Q&A z … Kacper Młynarski

Tym razem, to Kacper Młynarski z OPTeam Energia Polska Resovia Rzeszów mógł odpowiedzieć na pytania kibiców. Te, zostały oznaczone gwiazdką.
fot. Materiały prasowe Resovia Rzeszów

* Czy zostajesz w Resovii na kolejny sezon i czy to właśnie w Rzeszowie zakończysz swoją przygodę z koszykówką?

Mam dwuletni kontrakt. Docelowo chciałbym już grać tutaj do końca. Nie chcę już się nigdzie ruszać. Razem z żoną jesteśmy z Rzeszowa i jest to dla nas najwygodniejsze rozwiązanie. Poza tym, projekt jest bardzo ciekawy i ambitny. Mam nadzieję, że jeszcze rozegram kilka sezonów.

Czujesz już potrzebę stabilizacji?

Szczerze mówiąc, był taki moment jeszcze w zeszłym roku, że faktycznie czułem już taką potrzebę. Natomiast nadal wyobrażam sobie wyjazd do innego miasta. Nie miałbym z tym problemu. Ale tu na miejscu mam wszystko to, czego w tej chwili potrzebuję i nie widzę sensu, by to zmieniać i szukać czegoś innego.

Nie każdy ma szczęście, żeby ostatnie lata gry mieć zagwarantowane w jednym miejscu.

Podpisując kontrakt od razu ustaliliśmy, że nasza współpraca ma być wieloletnia. Miałem stać się twarzą tego projektu. Klub korzysta z tego od początku – miasto jest obklejone moją podobizną i wszędzie jest reklama koszykówki. To miłe, ale i dodające odpowiedzialności. Na to się zgodziłem i taki był tego zamysł. Obie strony nie chciałyby, aby coś się zmieniło.

To, jaka jest frekwencja chyba doskonale obrazuje, jaki jest potencjał tego projektu.

To prawda. W poprzednim roku byłem na kilku meczach drugiej ligi w małej hali i atmosfera już była rewelacyjna. Ale nikt z nas nie wiedział, co wydarzy się na Podpromiu. Na początku miały tam zostać rozegrane chyba tylko 4 mecze, a jak na razie było ich już dwa razy więcej. Zainteresowanie jest olbrzymie. Klub uczył się tej ligi. Zresztą, sam się jej uczyłem na nowo, bo dziesięć lat nie miałem z nią styczności.

Budżet, jaki miałby być na przyszły sezon będzie zobowiązywał do tego, by walczyć o pierwszą czwórkę i ciężko byłoby mi sobie wyobrazić, by tak nie było. Doświadczenia z pewnością będą nieocenione przy budowaniu nowego składu.

Jeśli już wspomniałeś, że na tym poziomie nie było cię przez dziesięć lat, to powiedz, jakie masz wobec niej odczucia?

Największą zmianą jest oczywiście to, że teraz grają w niej obcokrajowcy i na parkiecie musi być młodzieżowiec. To dużo zmienia. Gdy odchodziłem z pierwszej ligi, ona też była wówczas bardzo mocna. To był sezon, w którym chyba pięć drużyn przeniosło się do ekstraklasy, między innymi Toruń czy Lublin. Grali wtedy sami Polacy, a poziom był wysoki i grało więcej doświadczonych zawodników. Większość z nich trafiła później do PLK.

W porównaniu z tym, co było dekadę temu, zmieniła się organizacja. Hale są o wiele bardziej powypełniane, w wielu miejscach atmosfera jest ekstraklasowa. Kluby funkcjonują zdecydowanie lepiej i bardziej profesjonalnie. Kiedyś często zdarzało się, że przy drużynie nie było choćby fizjoterapeuty. Już coraz mniej koszykarzy łączy grę z codzienną pracą. Teraz z większym przekonaniem można przyznać, że jest to bardziej zawodowe.

