W pierwszym sparingu przed EuroBasketem rozbiliśmy grających bez gwiazd sąsiadów 101:68. Obok świetnego Mateusza Ponitki (22 punkty), formą imponował także Damian Kulig (21).
EuroBasket, PLK, NBA – typuj i wygrywaj kasę! >>
Polacy zaczęli ustawieniem Łukasz Koszarek, Adam Waczyński, Mateusz Ponitka, Aaron Cel i Damian Kulig, i zaczęli od mocnego uderzenia. Zanim się Czesi obejrzeli, Biało-Czerwoni wygrywali 17:2 – świetnie grał Mateusz Ponitka, który zdobył 9 z 12 pierwszych punktów zespołu, ale każdy z podstawowych graczy miał wpływ na to, że piłka krążyła szybko i dobrze, obrona była solidna, punkty zdobywaliśmy seriami.
Gdy na boisku zaczęli pojawiać się zmiennicy – w drugim rzucie byli to A.J. Slaughter, Adam Hrycaniuk, Przemysław Zamojski, Tomasz Gielo i Karol Gruszecki, a następnie Aleksander Czyż i Michał Michalak – gra zaczęła siadać, stała się szarpana. Ale to jak w sparingu, szczególnie tym pierwszym. Po kilkunastu dniach ciężkiego trenowania w Wałbrzychu nie można było wymagać od mniej zgranych piątek nie wiadomo czego.
Wiadomo też, że Mike Taylor wciąż nie może korzystać z dwóch pewniaków do gry na EuroBaskecie – leczących kontuzje Macieja Lampego i Przemysława Karnowskiego. W piątkowym meczu nie wystąpił też Michał Sokołowski, który ma lekko podkręconą kostkę.
Czesi – osłabieni brakiem najlepszych Tomasa Satoranskyego oraz Jana Veselyego – zmniejszyli straty do 19:30, bo kilka razy zawalczyli na atakowanej desce i pobiegli do szybkiego ataku po błędach Polaków. Ale gdy na boisko wrócili Ponitka, Koszarek, Waczyński, nasza przewaga znów szybko wzrosła – po trójce Ponitki, który do przerwy miał 17 punktów (6/7 z gry, 3/3 za trzy), po 20 minutach było 44:26.
Po przerwie bardzo dobrze zaczął Kulig, zresztą bardzo imponujący dynamiką – zdobył 7 punktów z rzędu, prowadzenie Biało-Czerwonych znów utrzymywało się powyżej 20 „oczek”. Nie zmieniały go pojedyncze udane akcje Czechów, szczególnie ścięcia za plecy obrońców po linii końcowej.
W 27. minucie było nawet 67:36 po dwóch kolejnych trójkach Gruszeckiego i Zamojskiego, a po chwili, po punktach świetnie odnajdującego się pod koszem Kuliga (5/7 z gry, 10/11 z wolnych) – nawet 74:41.
W ostatniej części nastał już czas głębokich rezerwowych i debiutantów – zagrali m.in. Andy Mazurczak, Filip Matczak i Mathieu Wojciechowski. Ten pierwszy pokazał kilka fajnych podań z kozła, a drugi z trzecim m.in. efektowną kontrę – Matczak podał przez całe boisko, Wojciechowski wsadził piłkę do kosza. Matczak dobrze sprawdził się także w roli punktującego (11 “oczek”).
W sobotę Polacy ponownie zagrają z Czechami, ale ten mecz będzie już zamknięty dla publiczności.
Polska – Czechy 101:68 (26:13, 18:13, 32:19, 25:23)
Pełne statystyki z meczu – TUTAJ.
ŁC