fot. Andrzej Romański/plk.pl
Wkraczając w 21. kolejkę, można rzec, że każdy mecz jest ważny – dzisiejszy w Sopocie (inaugurujący tę serię gier) w kontekście walki o czołową “ósemkę” i jak najlepsze rozstawienie przed decydującą fazą sezonu. Trefl przegrał ostatnio w Słupsku, pomimo tego wygrał ostatnich 11 z 13 spotkań, z kolei Spójnia po dwóch porażkach wysoko wygrała w Toruniu. Trener Żan Tabak dysponował całą rotacją, najdłuższą w całej Orlen Basket Lidze, zaś jego przeciwnik musiał radzić sobie bez rezerwowego centra Adama Łapety.
Agresywnie od samego początku rozpoczęła Spójnia, od serii 9:2 – Trefl nie pozostał dłużny, odpowiedział 8 “oczkami” z rzędu. Obaj trenerzy znani ze stawiania na defensywę na pierwszym miejscu tym razem postawili na szybki atak, stąd widowisko stawało się atrakcyjniejsze. Dzięki temu z marszu spotkanie nabrało szybkiego tempa, a obie drużyny poszły na wymianę ciosów. Perfekcyjnie w mecz wszedł Aaron Best, w samej pierwszej kwarcie zdobył aż… 15 punktów! Niewiele więcej (20) cała drużyna gości.
Z każdą minutą gospodarze jednak sprowadzali spotkanie w “koszykarskie błoto”, czyli do stylu, w którym czują się najlepiej. Ekipa Sebastiana Machowskiego, a zwłaszcza jej liderzy, w dalszym ciągu skutecznie atakowała, przez co sopocianie nie potrafili zbudować solidnej zaliczki. Cały czas jednak prowadzili, trzymali inicjatywę po swojej stronie i nie zamierzali jej oddawać – dobitnie to pokazali przez ostatnie ponad trzy minuty, gdy zatrzymali gości na zerowym dorobku punktowym. To wtedy Trefl wrzucił wyższy bieg i odskoczył na 11 “oczek” przewagi przed zejściem do szatni i pewnym krokiem zaczął zmierzać po czternastą wygraną w tym sezonie.
Ewidentnie w dzisiejszym meczu po stronie gości kulała zbiórka, którą po pierwszej połowie przegrywali 13:21 – w całym meczu 30:40. Ciężko im się grało bez rezerwowego środkowego, dodatkowo Wesley Gordon od pierwszych minut meczu miał kłopot z faulami. Z kolei Trefl “cierpi” na brak lidera, w ważnych momentach nie wiadomo, kto ma wziąć na siebie decydujący rzut. Dziś tę rolę przejął zdecydowanie Aaron Best, jednak w niektórych sytuacjach w ostatnich sekundach panuje spora nerwowość w ich szeregach.
Swoimi zagraniami Stephen Brown wprowadzał chaos, przez który jego drużyna z każdą akcją oddalała się od odrobienia strat – przewaga Trefla po kolejnych trzech minutach wzrosła nawet do 20 “oczek” (57:37) po fantastycznej serii w ich wykonaniu – 11:2. Zatrzymali liderów, przez co gra rywali momentalnie siadła. Co ważne, potrafili powoli zmniejszać straty, lecz gospodarze trzymali rękę na pulsie i utrzymywali wysokie prowadzenie.
Choć ekipa Żana Tabaka wróciła do najwyższego prowadzenia w meczu, to Ben Simons dał duży impuls zespołowi, zdobywając 11 punktów z rzędu, w tym 3/3 zza łuku. Ten zryw pobudził drużynę ze Stargardu, jednak przed ostatnią kwartą sopocianie zwiększyli zaliczkę do 14 “oczek”. Trener Sebastian Machowski miał duży dylemat w doborze zawodników na decydujące 10 minut, z powodu 5 przewinień nie mógł liczyć na jedynego centra w zespole. Pomimo tego jego zespół nie złożył rękawicy, lecz brakowało składnych akcji.
Pogoń za Treflem dłużyła się w czasie, a oni cały czas utrzymywali dwucyfrową zaliczkę. Choć dwoili się i troili, skutków pozytywnych w postaci powrotu do spotkania brakowało. Były okazje, naprawdę z dogodnych pozycji, jednak ani trochę wykorzystywane. Gospodarze kontynuowali żmudną koszykówkę, którą wręcz zmęczyli “Biało-bordowych”. Dopiero w dwóch ostatnich minutach otworzyli się na grę ofensywną, w której dobili kilka gwoździ do trumny rywala – wówczas po “trójce” dorzucili Aaron Best oraz Auston Barnes.
Świetny występ Aarona Besta, który zdobywając 32 punkty, ustanowił swój nowy rekord kariery. Dodatkowo trafił aż 6 razy z dystansu, czym wyrównał rekord kariery w tym elemencie. Solidne zawody rozegrali także Benedek Varadi (14 punktów i 7 asyst) oraz Andy Van Vliet (11 punktów i 8 zbiórek). Po stronie Spójni najlepszymi strzelcami zespołu byli Alex Stein (16 punktów) oraz Stephen Brown (15 punktów i 7 asyst).