
Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Piąte mistrzostwo w 1997 roku nie przyszło Bykom łatwo. Duet Karl Malone – John Stockton plus doświadczony Jerry Sloan na ławce zmusili drużynę Michaela Jordana do maksymalnego wysiłku. Ostatecznie, po świetnych finałach i rzucie Steve’a Kerra, Chicago Bulls zakończyli serię wynikiem 4-2. Wracając do tamtego sezonu, zwłaszcza końcówki, nie sposób nie docenić roli zawodników drugoplanowych: wspomnianego Kerra, Tony Kukoca i Briana Williamsa. Właśnie – Briana Williamsa!
Trafił do NBA w 1991 roku, wybrany w drafcie z numerem 10 przez Orlando Magic. Mierzący 211 centymetrów środkowy zaliczał tam średnio udane sezony. Bez żalu oddano go do Denver Nuggets, później do Los Angeles Clippers (gdzie miał jednak np. mecz, w którym zdobył 35 punktów), aż w kwietniu 1997 roku, jako wolny agent, podpisał kontrakt z Chicago Bulls.
Phil Jackson szukał kogoś pod kosz, bo zdawał sobie sprawę, że Longley to za mało, szczególnie w starciu z wysokimi Utah Jazz. Zatrudnienie Briana okazało się strzałem w dziesiątkę: 17,7 min. na parkiecie i 6,1 pkt. na mecz to bardzo solidne statystyki w playoff jak na rezerwowego.
Sportowiec z artystyczną duszą
Brian tak naprawdę bardziej był zbuntowanym beatnikiem niż koszykarzem. Tata, Eugene Williams, był liderem zespołu R’n’B the Platters, który miał swoje minuty chwały w latach 70. Mama, Patricia Phillips, pragnęła jednak jeszcze więcej wolności niż to, czego doświadczyła przy swoim mężu. Eugene i Patricia rozwiedli się dość wcześnie, skazując Briana i jego starszego brata Kevina na tułaczkę między dwoma domami.
Brian od zawsze się wyróżniał: kochał poezję, później sam pisał wiersze. Gdy rówieśnicy wieszali na ścianach plakaty Terminatora, on czytał dzieła Nietzschego w lokalnej bibliotece. Koszykówka też była trochę fanaberią – profesjonalne treningi rozpoczął dopiero w dziesiątej klasie.
Talent pozwolił mu z łatwością pokonywać kolejne przeszkody. Debiutant roku w konferencji AAC (wtedy grał jeszcze w uczelni Maryland), świetne występy w Arizona Wildcats – kolejnym przystankiem mogła być tylko NBA.
Miliony i depresja
Mimo dobrych recenzji za grę w Bulls, Brian Williams nie został w Chicago. Detroit Pistons zaoferowali mu ważniejszą rolę w zespole i lepsze pieniądze: 45 mln $ za 7 lat gry.
To była dobra decyzja. Pistons co prawda nie należeli do ścisłej czołówki, ale Brian rozwijał się jako koszykarz. W pierwszym sezonie w “Tłokach” zanotował swoje najlepsze statystyki – 16,2 pkt. i 8,9 zbiórki na mecz. Jednak coraz bardziej tracił kontakt ze światem NBA.
.
Już grając w Orlando walczył z depresją. W drugim sezonie w Pistons jego zachowanie było nie tyle ekstrawaganckie, co czasami niebezpieczne. Pewnego dnia koledzy z zespołu siłą odciągali go od drzwi awaryjnych w samolocie. W czasie lotu.
Zmiana nazwiska na Bison Dele (to z języka Czirokezów – na cześć indiańskich przodków) mieściła się w jego normie. Bomba wybuchła w 1998 roku: Brian Williams zawiesił buty na kołku, rezygnując z olbrzymich pieniędzy, pozostających mu w kontrakcie ponad 36 milionów dolarów. Tak po prostu. U szczytu kariery.
Szaleństwa i tragedia
W Brianie vel Bisonie wygrała dusza beatnika. Romans z Madonną (miała słabość do koszykarzy Bulls…), gonitwa byków w Pampelunie, prowadzenie dyskoteki w Bejrucie, backpacking w Australii – życie bez koszykówki nie musi być nudne. Aż do lipca 2002 roku.
Fakty: 6 lipca 2002 roku wypłynął z tahitańskiego portu Pape’ete katamaran z Bisonem, Kevinem (brat Bisona), Sereną Karlan (dziewczyna Bisona) oraz Betrandem Saldo (kapitanem) na pokładzie. Katamara miał wdzięczną nazwę – „Hakuna Matata” („Nie martw się”)
8 lipca Kevin był widziany przez świadków w porcie Moorea, wraz ze swoją ówczesną dziewczyną Ericą Wiese. Żadnego śladu towarzyszy podróży Kevina.
5 września tego samego roku w Phoenix “Bison Dele” w mennicy chciał kupić złote monety o wartości 152 tysięcy. Okazało się, że osoba podająca się za Bisona to tak naprawdę Kevin, a podpis . Kevin wywinął się z aresztu opowiadając historię o bracie, który zajęty podróżowaniem, wcześniej wysłał go do tejże mennicy.
Krótko po tym incydencie w mediach pojawiało się coraz więcej pytań, o niedających znaków życia Bisonie i jego towarzyszy. Ktoś sobie przypomniał, że po 8 lipca widział Kevina pływającego samego katamaranem.
15 września turyści znaleźli na plaży w meksykańskiej Tijuanie nieprzytomnego Kevina. Okazało się, że przedawkował insulinę. Szybko został przewieziony do szpitala w San Diego, gdzie jednak zmarł 28 września 2002 roku.
Domysły: tuż przed ucieczką do Meksyku Kevin zwierzył się, że zabił swojego brata w obronie własnej. Wszystko miało zacząć się od kłótni o pieniądze, podczas której Bison uderzył przez przypadek Serenę. Ta upadając zraniła się śmiertelnie w głowę. Kapitan Saldo chciał zawrócić do portu, aby powiadomić o zajściu władze i wtedy Bison zamordował go kluczem francuskim. Kevin, obawiając się o swoje życie, zabił Bisona strzałem z pistoletu. Następnie pozbył się ciał w Oceanie Spokojnym.
Elizabeth Castaneda, agentka FBI pracująca nad sprawą, w swoim raporcie przybliżała się jednak do wersji w której Kevin zastrzelił całą trójkę i wrzucił ich martwych do wody. Prawdopodobny motyw: Kevin chciał podszyć się pod brata i przejąć jego majątek.
Oficjalnie: poszukiwania Bisona Dele nie zostały jeszcze zakończone.
Oglądając serial dokumentalny „Last Dance” trudno uwierzyć, że w tamtym zespole Chicago Bulls był równie oryginalny co Dennis Rodman. A jednak.
Daniel Szczypior
.