
fot. Andrzej Romański / plk.pl
Czym w ogóle jest ten słynny już Mecz Kaszubski? Organizatorzy zapowiadali go jako święto koszykówki. Zresztą, to była już 8. edycja tego wydarzenia. Cytując stronę internetową Trefla: – Od rozgrywek 2015/2016 nasza hala wypełnia się tysiącami uczniów uczących się języka kaszubskiego, którzy do hali na granicy Sopotu i Gdańska przyjeżdżają w ramach finału konkursu plastycznego „Aktywne Kaszuby”. Do tego wiele atrakcji, konkursy z nagrodami oraz nowości w klubowym sklepiku. Krótko mówiąc – działo się!
Aby faktycznie zachęcić tamtejszych kibiców do ponownego przyjścia na trybuny, potrzebne było zwycięstwo w wykonaniu gospodarzy. Tak też się stało! Sopocianie prowadzili w tym meczu przez ponad 35 minut. Finalnie różnica wyniosła 8 oczek (77:69), choć mogła być dużo większa, gdyby Trefl skuteczniej wykorzystywał akcje z ponowienia. 15 zbiórek w ataku i zdominowana rywalizacja pod obręczami przełożyła się na zaledwie 5 dodatkowych punktów.
Legia w końcówce musiała radzić sobie bez Christiana Vitala, który opuścił parkiet z powodu dwóch przewinień technicznych na koncie. Trudno jednak określić, jaka jest ta niepisana zasada, że w FIBA Europe Cup warszawianie wygrywają wszystko, co możliwe, a na krajowym podwórku mają bilans 4-4. Z kolei drużyna Żana Tabaka po sobotnim zwycięstwie również ma 4 wygrane na koncie. Co ciekawe, najlepszym punktującym Trefla był… Jakub Schenk, którego transfer ogłoszono raptem kilka dni temu. Zdobył 16 oczek i 2 asysty. Ba, w nieco ponad 16 minut!
Z kolei wrocławianie znów cieszą się z ligowej wygranej. To już drugie zwycięstwo z trenerem Jackiem Winnickim przy linii bocznej. Łatwo jednak nie było. Szczególnie że Dziki rozpoczęły w sposób wręcz idealny, bo od prowadzenia 9:0! Jak się okazało – warszawianie najlepiej będą wspominali chyba właśnie pierwszą kwartę.
Wynik diametralnie zmienił się po 15-minutowej przerwie. W szatni WKS-u być może padło kilka mocnych słów, zespół wrócił na parkiet wyraźnie zmotywowany. 33 oczka w trakcie jednej kwarty! Punktowanie rozłożyło się tak naprawdę na wszystkich, to nie było show jednego człowieka. Świetny fragment gry Śląsk przypieczętował dwoma trójkami – Nizioła i Kolendy.
Ale to nie był koniec! Beniaminek zaliczył zryw i na minutę przed końcem meczu tracił do rywali zaledwie 6 punktów. I choć na linię rzutów wolnych nawet czterokrotnie powędrował Matt Coleman, to Dziki tego spotkania już nie wygrały. 78:72 na korzyść wicemistrzów Polski. Najlepszy punktujący wśród zwycięzców? Uwaga. Artsiom Parakhouski i jego double-double! 17 punktów, 10 zbiórek.