– Proceder trwał co najmniej od kwietnia 2015 roku. Mamy dostęp do wydruków z kont Marcina i wiemy, do kogo przesyłał pieniądze – mówi Andrzej Twardowski, prezes Energi Czarnych Słupsk.

Łukasz Cegliński: Czy analizując aferę w klubie ma pan poczucie, że gdzieś popełnił błąd?
Andrzej Twardowski: – Może zbyt mocno zaufałem menedżerowi.
Jak to możliwe, że osoba zajmująca się księgowością czy też prezes, nie kontrolowali przepływu środków finansowych w spółce?
– Zostaliśmy w perfidny i wyrafinowany sposób oszukani. Poznaliśmy część tego mechanizmu, resztę – mam nadzieję – wyjaśni prokuratura.
To jak ten mechanizm wyglądał?
– To już jest temat dla prokuratury.
Czy w Czarnych całe zarządzanie pieniędzmi spółki przekazano tylko i wyłącznie Marcinowi Sałacie?
– Nie, Marcin nie miał nic wspólnego z zarządzaniem finansami. Nie miał do tego dostępu, ani żadnych uprawnień.
To w jaki sposób miałby decydować o tym, kto i jaki przelew dostaje?
– Pieniądze wychodziły od nas, wysyłały je osoby z księgowości, ale przez oszukańczy, wyrafinowany mechanizm, który stworzył Marcin, trafiały na inne konta niż powinny.
Czyli księgowość miała podane złe konta? Należące do kogoś innego niż koszykarze i trenerzy?
– Tak. Był to skomplikowany mechanizm. Zostawiamy to prokuraturze.
Księgowa wysyłała przelewy nie wiedząc komu przekazuje pieniądze?
– Do nas, do klubu, trafiały sfałszowane dokumenty. Koszykarze byli przekonani, że księgowość dostaje te z dobrymi kontami, a okazywało się, że tak nie było. Że były to numery kont, które założył Marcin.
Wie pan, kto był beneficjentem tego procederu? Kto dostawał wyprowadzone z klubu pieniądze?
– Tak, wiem. Po wewnętrznym i zewnętrznym śledztwie, które przeprowadziliśmy w klubie, mieliśmy już dostęp do wydruków z kont Marcina i wiemy, do kogo przesyłał pieniądze.
Może pan ujawnić te nazwiska?
– Nie, to już jest sprawa prokuratury. Dzisiaj nie chcę nikogo narażać na ewentualny odwet ze strony kibiców.
Dużo jest takich osób?
– Jest ich trochę.
Jest wśród nich Jerel Blassingame?
– Dzisiaj nie mogę powiedzieć ani „tak”, ani „nie”. Musimy poczekać.
A dlaczego Jerel odszedł z klubu?
– Status Jerela na obecną chwilę nie jest jeszcze wyjaśniony.
Co oszust, który wyprowadzał pieniądze z klubu, z tego miał?
– Z moich analiz wynika, że nie miał żadnych korzyści finansowych ani materialnych. Tyle pieniędzy, ile zostało zabrane z kasy oraz kwota, która stanowi dług prywatny Marcina, zostały rozdane zawodnikom.
Ale korzyść miał, po coś to robił. Budował sobie pozycję działacza, od którego wiele zależy, który może coś załatwić, obiecać, dodać.
– Nie wiem, jakie inne Marcin miał z tego korzyści i co go satysfakcjonowało.
Kiedy zaczęły się te oszustwa?
– Dokładnie nie wiemy, ale w naszym dochodzeniu doszliśmy do kwietnia 2015 roku.
Za oszustwa odpowiadała jedna osoba?
– Nie wiemy tego. Na pewno Marcinowi nie pomagał nikt z klubu, a być może on działał sam. Do mojej księgowości mam pełne zaufanie, a zarazem nie mam pretensji, że nie udało się tego wcześniej zauważyć. Mechanizm był perfidny i wyrafinowany.
Kim są „pewne osoby, które pracują w środowisku koszykarskim”, które groziły Marcinowi Sałacie?
– Nie mogę powiedzieć, tym się będzie zajmowała prokuratura.
Kacper Borowski i Marek Zywert nie dostali wszystkich pieniędzy za poprzedni sezon. Wiedział pan o tym?
– Tym się zajmował Marcin Sałata. W procesie licencyjnym przechodziliśmy weryfikację, nikt nas nie zgłosił do BAT, nikt nie wzywał do zapłaty, nikt nie przyszedł do klubu z takim żądaniem. Gdyby tak się stało, to moglibyśmy wcześniej dojść do wniosku, że coś jest nie tak, od razu uruchomiłbym procedurę śledztwa wewnątrz klubu. Skala dzisiejszych problemów byłaby pewnie zdecydowanie mniejsza.
Tylko fakty są takie, że Borowski i Zywert nie podpisali ugód i nie dostali pieniędzy.
– Skoro nie podpisali ugód i nie dostali pieniędzy, to zastanówmy się, dlaczego ich agent dopiero teraz o tym mówi, a nie zaprotestował w czasie, kiedy był przeprowadzany proces weryfikacji. Przecież mógł ją zablokować.
Ja na tamten czas żyłem w przekonaniu, że mamy ugody. Że mamy takie rozliczenie, które pozwoli nam bez problemów przejść przez weryfikację. Nikt tego nie podważył.
Borowski i Zywert do dziś nie dostali pieniędzy za poprzedni sezon.
– Przyglądamy się temu, bo do nich też szły dziwne pieniądze. Także z konta Marcina, to jest wyjaśniane.
Gdy przeprowadzałem z panem długi wywiad w listopadzie, wielokrotnie dzwonił do pana telefon, słyszałem, jak instruuje pan rozmówców w dość błahych sprawach – dotyczących biletów na mecze itp. Wydawało się, że jako prezes z 16-letnim stażem ma pan pod kontrolą wszystko, co dzieje się w klubie.
– I ja byłem tego pewien. Ale padłem ofiarą perfidnego i wyrafinowanego oszustwa, którego na dodatek dokonała bardzo zaufana osoba.