Trefl w Radomiu trzymał się dzielnie przez prawie cały mecz, ale w końcówce Rosa miał więcej atutów. Wygrała 79:73, a Jarosław Zyskowski Jr zdobył 21 punktów.
PLK, Euroliga, NBA – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>
Dużo powodów do optymizmu ma Rosa w związku z dyspozycją Daniela Szymkiewicza po jego powrocie o gry. “Szymek” nie tylko poprawił rzut, ale i wyraźnie przełamał się w kwestii podejmowania odważnych decyzji rzutowych. Już w pierwszej kwarcie zdobył 8 punktów, trafiając m.in. dwukrotnie z dystansu. Skończył mecz z dorobkiem 15 punktów i 4 asyst.
Rosa ma też jednak problemy. Nie posiada m.in. mobilnego obrońcy, mogącego zatrzymać kogoś takiego jak Nikola Marković – nie był dla niego godnym rywalem Robert Witka. Kolejne łatwe punkty Serba (14 pkt., 14 zb.) przy wsparciu skutecznego w niedzielę Artura Mielczarka (14 pkt.) pozwoliły Treflowi przetrzymać początkowy napór gospodarzy.
Gra Trefla siadła, bo i oni mają swój problem. Nazywa się Tyler Laser i pełni funkcję rezerwowego rozgrywającego. Po jego wejściu, okraszonym 2 stratami i faulem technicznym, goście z Sopotu znów musieli odrabiać straty. Udało się to w drugiej kwarcie – fajne wejście zaliczył Michał Kolenda, z dystansu trafił Anthony Ireland i do przerwy było 40:40.
Rosa zbudowała przewagę w drugiej połowie dzięki dobrej obronie na obwodzie, m.in. Szymkiewicza. Gracze z Radomia zdobywali w efekcie punkty łatwymi kontratakami, czasem zupełnie bez obrońców. Z dobrej strony pokazywał się Jarosław Zyskowski, trafiający zarówno z dystansu (3/4), jak i po swoich trochę nieszablonowych wejściach.
Mecz do końca był wyrównany, gdyż seryjnie punkty zaczęli zdobywać sopoccy rozgrywający. Nie tylko Anthony Ireland ogrywał Szymkiewicza, ale nieoczekiwanie w ataku pokazał się również Laser. Problem w tym, że dwóch niskich graczy jednocześnie na boisku było wodą na płyn znacznie wyższych obwodowych Rosy. Kluczowe punkty w meczu zdobył Michał Sokołowski, grając tyłem do kosza właśnie przeciwko Laserowi.
“Sokół”, harujący – jak to on – na całym boisku, przez większość meczu był niewidoczny w ataku, ale w czwartej kwarcie wreszcie zagrał mądrze i skutecznie. Na takiego lidera z pewnością czeka Wojciech Kamiński. Perełka dla smakoszy? Dwie piękne asysty Kima Adamsa.
Pełne statystyki TUTAJ >>
TS