PZBUK – kursy i transmisje meczów NBA! >>
Skład na nowy sezon Legia zbudowała niemal najszybciej w lidze. Choć w zespole sporo jest znanych nazwisk, jak wracający z Anwilu Jakub Karolak czy były gracz Polpharmy Justin Bibbins, to działacze zaprosili do drużyny także dopiero pracującą na nazwiska młodzież.
– To nowa filozofia klubu. Chcemy podpisywać wieloletnie umowy z młodymi graczami, wychowywać ich, stawiać na nich, by potem czerpać z ich talentu – twierdzi Wojciech Kamiński.
Kulka zamiast Cechniaka
Z trenerem Legii rozmawiam przed jednym z porannych treningów. W hali na warszawskim Bemowie ćwiczy już młodzież Akademii, zjeżdżają się też pierwsi zawodnicy pierwszego zespołu.
Wśród nich nowy gracz, Grzegorz Kulka – Zwróciłem na niego uwagę, oglądając w akcji… Damiana Cechniaka – przyznaje Kamiński. – Szukaliśmy gracza, który wzmocni drużynę pod koszem. Uznałem, że to Grzesiek będzie pasował do nas najlepiej.
Ostatni sezon 24-letni Kulka spędził w Wałbrzychu. Z Górnikiem zajął pierwsze miejsce w I lidze, zdobywał niemal 15 pkt. i zbierał ponad 6 piłek w meczu. Wcześniej wiele lat próbował przebić się do rotacji Trefla Sopot, ale bez efektu.
– Pamiętam, że dwa lata temu, będąc trenerem Stali, namawiałem go na przyjście do Ostrowa Wlkp. Wówczas z mojej propozycji nie skorzystał. Pomyślałem, że może teraz już dorósł do transferu – dodaje trener.
Mierzący 205 cm Kulka w Legii ma być podstawowym graczem na pozycji numer 4. – Chcemy dać mu w Warszawie prawdziwą szansę w ekstraklasie. Wcześniej w niej grywał, miewał epizody, gdy grał 20 minut w meczu, ale chodzi o to, by mógł rozwijać się grając co tydzień. Koszykarsko jest nauczony niemal wszystkiego – czytanie gry, boiskowa inteligencja, rzut to jego atuty. Największe rezerwy ma w motoryce. No i brakuje mu ogrania wśród najlepszych – tłumaczy Kamiński.
Najważniejszy rozwój, nie wynik
Legia z Kulką związała się roczną umową z opcją przedłużenia o 12 miesięcy. Jeszcze dłuższą umowę w Warszawie podpisał Grzegorz Kamiński. MVP mistrzostw Polski do lat 20 z zeszłego sezonu w barwach Arki Gdynia związał się ze stolicą trzyletnim kontraktem.
– Kamiński przeszedł podobną drogę, co Kulka. Choć ma szafę pełną medali, to szansy w dorosłej koszykówce nie dostał. Dla nas to inwestycja. Bardzo na niego liczę, chyba jak wszyscy w klubie – mówi Kamiński.
20-letni Kamiński do tej pory występował na pozycji numer 4. W Legii ma przejść transformację. Trener chce, by były gracz Asseco Arki nauczył się grać na pozycjach 2 i 3. To cel na najbliższy sezon.
– Często trenerzy młodzieżowi stawiając na wynik zapominają o rozwoju zawodnika. Mam wrażenie, że tak było w przypadku Kamińskiego, który mając 2 metry wzrostu i odpowiednią posturę był wystawiamy jako “czwórka”, bo od rówieśników był silniejszy. Ale to było krótkowzroczne, bo w ekstraklasie byłoby mu trudno, o ile w ogóle by było to możliwe, zaistnieć na tej pozycji. Dlatego będziemy rozwijać go w kierunku gry z piłką w ręce, pracować nad rzutem. To zawodnik o atletycznym ciele, instynkcie do zbiórek, a do tego jest jednym z najciężej pracujących w zespole, w sparingach gra dobrze albo bardzo dobrze. Liczę na niego – mówi Kamiński.
