Nie wystarczyło aż 31 punktów Kevina Puntera, nie wystarczyło ośmiopunktowe prowadzenie po trzech kwartach – Rosa w Wenecji była blisko wygranej, ale w kluczowych momentach lepszy był Reyer, który wygrał 102:93 po dogrywce.
Buty, w których wymiana Kyrie Irving – możesz je mieć! >>
Można mieć wrażenie, że z meczu na mecz wydłużają się w Lidze Mistrzów okresy, w których Rosa gra dobrze, a nawet bardzo dobrze. We wtorek radomianie zdobyli aż 52 punkty do przerwy, Kevin Punter (31 punktów w meczu) i Ryan Harrow (22) czarowali w swoich akcjach, trafiał nawet Igor Zajcew (20), momentami dobrze działała też obrona strefowa.
Ale po zakończeniu spotkania radomianie znów byli smutni, bo wciąż mają tylko jedną wygraną. A do tego – już dziewięć porażek. I oczywiście żadnych szans na wyjście z grupy.
We wtorek Rosa padła na początku czwartej kwarty. No, może nie tyle padła, co się potknęła, bo po 0:9 na jej początku, po tym, jak Reyer wyszedł na punktowe prowadzenie, drużyna Wojciecha Kamińskiego potrafiła je odzyskać. Mało tego – 57 sekund przed końcem po wejściu Harrowa wygrywała nawet 86:83.
I zmarnowała szansę na wygraną – nie zastawiła pod koszem Gediminasa Orelika, który dobił z faulem, nie wykorzystała dwóch szans na zdobycie punktów: straty w najważniejszych akcjach popełniał Harrow. Szkoda, że nie rozgrywał ich Punter, który zaliczył bardzo dobry mecz.
W dogrywce Rosa niknęła w oczach – za pięć fauli parkiet opuszczali Marcin Piechowicz i Zajcew, a wciąż niewiele wnosili Michał Sokołowski (6 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst, tylko 2/4 z gry, kompletnie niewidoczny w ataku), Patrik Auda (7 punktów, 2/9) czy Daniel Szymkiewicz (4 punkty, asysta, 3 straty).
I tak Rosa przegrała na wyjeździe z mistrzem Włoch, zespołem oczywiście notowanym znacznie wyżej. Sęk w tym, że na boisku nie było tego widać, radomianie długo przeważali. Ale nie przełożyło się to na sukces.
ŁC
Pełne statystyki z meczu – TUTAJ.