fot. Alicja Gołębiowska / MKS Dąbrowa Górnicza
Derby zawsze rządzą się innymi prawami, MKS podejmował na własnym parkiecie GTK. Od rana wrzało na Twitterze pomiędzy kontami klubowymi, finalnie jednak parkiet decyduje, kto jest lepszy. Ostatnie sześć spotkań pomiędzy tymi drużynami padało łupem drużyny z Dąbrowy Górniczej, dziś także byli w roli faworyta. Do składów powrócili środkowi – Nico Carvacho u gospodarzy, Łukasz Frąckiewicz u gości.
Od samego początku mogliśmy obserwować szybką i przyjemną dla oka grę obu zespołów. Ostatnimi czasy Marc Garcia zaczął wychodzić z ławki, czym daje duży impuls rezerwowym – ten odpalił fajerwerki jeszcze przed Sylwestrem i strzelał zza łuku jak natchniony. Hiszpan w całym meczu zdobył 27 “oczek”. To dzięki niemu MKS odskoczył nawet na 8 punktów (20:12) i wydawać by się mogło, że rozkręcają się na dobre. Goście jednak na to nie pozwolili i bardzo szybko jeszcze przed zakończeniem tej części meczu odpowiedzieli serią 7:0. Bardzo dobrze dysponowany był lider zespołu Josh Price, w samej pierwszej kwarcie rzucił już 9 “oczek”, finalnie miał po raz trzeci min. 34 punkty w tym sezonie.
Ofensywnego grania nie było końca także w drugiej kwarcie! Z jednej strony duet Persons & Carvacho porozumiewający się jak stare małżeństwo, z drugiej jednak nieco więcej nonszalancji niż w ostatnich meczach, co przynosiło pozytywne skutki. Do czasu, aż skuteczność zmalała poniżej 50% – w tym samym czasie ekipa Borisa Balibrei odjeżdżała i budowała solidną zaliczkę przed zejściem do szatni. MKS w tej części spotkania rzucił aż 33 punkty, wiele z nich z “pomalowanego”. To w efekcie dało aż 13 punktów przewagi po 20 minutach (56:43)!
59% z gry, 32 punkty spod samej obręczy koszykarzy z Dąbrowy Górniczej prowadziło ich małymi krokami do trzeciej wygranej z rzędu. Szczególnie pod koszem MKS miał sporo przewag i to właśnie tam się ich doszukiwali. Piłki pod kosz dogrywał Tayler Persons – w samej pierwszej połowie był bliski double-double, brakowało zaledwie punktu (9 punktów i 10 asyst). Dziś w trakcie przerwy klub ogłosił, że padł ich rekord frekwencji – aż 2750 osób. I to jest liczba godna derbów!
Dodatkowo ten mecz miał inny “smaczek” w postaci pojedynku Kadre Gray’a z Taylerem Personsem, czyli pojedynek jedynych zawodników z triple-double w tym sezonie. Co warto podkreślić, rozgrywający gospodarzy w obu ostatnich dwóch występach zanotował takowe osiągnięcie. Żaden z nich finalnie nie zdołał osiągnąć triple-double, obaj zaś mieli double-double z asystami: Persons 27+15, Gray 25+14.
MKS nie zatrzymał się na początku drugiej połowy, wyszli na najwyższe prowadzenie w meczu (67:50). Przez kolejne 7 minut dołożyli tylko trzy “oczka”, z kolei ekipa Pawła Turkiewicza w tym czasie odrobiła niemal wszystkie straty, zdobywając 16 punktów – głównie autorstwa Price’a. GTK nie złożyło broni i w dalszym ciągu próbowało przechylić szalę na swoją korzyść, jednak cały czas na prowadzeniu byli gospodarze.
Świetna trzecia kwarta, wygrana przez gliwiczan 28:19, napędziła ich w ostatnich 10 minutach. Bardzo dobry mecz rozgrywał Maciej Bender, który był obsługiwany podaniami od Gray’a oraz Price’a. Polski środkowy rozegrał prawdopodobnie najlepszy mecz w tym sezonie, notując 13 punktów i 5 zbiórek. Podobnie “nakręcali” się także obcokrajowcy, zdawało się, że wiedzieli o randze spotkania.
Ponad 5 minut przed końcem goście wyszli nawet na prowadzenie (83:82), jednak ważne punkty zdobywał Tayler Persons. Chwilę zajęło, by MKS wrócił na 6 “oczek” przewagi, ostatnie trzy minuty zapowiadały się emocjonująco! Trzema rzutami za dwa do kolejnego remisu (89:89) doprowadził Kadre Gray, z drugiej strony cały czas aktywni byli liderzy. Obie drużyny grały seriami, w decydujących momentach najlepsi zawodnicy nie zawiedli – najpierw Garcia trafił z rogu z półdystansu, na dogrywkę akcję 2+1 rozegrał Price. Rzut na zwycięstwo przypadł Lovellowi Cabillowi, jednak Amerykanin nie trafił.
“Trójki”, czyli znak rozpoznawczy MKS-u, były ich ważną częścią doliczonego czasu gry. Zza łuku trafił dwukrotnie trafił Persons, raz Garcia, lecz atak gości także był skuteczny – za sprawą świetnie dysponowanego duetu Gray & Price. Trzeci raz z dystansu próbował trafić Persons, jednak decyzją sędziów “flopował”, czym popełnił piąte przewinienie. Rzutu wolnego nie trafił Price, jednak Amerykanin chwilę później po świetnej zespołowej akcji doprowadził do remisu (106:106). Drugi raz na wygraną nie trafił Cabill, co oznaczało kolejną dogrywkę!
Lovell Cabill mimo dwóch niecelnych rzutów na zwycięstwo wziął zespół na swoje barki w drugiej dogrywce. Przez niecałe trzy minuty zdobył aż 10 punktów, co dało aż 8 “oczek” zaliczki (116:108). GTK podniosło się serią 5:0 i bardzo szybko złapali kontakt z rywalami. Później nastąpiła wymiana ciosów rzutami wolnymi, jednak na lepszej pozycji była ekipa Borisa Balibrei, tym samym wygrali różnicą siedmiu “oczek” (122:115).
Trzecia wygrana z rzędu MKS-u, rekord frekwencji i niesamowite zakończenie roku! Lepszego miejscowi kibice nie mogli sobie wymarzyć. Do pełni szczęścia być może zabrakło tylko przedłużenia serii triple-double ich rozgrywającego oraz to, że ta wygrana mimo wszystko nie przedłużyła szans na awans do Pucharu Polski. Świetne spotkania rozegrało wielu zawodników, m.in. w MKS-ie Tayler Persons (27 punktów i 15 asyst), Marc Garcia (27 punktów, 3/6 za 3), Nico Carvacho (21 punktów i 11 zbiórek), w GTK Josh Price (34 punkty i 13 zbiórek) oraz Kadre Gray (25 punktów i 14 asyst).
Autor tekstu: Błażej Pańczyk