Zmienić pozycję na boisku ma także inny legijny talent, Przemysław Kuźkow.
Historia 20-letniego koszykarza spod Warszawy jest jedną z najbardziej sympatycznych w Energa Basket Lidze. Jeszcze dwa lata temu nastolatek łączył grę w II-ligowym GLKS Nadarzyn z pracą na stacji benzynowej. – Szefowa jest w porządku. Jak mam mecz, to nie daje mi dyżuru. Czasami zdarza się, że kończę zmianę o 17, łapię sportową torbę i biegnę, bo o 18 zaczyna się mecz, a koledzy z zespołu już się rozgrzewają – opowiadał mi wówczas.
Kuźkow już nie tylko rzuca
Już wtedy widać było po nim wielki talent, w jednym meczu potrafił zdobyć 55 punktów. W zeszłym sezonie, już będąc graczem Legii u Tane Spaseva, skupił się tylko na koszykówce. Wiecznie uśmiechnięty chłopak zaczął od trafionego buzzer beatera w debiucie w FIBA Eurocup z fińską Katają, a potem nie było gorzej. W lidze zaskakiwał skutecznością z dystansu (ponad 36 proc.), średnio w osiem minut zdobywał 3,4 pkt.
– Chcemy ukierunkować go w stronę gry z piłką w ręce, na pozycjach 1-2, a nie tylko w roli strzelca. To może być dłuższy proces, bo do tego dochodzi praca w obronie, nad którą także Przemek musi mocno pracować – dodaje Kamiński.
Kuźkow w przerwie miedzy sezonami trenował sporo indywidualnie, pod okiem asystenta Marka Zapałowskiego. Podobnie jak inny gracz z Warszawy, 19-letni środkowy Jakub Sadowski.
– Ile ja się na niego nadenerwowałem w trakcie ostatnich sparingów… – zawiesza głos Kamiński. – Ale to dla jego dobra. Powtarzam mu, że jeśli przestanę na niego krzyczeć i go poprawiać, to znaczy, że przestało mi na nim zależeć.
Choć Sadowski w ekstraklasie zadebiutował już w sezonie 2017/18, to częściej wypełniał protokół, siedząc na końcu ławki rezerwowych i bijąc brawo kolegom, niż biegając po parkiecie.
– Czasami pech jednego jest szansą drugiego. Z gry wypadł Earl Watson i Kuba automatycznie “wskoczył” w minuty czwartego wysokiego gracza. Przed nim jednak tytaniczna praca, by spełnić oczekiwania. Ale cieszę się, że jest z nami, bo to wychowanek Legii. Chcemy pokazać, że z naszej Akademii można trafić do ekstraklasy, że stawiamy na graczy z Warszawy i okolic – tłumaczy Kamiński.
Jak latać niczym “Sokół”
Przed sezonem do stolicy wrócił też Benjamin Didier-Urbaniak. 19-latek jest wychowankiem Polonii Warszawa, ale ostatnie lata spędził w Trójmieście w barwach Trefla Sopot. Teraz ma łączyć grę w Akademii z treningami z pierwszą drużyną.
– Przed nim dużo pracy, przede wszystkim w sferze mentalnej. Musi nauczyć się twardości gry i jakości treningu. Jeśli na treningach ktoś pracuje na 50 proc., to na meczu nie da z siebie stu – mówi trener Legii.
Za wzór dla legijnej młodzieży podaje wychowanka MKS Pruszków, reprezentanta Polski, Michała Sokołowskiego. – Nie było tak, że Sokół zostawał godziny po treningach. Wystarczyło, że dawał z siebie maksa na treningach, a na meczach latał nad koszami.
Kto ma szansę stać się gwiazdą Legii? – Nie nastawiam się, że ktoś z młodych chłopaków zacznie rzucać po 30 punktów w meczu. Mamy plan na naszą młodzież. Ktoś może otworzy się w następnym sezonie, ktoś już w najbliższym – kończy trener.
Piotr Wesołowicz
Autor jest dziennikarzem Gazety Wyborczej