
PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Pierwsza połowa mocno na remis – oba zespoły mogły liczyć na skuteczne akcje swoich liderów. Kibicom w Zielonej Górze szybko o sobie przypomniał Rob Lowery, czyli były gracz Polskiego Cukru, którego trójka z połowy w poprzednim sezonie dała zwycięstwo torunianom w hali CRS (tym razem nie trafił rzutu na zwycięstwo).
Amerykanin zdobył w całym spotkaniu 19 punktów (najwięcej w zespole z Mińska) i sprawiał wiele kłopotów obronie Stelmetu. Zielonogórzanie z kolei mogli polegać na Jarosławie Zyskowski, czy Tonym Meierze, którzy korzystali z błędów w obronie Smoków.
Goście po przerwie złapali swój rytm i wyszli na prowadzenie – po trzech kwartach Tsmoki prowadziły +8. Stelmet musiał odrabiać, ale nawet więcej bowiem Tsmoki w czwartej kwarcie prowadziły już ponad 10 punktami.
Na 3 minuty przed końcem Stelmet przegrywał 11 punktami i prawdopodobnie zespół z poprzedniego sezonu byłby już myślami pod prysznicem, jednak nie drużyna prowadzona przez Żana Tabaka.
Stelmet wziął się za odrabianie strat, klasę i doświadczenie pokazał Łukasz Koszarek i zielonogórzanie po kilku chwilach wyszli nawet na prowadzenie 84:81. Rywale jednak zdołali doprowadzić do remisu i do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka.
Dodatkowe 5 minuty od punktów rozpoczął duet, który w dużej mierze przyczynił się do piorunującej końcówki Stelmetu, czyli Łukasz Koszarek (9 punktów) i Drew Gordon (17 punktów i 12 zbiórek). Kluczowa trójka dla losów spotkania należała jednak do Przemysława Zamojskiego, który wyprowadził zespół z Zielonej Góry na 4 punkty prowadzenia.
Goście jeszcze szarpali, ale Stelmet nie pozwolił już rywalom się dogonić. W ostatnich sekundach meczu klasę jeszcze raz pokazał Gordon, który zebrał bardzo ważną piłkę w ataku i zdobył punkty tak naprawdę zamykające to spotkanie – Stelmet ogrywa Smoki Mińsk 102:96.
Pełne statystyki znajdziesz TUTAJ.
RW
.