Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Ekscytacja rośnie coraz bardziej, a szczególnie w dwóch miastach w Stanach Zjednoczonych nerwowo przebierają nogami przed startem tegorocznych finałów – w Phoenix oraz w Milwaukee. We wtorek rozpoczną się bowiem finały NBA, które zaczniemy w ciepłej Arizonie, gdzie liga po raz ostatni na tak dużej scenie gościła w 1993 roku podczas pojedynków Suns z Chicago Bulls.
Teraz czas na starcie Suns i Bucks, które na pewno rozstrzygnie się do 22 lipca, gdyż to wtedy dojdzie do ewentualnego pojedynku numer siedem. Liga podała już zresztą pełny terminarz meczów finałowych wraz z godzinami (sześć z siedmiu spotkań rozpocznie się o 3:00 czasu polskiego, a wyjątkiem jest starcie numer trzy, które zacznie się godzinę wcześniej niż pozostałe):
Oba zespoły nie miały łatwo w drodze do finałów, a w szczególności Milwaukee Bucks musieli pokonać bardzo trudną przeszkodę w postaci wyżej rozstawionych Brooklyn Nets. Udało im się to dopiero po siódmym meczu, do którego doszło w Nowym Jorku, a w którym widzieliśmy dogrywkę – była to zresztą pierwsza od 2006 roku dogrywka w meczu numer siedem.
Po ograniu Nets ekipa z Milwaukee w finałach konferencji po sześciu meczach rozprawiła się z zespołem Atlanta Hawks, choć spory wpływ na przebieg rywalizacji miały kontuzje – Trae Younga po stronie Hawks oraz Giannisa Antetokounmpo po stronie Bucks. Na ten moment występ greckiego skrzydłowego w pierwszym meczu finałów wciąż stoi pod znakiem zapytania.
Droga Suns do finałów także nie była usłana różami – po trzech meczach tegorocznej fazy play-off drużyna z Phoenix przegrywała 2-1 z broniącymi tytułu mistrza Lakers, ale Słońcom udało się odwrócić losy tej serii. Nie da się ukryć, że pomogła im kontuzja Anthony’ego Davisa, a w dwóch kolejnych rundach skorzystali też na urazach Jamala Murraya (Nuggets) i Kawhi Leonarda (Clippers).
Ostatecznie jednak nie mieli przecież na to żadnego wpływu, a na dodatek sami w trakcie playoffs zmagali się z problemami zdrowotnymi – nieszczęście dopadało kilka razy przede wszystkim Chrisa Paula, choć rozgrywający zdaje się jest w pełni gotów na swoje pierwsze finały w karierze. Miejmy więc nadzieję, że obu zespołom uda się zagrać w pełnych składach.
W finale spotykają się dwie spośród najlepszych drużyn sezonu zasadniczego – Suns z bilansem 51-21 zajęli drugie miejsce na Zachodzie, podczas gdy Bucks wyjątkowo odpuścili nieco sezon zasadniczy i uplasowali się dopiero na trzecim miejscu na Wschodzie z bilansem 46-26. Oznacza to, że przewagę parkietu w finałach będą mieli zawodnicy Phoenix.
Pomogły z pewnością dwa zwycięstwa nad Bucks w bezpośrednich pojedynkach sezonu zasadniczego, choć warto podkreślić, że oba spotkania Suns wygrali różnicą zaledwie jednego punktu. W związku z tym należy spodziewać się zaciętej rywalizacji w finałach, choć dziś obie drużyny mają za sobą już spory bagaż doświadczeń, a o starciach z sezonu zasadniczego zdążyły już pewnie zapomnieć.
Na ten moment faworytem tak pierwszego meczu (kurs 1.45 na zwycięstwo w Superbet), jak i całego finału (kurs 1.50 na mistrzostwo w Superbet), są zawodnicy Suns, a spory na to wpływ ma pewnie fakt, że w tej chwili jest to po prostu nieco zdrowsza drużyna. Ewentualny powrót Giannisa Antetokounmpo do gry może jednak losy całej serii odmienić.
Pojedynek między Bucks i Suns powinien być ucztą przede wszystkim dla miłośników dobrej i skutecznej gry w obronie, dlatego niekoniecznie należy spodziewać się zbyt wielu punktów. Spotkają się bowiem dwie najlepsze w tegorocznej fazie play-off zespoły pod względem defensywy. Startujemy już o 3:00 czasu polskiego – o mistrzostwo gramy jak zwykle do czterech zwycięstw.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>