Pierwsza i druga runda sezonu zasadniczego tu zupełnie dwa różne oblicza drużyny. Dlaczego?

Pierwsza runda rzeczywiście była słaba, natomiast w drugiej wygraliśmy dziewięć meczów, a przegraliśmy pięć. W drugiej rundzie nie przegraliśmy u siebie żadnego spotkania. Widać, że wszystko zaczęło iść w dobrą stronę, tylko potrzebowaliśmy na to więcej czasu. Wszystko się na siebie nałożyło. Wielu chłopaków zostało z drugiej ligi i z pewnością był to dla nich duży przeskok. Mieliśmy także sporo problemów w okresie przygotowawczym, ponieważ ja, Maciej Koperski i Dawid Zaguła byliśmy kontuzjowani, a mieliśmy ciągnąć zespół zwłaszcza w ataku. Do tego doszła późniejsza zmiana na ławce trenerskiej i zmiany w składzie.

Przy trenerze Wojciechu Bychawskim zmieniliśmy całkowicie styl grania. Atak opiera się mocno na mnie i na (Oleksandr) Mishuli. Efekty są dobre, bo wygrywamy mecze, chociaż w grudniu przechodziliśmy trudny czas, bo większość z nas miała zdiagnozowaną grypę typu A. Może mielibyśmy teraz o jedno, czy dwa zwycięstwa więcej.

* Co sądzisz o pomyśle rozszerzenia limitu obcokrajowców do dwóch?

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony widać, że gracze zagraniczni dodają jakości, ale nie jestem pewien, czy kluby byłyby w stanie zatrudnić dwóch zawodników z tego samego poziomu. Klub mając na przykład trzy tysiące dolarów, ponosi jeszcze większe wydatki niż w sytuacji zakontraktowania Polaka – musi opłacić loty, pobyty, mieszkanie, niekiedy i samochód oraz inne udogodnienia. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby – patrząc przez pryzmat organizacji i finansów – było liczone to podwójnie. Jeśli by się decydowano na dwóch graczy po dwa tysiące dolarów, czy to by coś wnosiło? Nie wiem, czy każdy klub byłby w stanie podwoić te wydatki. Przy zachowaniu przepisu o młodzieżowcu, byłoby to jeszcze bardziej ograniczające.

* Czy zmiana przepisu o obowiązku gry zawodnika U-23 na przykładowo bonus finansowy za minuty gry młodzieżowców mógłby wpłynąć na jakość szkolenia młodzieży?

Uważam, że jeśli byłyby odpowiednio wysokie, to miałoby to sens. Nie wiem, w jakich kategoriach to rozpatrywać. Sam zastanawiałem się nad tym przepisem i przypomniało mi się to, co było kiedyś w PLK. W drugiej kwarcie na boisku musiał być jeden młodzieżowiec. Wydaje mi się, że jak już ma grać młodzieżowiec, to niech to będzie przez pierwszą połowę. To by ograniczyło potrzebę posiadania większej liczy tych graczy. W mojej ocenie, mógłby to być nawet młodszy zawodnik, na przykład U-21.

Pole manewru jest niewielkie. W wielu zespołach były trudności ze znalezieniem młodzieżowców. Z tego co słychać w kuluarach, kwoty były zawyżane i ten przepis był po prostu wykorzystywany. To jest zrozumiałe, bo taki jest rynek i każdy chce ugrać tyle, ile się da, natomiast wielu z tych chłopców kończących wiek młodzieżowca, ma później problem ze znalezieniem klubu. Znam kilka takich przypadków. Grają teraz w drugiej lidze, bo nie łapią się już do tego przepisu.

Autor wpisu:

Polecane

Aneta Sochan. O tym, jak budować tożsamość przyszłego koszykarza NBA

Psychologia sportu. 1na1: Dzień Walki z Depresją

Kącik mentalny. Dzień Walki z Depresją: Krzyk ciszy