– Patrzę, w samolocie siedzi Zbigniew Boniek. Podszedłem, przedstawiłem się, a on mówi: „Właśnie o panu czytam we włoskiej gazecie” – mówi pierwszy polski koszykarz w Serie A.
Szukasz butów retro – sprawdź w Sklepie Koszykarza >>
Ostatnio Paweł Kikowski, Dardan Berisha i Michał Michalak, wcześniej Aleksander Czyż czy Jakub Wojciechowski oraz oczywiście Łukasz Koszarek, Szymon Szewczyk, Adam Wójcik, Filip Dylewicz czy Michał Ignerski – wielu naszych koszykarzy grało we Włoszech.
Ale mało kto pamięta, że we wrześniu 2001 roku szlaki przecierał im Piotr Karolak.
Urodzony w 1969 roku wychowanek AZS Lublin w latach 90. był czołowym strzelcem ekstraklasy grając w rodzimym klubie, ale przede wszystkim w Stali Stalowa Wola i Zagłębiu Sosnowiec. W sezonie 1994/95 rzucał nawet po 18,5 punktu na mecz. Przy wzroście 204 cm był raczej „uziemionym” środkowym lub prototypem rozciągającej grę czwórki – dobrze czuł się przodem do kosza, trafiał z dystansu.
Internet, Buenos Aires, Zbigniew Boniek
W 2001 roku AZS z Karolakiem spadł z PLK. Przyszłość lubelskiego klubu nie była znana, propozycje z Polski nie były satysfakcjonujące, więc 32-letni koszykarz sam zaczął sobie szukać pracy. – Do lubelskiego klubu przyszła oferta z zawodnikami od jednego z agentów, a ja odesłałem ją z pytaniem, czy ten człowiek nie chciałby mnie także reprezentować. No i on chciał, zaczął szukać mi klubu – opowiada Karolak.
Propozycje były, ale dość egzotyczne. – Byłem już bliski zdecydowania się na wyjazd na cały sezon do Argentyny, do Buenos Aires. Ale w ostatniej chwili pojawiła się opcja z Violi Reggio Calabria. Szybko podpisałem kontrakt, klub przysłał mi bilet lotniczy do Rzymu.
– Leciałem jednym samolotem ze Zbyszkiem Bońkiem, on wracał do domu do Włoch. Podszedłem do niego w samolocie, przedstawiłem się. „Nazywam się Piotr Karolak, jestem koszykarzem, właśnie lecę do Włoch, grać w Serie A”. A on mówi: „O, właśnie czytam o tobie we włoskiej gazecie” – mówi PolskiKosz.pl były reprezentant Polski.
W Rzymie Boniek podwiózł Karolaka taksówką do hotelu, tam obaj wypili po kawie, zaraz przyjechała też drużyna z Sycylii. A raczej jej przejściowa wersja, bo klub miał kłopoty organizacyjne, właśnie wycofał się sponsor, Viola została bez pieniędzy i zawodników. Sprowadzenie Karolaka było elementem szybkiej budowy zespołu.
Karolak vs Garbajosa
W Rzymie, w meczu z Virtusem, trener Massimo Bianchi wystawił głównie juniorów i przegrał 48:114. Karolak w tym meczu jeszcze nie zagrał, jego debiut przypadł na spotkanie z wielkim Benettonem Treviso, który na przełomie wieków był czołowym zespołem Europy.
Przeciwko komu zagrał Karolak? Wśród rywali byli m.in. Tyus Edney, Jorge Garbajosa, Siergiej Czikalkin czy Riccardo Pittis. Ale środkowy z Lublina niczym się nie zrażał, w debiucie zdobył 14 punktów (5/7 z gry, 2/3 za trzy, 2/4 z wolnych), zaliczył 5 zbiórek. Viola przegrała 72:90.
– Trema była, ale bez przesady, przestraszony nie byłem. Udany debiut, to kwestia charakteru, umiejętności szybkiej adaptacji i dostania poważniejszej szansy, wielu minut. Przykłady Pawła Kikowskiego i Michała Michalaka pokazują, że dobry gracz z PLK może wejść dobrze do takiej ligi – mówi teraz Karolak.
Do Belgii na Puchar Koracza
Serie A była dla niego innym światem. – W porównaniu z PLK to był wręcz kosmos – na treningi przychodziłem w garniturze, sprzęt podsuwano nam pod nos, mieliśmy w zasadzie wszystko. Przed podpisaniem kontraktu przebadano mnie jak nigdy w życiu, okazało się nawet, że mam zdrowie nie 32-letniego mężczyzny, ale o cztery lata młodszego – wspomina Karolak.
Bajka nie trwała jednak długo, jego przygoda z Seria A skończyła się po trzech spotkaniach (średnio 13,0 punktu oraz 6,0 zbiórki). – To była jednak Sycylia, jej najbliższe okolice, masa dziwnych interesów, Człowieka, który wyłożył pieniądze na klub, zamknęli do więzienia, kasa się skończyła. Pożegnaliśmy się, ale szybko pojawiła się oferta z Belgii.
– Do Union Mons-Hainaut wzięto mnie na Puchar Koracza, ale szybko z tych rozgrywek odpadliśmy. A że lidze było ograniczenie dla obcokrajowców, to mi podziękowano. Zagrałem w sumie sześciu spotkaniach, z każdym coraz krócej. Kontrakt był gwarantowany do końca sezonu, zapłacono mi jeszcze za dwa miesiące, dostałem furę sprzętu – wspomina Karolak.
Francja na zakończenie
32-letni gracz wrócił do AZS Lublin, do I ligi. Ale sezon 2001/02 skończył we Francji. – Dostałem ofertę z Pro B, w maju i czerwcu grałem w Aix-Maurienne. A potem spędziłem jeszcze cały sezon w CEP Poitiers.
Po powrocie do Polski w 2003 roku Karolak zamierzał kończyć karierę, ale rozegrał parę spotkań w barwach AZS, wtedy szykującego się do rozgrywek w lidze regionalnej, by niemal z dnia na dzień znaleźć się w Starcie Lublin, który grał wówczas w ekstraklasie. Karolak nie wrócił jednak do gry, lecz został drugim trenerem u boku Arkadiusza Czarneckiego.
– Ta historia z Włochami? Przypadek, nie przypadek – grunt, że mogę o sobie powiedzieć, że byłem pierwszym polskim koszykarzem we Włoszech. Takim naszym odpowiednikiem Zbigniewa Bońka – śmieje się teraz Piotr Karolak.
Łukasz Cegliński