fot. Andrzej Romański / plk.pl
Gdyby dla Śląska obecny sezon w EuroCupie już się zakończył, nikt by z tego powodu nie rozpaczał. To trzeci rok w tych rozgrywkach, ale ten jest szczególnie nieudany. Napięty harmonogram sprawia, że nie ma czasu na odpoczynek. Niemal w każdym tygodniu Śląsk ma zaplanowane dwa spotkania.
Zaledwie 23 grudnia oglądaliśmy starcie WKS-u z Treflem we Wrocławiu, a już cztery dni później drużyna Jacka Winnickiego grała w Salonikach z tamtejszym Arisem, czyli piątą w tabeli ekipą w lidze greckiej i EuroCupie. Niełatwe zadanie. Ewentualne zwycięstwo? Marzenie ściętej głowy.
Szczególnie z takimi brakami w składzie. Co prawda sytuacja jakkolwiek się polepszyła, bowiem do składu wrócił Daniel Gołębiowski. Od razu trafił do pierwszej piątki, ale jego skuteczność z gry finalnie wyniosła 1/6. Warto podkreślić, że w protokole meczowym pojawiły się nazwiska McCulluma i Nizioła, ale na ich występy trzeba będzie jeszcze poczekać.
Już po kilku minutach od rozpoczęcia rywalizacji Grecy uzyskali dwucyfrową przewagę. Można powiedzieć, że właśnie pierwsza kwarta nadała rytm całemu spotkaniu – Śląsk nie zdołał objąć prowadzenia i aż do syreny końcowej męczył się z różnicą punktową, przy której trudno było nawiązać zawziętą rywalizację. Taka sytuacja była również efektem słabej skuteczności za trzy. Dla przykładu – WKS trafił z dystansu po raz pierwszy dopiero w połowie drugiej kwarty. Do przerwy skuteczność wynosiła 2/9.
Po zmianie stron nic nagle się nie zmieniło. Były lepsze i gorsze momenty, ale to jedynie przebłyski, biorąc pod uwagę 40-minutowy mecz. Godny pochwały był początek czwartej kwarty. Z niekorzystnego 54:74 Śląsk doprowadził do wyniku 67:78. Wtedy z kolei wyróżniał się Joe Bryant – finalnie drugi najlepszy strzelec całego zespołu. Ostatecznie wrocławianie przegrali z Arisem 71:93.
Przechodząc do indywidualności. Najlepszym punktującym Śląska był Hassani Gravett. Amerykanin zdobył aż 25 punktów, a to wszystko przy naprawdę dobrej skuteczności. Podczas transmisji Rafał Juć podzielił się jednak informacją, że do niedawna ze Śląskiem łączony był Markel Brown – były zawodnik m.in. Brooklyn Nets. 31-latek wybrał ofertę Napoli, czyli zespołu prowadzonego przez Igora Milicicia. Czy to właśnie Gravett niebawem będzie musiał rozglądać się za nowym pracodawcą? Z naszych informacji wynika, że rotacja Śląska może zostać chwilowo skrócona, jednak niekoniecznie o Gravetta.
Blisko double-double był Dusan Miletić, choć w jego przypadku można tylko żałować, że jego linijki nie robią już takiego wrażenia, jak wtedy, gdy Śląsk wygrywał. Jego zmiennik – Artsiom Parakhouski – co prawda zanotował 4 punkty i 7 zbiórek, ale czasem po prostu nie nadążał za tempem gry. Kolejny mecz Śląska? Już w sobotę, w Łańcucie.