Zgodę Stelmetu oficjalnie ogłoszono w ubiegłym tygodniu i koszykarz jest bardzo zadowolony z takiej decyzji. – Gram w zespole z Zielonej Góry już siedem lat. Mieliśmy lepsze i gorsze momenty, ale zawsze wspólnie współpracowaliśmy. I teraz, na szczęście, udało się również wypracować takie porozumienie. Klub wie, jakie są moje marzenia i zależy mu na tym, żebym się sportowo spełniał – mówi Przemysław Zamojski.
Doświadczony zawodnik jest potwierdzeniem tego, że można z powodzeniem połączyć obie odmiany koszykówki. Podkreśla jednak, że różnią się one dość wyraźnie
– W obu przypadkach mamy różną specyfikę gry, zupełnie inne tempo. W koszykówce 3×3 na pewno jest więcej kontaktu między zawodnikami, a sędziowie na więcej pozwalają na boisku. Tempo w tym przypadku jest dużo wyższe – powiedział „Zamoj” w wywiadzie dla Legalnych Bukmacherów.
Droga do igrzysk nie będzie łatwa, ale Zamojski uważa, że reprezentację Polski stać na historyczny awans. Najlepszym przykładem są mistrzostwa świata, na których nasza ekipa w ubiegłym roku zdobyła brązowy medal.
– Realnie patrząc, myślę, że nasze szanse na wyjazd do Tokio są bardzo duże. Pod względem sportowym na pewno jesteśmy w stanie to zrobić. Pamiętajmy jednak, że to jest tylko sport. Mecz trwa zaledwie 10 minut, więc tutaj każdy rzut jest szalenie ważny. I może być tak, że dobra dyspozycja dnia da nam awans. Tak po prostu. Mam nadzieję, że uda nam się dobrze przygotować do turnieju pod kątem fizycznym, ale też, że będziemy w dobrej dyspozycji rzutowej, co ma bardzo duże znaczenie – tłumaczy Zamojski.
Strzelec Stelmetu będzie teraz koncentrował się na walce o awans do Tokio 2020, ale nie zapomina o swojej klubowej drużynie. Jest spokojny, że w Zielonej Górze poradzą sobie pod jego nieobecność, a po jego powrocie drużyna będzie jeszcze silniejsza.
– Rozmawiając o moim wyjeździe na turniej kwalifikacyjny, zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ktoś będzie musiał przejąć minuty i wejść w moje buty. W końcu jestem jednym z podstawowych graczy w rotacji. Po rozmowach z trenerem, prezesem i generalnie całą organizacją, doszliśmy do wniosku, że trzeba będzie zatrudnić nową osobę do końca sezonu. Tym graczem jest George King. Wierzę w to, że jak najszybciej wdroży się do naszego systemu. A po moim powrocie z turnieju też zapewne podniesie rywalizację o minuty, a to z kolei przełoży się na lepsze treningi – mówi optymistycznie Zamojski.
.