Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Mówiąc oględnie: nie był dobry mecz w wykonaniu Realu. 41-procentowa skuteczność rzutów za 2, 18-procentowa tych za 3 i 64-procentowa rzutów wolnych mówi o niemocy Królewskich wiele. Ale nie wszystko, bo mimo tej indolencji rzutowej klub ze stolicy Hiszpanii i tak mógł finał Euroligi wygrać.
Gdyby tylko w ostatniej minucie Pablo Laso na oczach widzów zebranych w hali w Belgradzie nie popełnił seppuku.
Zostały 44 sekundy do końca meczu, gdy Sergio Llull zdobył dwa punkty, zmniejszając prowadzenie Efesu do najmniejszego z możliwych rozmiarów (58:57). Real musiał tylko wybronić kolejną akcję.
Laso podjął wówczas pierwszą decyzję: zamienił Lulla na Waltera Tavaresa, odpowiadając na decyzję trenera Efesu, który wprowadził do gry zdobywcę 19 punktów Tibora Pleissa.
Guerschon Yabusele, były 16. numer draftu NBA, niedoszły następca Borisa Diaw, którego NBA wypluła już po dwóch latach ze względu na – powiedzmy sobie to wprost – nadwagę pozostał na boisku.
18 sekund później najskuteczniejszy w barwach Efesu Vasilije Micić (23 punkty) wymusił na Yabusele faul.
Do końca pozostało 28 sekund, ale Efes musiał oddać rzut w ciągu 14. Real wciąż mógł obronić akcję i mieć swoją na wagę zwycięstwa.
Laso dokonał kolejnej zmiany. Przywrócił na parkiet Lulla kosztem… Gabriela Decka, choć Argentyńczyk chwilę wcześniej trafił ważny rzut za 3.
Yabusele, który próbując grać w NBA nosił zasłużony pseudonim „Tańczący Niedźwiedź” – a w tym meczu spudłował wszystkich sześć rzutów z dystansu – pozostał na boisku.
11 sekund później doświadczony rozgrywający Efesu Shane Larkin zrobił dokładnie to, co nakazywała logika – wymusił kolejny faul bezradnego Yabusele.
Do końca pozostało 17 sekund, a Efes musiał oddać rzut w ciągu 14. Logika nakazywała faulować.
Ale mający wciąż na boisku Yabusele Real tego nie ogarnął. Cztery sekundy przed końcem Larkin oddał rzut za trzy, piłka odbiła się od obręczy i zanim ktokolwiek zdołał wejść w jej posiadania wybrzmiała końcowa syrena.
Indolencja trenerska, której powstydziłby się każdy trener. Dosłownie każdy.
Efes Stambuł został dopiero czwartym klubem w historii Euroligi, który obronił mistrzostwo. Wcześniej tej sztuki dokonały jedynie Jugoplastika Split nieodżałowanego Zorana Sretenovicia (w latach 1989-91), Maccabi Tel-Awiw Anthony’ego Parkera (w latach 2004-05) i Olympiakos Pireus Vassilisa Spanoulisa (2012-13).
Michał Tomasik
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>