Faworyt z Zielonej Góry znów rozkręcał się powoli, ale na koniec nie było wątpliwości, kto jest drużyną o klasę lepszą. Stelmet Enea pokonał AZS Koszalin 97:80 i w lidze ma bilans 2:0.

W takich butach w NBA błyszczy Kyrie Irving >>
Te powolne początki zielonogórzan to jeszcze spadek z poprzednich sezonów. Także w środę AZS Koszalin prowadził w pierwszych minutach, było nawet 23:18 dla „Akademików” po 1. kwarcie, w której bardzo dobrze wyglądał m.in. Greg Surmacz.
Tym razem Stelmet wziął się w garść i zaczął grać na poważnie wcześniej niż w spotkaniu z MKS Dąbrowa. Odzyskał prowadzenie i kontrolę nad meczem w drugiej kwarcie, kiedy AZS niemal w pojedynkę ogrywał Markel Starks. Amerykanin rzucił 18 pkt. do przerwy, a cały mecz zakończył na fantastycznej skuteczności 9/10 z gry. Do 22 punktów w meczu dodał 6 asyst i 3 zbiórki.
Dobrą formę na początku sezonu potwierdzili też dwaj kolejni panowie „S”. Boris Savović (18 pkt.) i Michał Sokołowski (16 pkt.) również imponowali skutecznością, łatwo punktując przeciwko – coraz słabszej z każdą minutą – obronie „Akademików”.
AZS w ligowym debiucie z tak silnym rywalem nie miał szans, na jego ocenę przyjdzie zapewne czas po bardziej wyrównanych meczach. Warto zauważyć 15 punktów Macieja Kucharka, byłego zawodnika Stelmetu, oby – wbrew obawom niektórych – polscy zawodnicy w Koszalinie jednak odgrywali znaczące role. Goście trafili bardzo dobre 10/20 z dystansu, ale zdecydowanie przegrali rywalizację na tablicach.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
W takich butach w NBA błyszczy Kyrie Irving >>