
fot. Andrzej Romański / plk.pl
Takie starcie już na początku sezonu? Było naprawdę dobrze! Choć drużyny nie ściągnęły ze sobą do Sosnowca tłumów, wiele krzesełek było pustych, to sam mecz oglądało się bardzo przyjemnie.
King zaczął w kapitalnym stylu, bo od prowadzenia 8:0. Co ciekawe – to była najwyższa różnica punktowa w całym meczu! Trefl potrzebował jednak raptem trzech minut, by doprowadzić do remisu. Trener Żan Tabak musiał natomiast sporo kombinować. Mikołaj Witliński już po dwóch minutach miał trzy faule na koncie, z kolei zastępujący go Andy Van Vliet to samo powtórzył, ale zaledwie chwilę przed zmianą stron. Po pierwszej połowie – remis.
W trzeciej kwarcie obie ekipy dużo lepiej radziły sobie w ataku. Łącznie prawie 60 oczek! Dwóch zawodników Trefla (Varadi i Barnes) miało swoje momenty w postaci dwóch celnych trójek z rzędu, ale rywale za każdym razem skutecznie odpowiadali.
Kluczowa była szczególnie kwarta numer cztery, a wręcz jej końcówka. Na 19 sekund przed syreną King wygrywał 90:87, ale to Trefl miał okazję na zorganizowanie akcji. Warto podkreślić, że w tym istotnym momencie tablicę do rozrysowania taktyki miał w rękach nie Żan Tabak, a jego asystent – Radosław Soja. Sopocianie wyszli na parkiet i po trójce Varadiego znów mieli szansę na zwycięstwo. Wtedy o przerwę poprosił Arkadiusz Miłoszewski. Piłka finalnie trafiła do Darryla Woodsona, a ten swoim trafieniem przypieczętował kolejne trofeum dla Kinga Szczecin. Na koniec naprawdę efektownego Superpucharu – 92:90 dla obecnych mistrzów Polski!
Statuetka MVP powędrowała w ręce Kacpra Borowskiego. 29-latek był dziś niemal bezbłędny! 6/6 z gry, 2 zbiórki, 2 asysty, 1 przechwyt, blok. Trzeba jednak przyznać – tegoroczny wybór nie był łatwy.