąż mogą zakontraktować jeszcze jednego obcokrajowca za opłatą 100 tys. złotych. Chociaż gdy ten zestaw zawodników zafunkcjonuje, tym razem nie próbowalibyśmy na siłę tego ulepszać.

Ocena: 9

Dziki Warszawa

PG: Rickey McGill (USA), Mateusz Szlachetka, Grzegorz Grochowski
SG: Michał Aleksandrowicz
SF: Janari Joesaar (Estonia), Andre Wesson (USA), Piotr Pamuła
PF: Denzel Andersson (Szwecja), Jarosław Mokros
C: Nick McGlynn (USA), Mateusz Bartosz, Maciej Bender
Trener: Krzysztof Szablowski

Z kolei ubiegłoroczny beniaminek jako pierwszy, jeszcze w czerwcu (!) zakończył budowę składu, stawiając na kontynuację z niemalże całą polską rotacją – wymieniając jedynie Alana Czujkowskiego na Macieja Bendera – oraz środkowym Nickiem McGlynnem. I już na pierwszy rzut oka brakuje Polaka z dużą renomą w polskiej lidze. Spora część to już weterani, których lata świetności już za nimi – w żaden sposób nie próbujemy umniejszać tym zawodnikom, bo nawet w zeszłym sezonie byli ważnym ogniwem drużyny ocierającej się o czołową “ósemkę”. Ale czy to starczy na chociażby powtórzenie tego wyniku, lub co więcej, jego poprawę? Bo zaciąg zagraniczny wiele na to wskazuje! Człowiek od czarnej roboty Janari Joesaar lub chociażby jeden z groźniejszych duetów pod koszem Andersson & McGlynn.

Pozostała dwójka obcokrajowców – Amerykanie McGill oraz Wesson – to na ten moment jeszcze zagadka. Gracze z rocznika 1997, którzy w przeszłości jeszcze nie byli w lepszej lidze niż nasza ekstraklasa. Ostatnio Krzysztof Szablowski trafił z obcokrajowcami i wierzymy, że tym razem nie popełnił żadnej pomyłki. Przyjęło się, że drugi sezon dla beniaminka jest najtrudniejszy – jednak patrząc na całokształt zespołu wierzymy, że nie podzielą losu Sokoła Łańcut w drugim sezonie na najwyższym szczeblu rozrywkowym. Dodatkowo Dziki podejmują wyzwanie gry w Europie i zagrają w lidze regionalnej ENBL – trzymamy kciuki za udane występy!

Ocena: 8

Icon Sea Czarni Słupsk

PG: Loren Jackson (USA)
SG: Alex Stein (USA), Jakub Musiał, Nikodem Klocek, Michał Kozioł
SF: Mateusz Dziemba, Nikodem Czoska, Daniel Słomczyński
PF: Quincy Ford (USA), Michał Nowakowski, Jakub Wasilewski
C: Manny Bates (USA), Szymon Tomczak
Trener: Mantas Cesnauskis

Trzeci sezon gry w PLK dla słupszczan był pierwszym bez awansu do fazy play-off. Duże rozczarowanie przekuto w budowę nowego, lepszego (?) zespołu na kolejne rozgrywki. Choć powyżej możemy zobaczyć aż trzynastu zawodników na kontrakcie, tak w praktyce wydaje się, że jedynie ośmiu z nich będzie stałą częścią rotacji Mantasa Cesnauskisa. Za mało! Doliczając do tego historię z kontuzjami prawdopodobnego pierwszego środkowego Manny’ego Batesa będzie trzeba liczyć na naprawdę stabilne zdrowie lub świetną pracę fizjoterapeutów, aby Amerykanin zagrał pełny sezon bez nawracającego urazu barku. Cały czas jednak Czarni mogą podpisać jeszcze jednego obcokrajowca – w zależności od braków, a te największe wydają się być w strefie podkoszowej, jest szansa poszerzenia rotacji, a przede wszystkim wzmocnienia.

Być może tym razem będziemy mówić o tej drużynie jako “ośmiu wspaniałych”, tak jednak na dłuższą metę może być o to naprawdę trudno. Filigranowy Jackson na rozegraniu, niekoniecznie fizyczni na pozycjach 1/2 Stein oraz Musiał dają razem słaby fizycznie obwód. Czarni przed rozpoczęciem budowy składu zapowiedzieli, że chcą zawodników walecznych, gryzących parkiet i przeznaczonych do szybszej gry. I właśnie takich udało się zakontraktować. Teraz duża rola w tym trenera Cesnauskisa, aby odpowiednio to złożyć w jedną całość i po dwóch słabo wyglądających sezonach przynieść więcej pociechy kibicom i po roku przerwy wrócić do walki o czołową “ósemkę”.

Ocena: 7

GTK Gliwice

PG: Mario Ihring (Słowacja), Kacper Gordon
SG: Matthew Milon (USA), Kuba Piśla
SF: Martins Laksa (Łotwa)
PF: Chris Czerapowicz (Szwecja)
C: Malik Toppin (USA), Łukasz Frąckiewicz, Michał Jodłowski
Trener: Paweł Turkiewicz

Choć GTK ma dziewięciu zawodników, to jednak są w nim spore braki. Trzech polskich zawodników – Kacper Gordon, Kuba Piśla oraz Michał Jodłowski – czekających na przełomowy sezon w ekstraklasie oraz dwóch Amerykanów, którzy w Europie na nieco lepszym poziomie jeszcze nie grali. Dlatego też ten zespół będzie opierał się głównie wokół tej trójki: Ihring oraz pozostający Laksa i Czerapowicz. Duża szkoda, że nie postanowili kontynuować współpracy jeszcze z chociażby Kadre Gray’em, który wciąż jest wolnym graczem na rynku. Liderem polskiej rotacji znów będzie Łukasz Frąckiewicz – z tej roli wywiązał się należycie, jednak jako pierwsza opcja do gry o coś więcej to po prostu za mało. Chcąc nie chcąc, klub z Gliwic przyzwyczaił nas, że co sezon jest w dolnej części tabeli i raczej nie zapowiada się na to, by w tym roku było inaczej.

Choć życzymy temu zespołowi, a przede wszystkim ich wiernym fanom wszystkiego co najlepsze, to jednak zebrana ekipa jest tą kolejną z cyklu “byle się utrzymać”. Sprowadzenie dwóch graczy z niskiego poziomu, Polaków szukających minut na ekstraklasowych parkietach i strzelców, którzy w większości bazują wyłącznie na rzutach z dystansu daje sygnał, że to raczej jeszcze nie ten sezon, by zawalczyć o coś więcej i zamieszać w tabeli. Bo szanse są zawsze, lecz raczej nikłe. Wierzymy jednak w to, że młodzi polscy gracze pod okiem Pawła Turkiewicza dostaną szansę gry i udowodnią swoją wartość, a zestaw obcokrajowców stanie na wysokości zadania i zabierze kilka punktów klubom z czołówki – tak jak zrobiła to poprzednia ekipa.

Ocena: 5

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami