REDAKCJA

Qyntel wrócił, ale King jest jeden – ze Szczecina

Qyntel wrócił, ale King jest jeden – ze Szczecina

To był mecz do jednego kosza, King był lepszy pod każdym względem i wygrał z AZS 100:76. Qyntel Woods w pierwszym spotkaniu po powrocie zdobył 7 punktów i miał 2 zbiórki w 19 minut.

Darrell Harris (fot. Krzysztof Cichomski)

PLK, NBA – obstawiaj i wygrywaj kasę! >>

O samym przebiegu mecz nie ma, co pisać – King prowadził od początku, solidną przewagę wypracował wcześnie. Po pierwszej kwarcie było 29:16, emocji nie było wcale.

King grał konsekwentnie pod kosz, gdzie Darrell Harris i Andriej Desiatnikow nie mieli żadnych problemów ze zdobywaniem punktów – do przerwy rzucili wspólnie 21 (11 i 10), mieli 9/9 z gry. Zresztą szczecinianie trafiali nie tylko spod kosza – do przerwy mieli aż 67 proc. z gry.

Ale trzeba przyznać, że AZS zagrał bardzo konsekwentnie – praktycznie w ogóle nie bronił. No, może zaczął w połowie trzeciej kwarty. Niewiele wniósł Qyntel Woods. W sumie nawet ciężko powiedzieć, jak wyglądał fizycznie, bo ograniczał się do podań po obwodzie i rzutów z dystansu – w pierwszej połowie trafił trójkę, spudłował trzy inne rzuty z gry.

W sumie Woods miał 7 punktów (2/7 z gry), 2 zbiórki i asystę. Na wzmocnienie nie wyglądał.

Po przerwie niewiele się zmieniło – AZS niby walczył, ale prowadzenie Kinga nie było zagrożone. Szczecinianie utrzymali wysoką skuteczność z gry, wygrali walkę na deskach, a do tego mieli też niezłych obwodowych – Paweł Kikowski zdobył 18 punktów (także 5 zbiórek i 6 asyst), a Jimmy Gavin dodał 15.

Najwięcej punktów dla AZS rzucił Kacper Młynarski – 14.

ŁC

Pełne statystyki z meczu – TUTAJ.

PLK, NBA – obstawiaj i wygrywaj kasę! >>




Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami