Amerykański snajper bije wszelkie rekordy. Zaliczył 62 punkty w debiucie, a potem m.in. 66, 81 i niedawno 76. To tylko chińska II liga, ale średnia 58,3 punktu po 12 meczach robi wrażenie.

uty LeBrona Jamesa – w super cenie! >>
W Chinach zdecydowanie łatwiej o punkty niż w innych ligach – szczególnie, gdy masz lekką rękę i mentalność strzelca. Jimmer Fredette, pamiętacie? W minionym sezonie w CBA został królem strzelców ze średnią 37,6 punktu, miał wyskok na 73 „oczka”.
No a Russ Smith, 26-letni strzelec o wzroście 183 cm, który otarł się o NBA w minionych sezonach, gra w chińskiej II lidze. I wymiata.
Kto wie, może niebawem zdobędzie dla swojego klubu Luoyang 100 punktów. Przecież niedawno rzucił 81 – trafił 15 z 26 rzutów za dwa, 10 z 17 trójek, 21 z 22 wolnych. Do tego dodał 8 zbiórek, 7 asyst i 5 przechwytów. Niech wpadną dwie trójki więcej, dwie zbiórki w ataku skończą się dobitkami, a zamiast dwóch asyst padną kosze. Będzie blisko.
Smith, który – mimo wątpliwego poziomu ligi, w której bije rekordy – wyrabia sobie nazwisko, nie jest graczem anonimowym. W 2013 roku wygrał NCAA z Louisville – w finale z Michigan zdobył 9 punktów. A na ostatnim roku (sezon 2013/14) notował średnio 18,2 punktu oraz 4,6 asysty.
Trzy lata temu z 47. numerem draftu wybrali do Philadelphia 76ers, ale do NBA się nie przebił – rozegrał tylko 27 spotkań w New Orleans Pelicans i Memphis Grizllies, odsyłany był do D-League. W niej zresztą też ustanowił rekord – w marcu 2016 roku zdobył 65 punktów dla Delawere 87ers.
Kariera w Europie też mu na razie nie wyszła – po kilku miesiącach minionego sezonu odszedł z Galatasaray Stambuł, jego euroligowy rekord to 15 punktów. Teraz Smith odradza się w Chinach. No i czekamy na tę setkę.
ŁC