REDAKCJA

Pogrom w Warszawie? Mało powiedziane!

Pogrom w Warszawie? Mało powiedziane!

Kibice wicemistrzów Polski nie mają powodu do radości. Legia zagrała dziś prawdopodobnie najgorszy mecz w sezonie, przegrywając ze Stalą 96:68.
fot. Marcin Bodziachowski / legiakosz.com

Co to było? Legia wręcz nie istniała w tym spotkaniu. Po pierwszej połowie “Stalówka” prowadziła 53:29. Warszawianie grali słabo, ale piętnastominutowa przerwa często jest okazją do nowego impulsu i odwrócenia losów meczu. Tak tym razem nie było. Trzecią kwartę również należy znacząco zapisać na konto ekipy z Ostrowa Wielkopolskiego. Gospodarze prezentowali się tak słabo, że część kibiców przedwcześnie opuściła halę, o czym podczas transmisji wspomniał duet komentatorski. W kwarcie numer cztery do cudu nie doszło. Stal ostatecznie wygrała w Warszawie różnicą prawie 30 oczek.

Pierwsza piątka “Legionistów” nie miała dziś wsparcia z ławki. Nie licząc naprawdę dobrze spisującego się Grzegorza Kamińskiego, wszyscy pozostali rezerwowi zdobyli łącznie… 3 punkty. Dla porównania – wchodzący z ławki koszykarze “Stalówki” zanotowali w tym samym meczu 47 oczek! Równie duża przepaść była widoczna pod względem prób z dystansu. Stal trafiła 18 trójek, Legia – tylko 6.

– Co to się stało? – pytał Grzegorza Kamińskiego Marcin Muras. – Nie weszliśmy skoncentrowani. Odpuszczaliśmy wszystkie piłki, co pokazała statystyka zbiórek. Mogę tylko przeprosić kibiców, takie mecze nie powinny się zdarzać, szczególnie u nas w Warszawie – mówił koszykarz.

Po czternastu meczach Legia z bilansem 8-6 zajmuje piąte miejsce w tabeli. Trzy lokaty wyżej jest zespół z Ostrowa Wielkopolskiego, który wygrał dotychczas dziesięć ligowych spotkań.

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami