Świetna skuteczność, wysoka liczba asyst, drużyna, która tylko wygrywa – Piotr Pamuła, kapitan MKS Dąbrowa Górnicza, ma wymarzony początek sezonu.
Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>
W sobotnim meczu z Anwilem 26-letni strzelec zdobył 14 punktów trafiając m.in. 4 z 6 trójek, a do tego dodał 5 asyst. I właśnie skuteczność oraz podania są jego znakiem firmowym na początku sezonu – Piotr Pamuła ma średnio 11,0 punktu, 6,0 asysty i 7/12 z dystansu.
– Spokojnie, spokojnie. Forma jest, ale najważniejsze, to się nie podniecać i utrzymać ją jak najdłużej – mówi koszykarz, który najwyraźniej przesiąkł już retoryką trenera Drażena Anzulovicia. Chorwat, po udanym okresie przygotowawczym, apelował w klubie, by zejść na ziemię.
Ale fakty są takie, że Dąbrowa na razie tylko wygrywa – do 10-0 w sparingach zespół z Zagłębia dodał 3-0 w lidze. W sobotę pewnie pokonał Anwil 70:56. – Ale nie było żadnego podniecania się w szatni, trener od razu zaczął mówić o następnym meczu – mówi Pamuła.
– Rozegraliśmy raptem trzy spotkania, tylko jedno z mocniejszym rywalem. Jak mówi trener – trzeba chodzić po ziemi. Przed sezonem ustaliliśmy sobie, że nie mówimy o dalekich celach, tylko chcemy wygrać każdy kolejny mecz.
Wakacje, czyli praca
Pamuła od zawsze był kandydatem na świetnego strzelca, w wieku 21 lat grał nawet na EuroBaskecie na Litwie. Potem jednak miał poważne problemy z kontuzjami, więcej się leczył niż grał. Teraz od dłuższego czasu czuje się dobrze i to widać.
– Wakacje przepracowałem bardzo solidnie, żaden ból nie doskwierał. Tylko trening i odpoczynek, nie potrzebowałem żadnych zabiegów. Po sezonie zrobiłem sobie 14 dni przerwy, a potem – przygotowania fizyczne w Dąbrowie, koszykarskie treningi w Stalowej Woli z Jackiem Jareckim, Rafałem Sobiło czy Michałem Gabińskim, a potem jeszcze kilka tygodni na Get Better – opowiada.
Pamuła do Dąbrowy przyszedł rok temu, z Anzuloviciem pracuje już od kilku miesięcy. Z tego względu jest mu łatwiej – poznał wymagania trenera, wie, jak zachowywać się na boisku w jego systemie gry. – Pierwsza zasada: żeby grać, trzeba bronić. A druga to zespołowe granie. Mijamy, podajemy, rzucamy z czystych pozycji. To działa.
Minut będzie mniej
Pamuła wykorzystuje też fakt, że na jego pozycji nie ma gracza z USA. Miał być i pewnie będzie, ale na razie i Alex Hamilton, i Charlie Westbrook wrócili do domu. Dzięki temu rzucający spędza na boisku aż po 31 minut w meczu, najwięcej z drużyny.
– Jak zawodnik z USA dojdzie, to mój czas gry pewnie się zmniejszy – trener Anzulović woli, by koszykarze grali krócej, ale na większej intensywności. Nie przeszkadza mi to, jestem zadowolony, drużyna wygrywa – mówi Pamuła.
We wtorek w Dąbrowie Górniczej nieoczekiwany mecz na szczycie – MKS (3-0) podejmuje Polski Cukier Toruń (2-0). I goście w planie meczowym na pewno wysoko mają napisane: „Zatrzymać Pamułę”.
ŁC