PRAISE THE WEAR

Przyleciał i wyleciał. Stockard nie zagra dla Zastalu

Przyleciał i wyleciał. Stockard nie zagra dla Zastalu

We wtorkowe popołudnie klub oficjalnie poinformował, że Courtney Stockard nie będzie częścią zespołu. Dlaczego? Powody rodzinne.

fot. Tomasz Browarczyk / Enea Zastal BC Zielona Góra

Podobno są tematy, których się w żartach nie podejmuje. Śmierć, religia, choroby – to tylko przykłady. Gdy ktoś na przykład usprawiedliwia swoją nieobecność kwestiami rodzinnymi, przyjęło się, że to wystarczające. Nikt już zazwyczaj nie ciągnie za język.

Zapewne tak też zakończy się sprawa na linii Zastal Zielona Góra – Courtney Stockard. Raptem tydzień temu klub informował o podpisaniu kontraktu z 28-letnim Amerykaninem. Teraz już wiemy, że Stockard dla Zastalu nie zagra. Dlaczego? Właśnie za sprawą powodów rodzinnych.

Patrząc na reakcje kibiców pod tym komunikatem, da się odczuć przede wszystkim śmiech. Z czego może wynikać? Zapewne z tego, że do wręcz identycznej sytuacji doszło rok temu. Zastal zakontraktował Glenna Cosey’a, ale nie minęła chwila, a już czytaliśmy o powodach rodzinnych i rozwiązaniu kontaktu. Wtedy jednak Karol Wasiek (WP Sportowe Fakty) pisał wprost o śmierci ojczyma zawodnika i jego powrocie do Stanów Zjednoczonych.

Warto jednak dodać, że później za Cosey’a do Zielonej Góry trafił Bryce Alford, czyli finalnie jeden z najlepszych zawodników Zastalu w ubiegłym sezonie. Może ta historia zatoczy koło?

George Clooney

Piotr Janczarczyk

obserwuj na twitterze

Autor wpisu:

George Clooney

Piotr Janczarczyk

obserwuj na twitterze

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami