REDAKCJA

Oliver Vidin – on naprawdę odmienia Śląsk

Oliver Vidin – on naprawdę odmienia Śląsk

„Wstań, unieś głowę, wsłuchaj się w słowa. Pieśni o Małym Rycerzu”. Pieśń znana z hal siatkarskich już niedługo może zagościć na meczach Śląska Wrocław. I to nie w chwilach słabości, ale w uznaniu dla pracy trenera Olivera Vidina. Pod jego wodzą drużyna 17-krotnego mistrza Polski wygrała 6 z 9 spotkań i jest na dobrej drodze, aby awansować do fazy play-off.
Oliver Vidin / fot. Krzysztof Cichomski, King Szczecin

Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>

Tuż po podpisaniu umowy z Oliverem Vidinem jedynymi zwolennikami tego ruchu byli chyba znajomi i najbliższa rodzina trenera. No i oczywiście włodarze Śląska, którzy liczyli na to, że serbski trener poprawi grę zespołu. Trudno za to było szukać entuzjazmu wśród kibiców. Oczywiście nikt nie kwestionował konieczności przeprowadzenia zmiany. Jednak fani spodziewali się raczej innego kandydata. Kogoś pokroju Jacka Winnickiego czy Wojciecha Kamińskiego, czyli trenera o uznanym warsztacie na polskim rynku. 

Olivera Vidina niektórzy porównywali do fińskiego trenera Jukki Toijali, który w zeszłym sezonie prowadził Trefla Sopot. Wielu kibiców zwracało uwagę na niezbyt bogate CV Serba. Vidin pracował w państwach, nazwijmy to delikatnie, „mało koszykarskich”, co powodowało, że nie wydawał się idealnym kandydatem na stanowisko pierwszego trenera Śląska Wrocław. Nic dziwnego, że kibice z niepokojem oczekiwali nadchodzących spotkań.

Pozytywne zaskoczenie

Rzeczywistość okazała się jednak całkiem dobra. Oliver Vidin zaczął pracę we Wrocławiu od domowej porażki z drużyną Startu Lublin i była to jedna z zaledwie trzech porażek Śląska w ostatnich 9 kolejkach. Pozostałe dwie nastąpiły z drużynami Stelmetu Enei BC Zielona Góra i Polskiego Cukru Toruń, czyli faworytami do zwycięstwa w całych rozgrywkach. Warto dodać, że w Zielonej Górze Śląsk przegrał zaledwie 5 punktami, tracąc przy tym 83 punkty.

Najważniejsze jednak okazały się zwycięstwa z bezpośrednimi rywalami do miejsca w fazie play-off. Zespół Vidina wygrał rewanżowe spotkania z HydroTruckiem Radom i Kingiem Szczecin. Drugie z wymienionych zwycięstw było szczególnie ważne, ponieważ przez większą część meczu Śląsk przegrywał, ale dzięki rewelacyjnej IV kwarcie odniósł zwycięstwo i dodatkowo ma lepszy bilans w dwumeczu, co może mieć olbrzymie znaczenie w ostatecznym układzie tabeli. 

Poza tym Śląsk pod wodzą Vidina, bez większych problemów, ograł BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski, a także zwyciężył w meczu z Enea Astorią Bydgoszcz. Oczywiście te zwycięstwa nie gwarantują udziału w fazie play-off, ale stanowią solidny handicap przed rewanżami.

Progres Śląska najlepiej zobrazować za pomocą tabeli. Od momentu przyjścia Vidina zespół z Wrocławia ma bilans 6-3 i jest 3. najlepszym zespołem w lidze. Lepszy bilans mają tylko Stelmet i Anwil (Polski Cukier Toruń w tym czasie zagrał 7 spotkań, przy założeniu dwóch zwycięstw byłby w tabeli przed Śląskiem Wrocław). Co ciekawe zespół pod wodzą poprzedniego duetu trenerów Adamek-Grygowicz, miał dokładnie odwrotny bilans i po 9 kolejkach plasował się na 10. miejscu w tabeli Energa Basket Ligi.

Statystyki poszły w górę

Śląsk po zmianie trenera zdobywa średnio o 3,1 punktu na mecz więcej niż za kadencji Adamka (89,7 vs 86,6 pkt/mecz). Nie licząc pierwszego meczu ze Startem oraz meczu ze Stelmetem średnia punktowa jest jeszcze bardziej imponująca i wynosi aż 94,1 punktu na mecz.

Poprawie uległa gra zespołowa. W pierwszych dziewięciu meczach Śląsk notował średnio 17,3 asysty na mecz, po zmianie trenera to 20,7 asysty na mecz. Indywidualnie prym w tej dziedzinie wiedzie oczywiście Kamil Łączyński, który za kadencji Vidina notuje przeciętnie 6,8 asysty na mecz i jest najlepiej podającym nie tylko w drużynie Śląska, ale także w całej Energa Basket Lidze (6,6 asysty na mecz).

Poprawiła się również gra zespołu na tablicach. O ile liczba zbiórek w obronie nie uległa zmianie to zbiórki w ataku wzrosły o ponad 2 zbiórki na mecz (7,7 vs 9,8). Tutaj na największe pochwały zasługuje Michael Humphrey. Amerykanin od momentu przyjścia Vidina stał się jednym z liderów zespołu. Za kadencji trenera Adamka zdobywał średnio 6,2 punktu na mecz i raczej był tym Michaelem, którego pamiętaliśmy z występów w drużynie Stelmetu Enei BC Zielona Góra. 

Po zmianie trenera Humphrey zdobywa średnio aż 15,2 punktu, a w ostatnim meczu z Kingiem Szczecin ustanowił indywidualny rekord punktowy w Energa Basket Lidze zdobywając aż 32 punkty. Amerykański środkowy poprawił również grę na tablicach, dzięki czemu notuje średnio 7,8 zbiórki na mecz (w pierwszych 9 meczach było to zaledwie 2,8 zbiórki na mecz).

Trener Vidin pokazał, że każdy z zawodników może odgrywać w jego zespole bardzo ważną rolę, nawet jeśli statystycznie gra gorzej niż poprzednio. Przykładem może być Mathieu Wojciechowski, który zdobywa mniej punktów niż za kadencji duetu Adamek-Grygowicz (12,8 obecnie vs 14,7 poprzednio), ale notuje za to więcej asyst (2,14 vs 1,88). Ważnym graczem pozostał również Jakub Musiał. Młody zawodnik, podobnie jak na początku sezonu, pełni rolę zadaniowca, z której bardzo dobrze się wywiązuje. Jego agresywne krycie idealnie wpisuje się w założenia trenera Vidina, który po przyjściu do Wrocławia zapowiadał, że położy nacisk na indywidualną obronę.

Zmiany nie zawsze bywają dobre, ale póki co wydaje się, że Śląsk Wrocław podjął znakomitą decyzję z zatrudnieniem trenera Olivera Vidina. Pod wodzą Serba drużyna z Wrocławia zaczęła odnosić przekonujące zwycięstwa, poprawiła grę na tablicach oraz gra bardziej zespołowo. 

Trener Vidin od samego początku podkreślał, że jego celem jest awans do fazy play-off już w pierwszym sezonie po powrocie do Energa Basket Ligi. I póki co jest na najlepszej drodze do realizacji celu. Jeśli Śląsk utrzyma taki poziom gry, to o obecność w gronie najlepszych ośmiu drużyn EBL powinien być raczej spokojny. A jak będzie naprawdę? Cóż, pożyjom uVidin.

Michał Szczyżański

.

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami