REDAKCJA

Rzucaj Wendell, rzucaj!

Rzucaj Wendell, rzucaj!

Wendell Carter Jr. jest w obecnym sezonie nie tylko najrówniejszym zawodnikiem Chicago Bulls, ale prawdopodobnie także i najlepszym. Towarzyszy temu tylko jeden drobny szkopuł: 20-letni center z jakichś przyczyn nie chce rzucać. 
Wendell Carter / fot. wikimedia commons

PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!

Szereg drobnych, pożytecznych rzeczy wykonywanych przez Wendella Cartera – zwłaszcza na tablicach, pod koszem i w obronie – przełożył się na to, że Byki z drugoroczniakiem na parkiecie mają efektywność, która odpowiadałaby zespołowi… z dodatnim bilansem. 

Kiedy ten wędruje na ławkę, wszystko niejako wraca do normy, jako że Chicago Bulls w tych minutach przypominają zespół krążący wokół dwudziestu-kilku zwycięstw. Ofensywa wtedy wyraźnie kuleje i z połowy 3. dziesiątki leci wyraźnie na samo dno. 

Pozytywny wpływ Cartera na atak Byków dzieje się trochę pomimo tego, że podkoszowy niemal przestał rzucać. Jedynie 11% wszystkich rzutów 20-latek oddał spoza pomalowanego (w tym spod obręczy), gdy w poprzednich rozgrywkach liczba ta wynosiła 26%. Jeszcze w lidze akademickiej blisko 30% wszystkich rzutów za 2 było jump-shotami, a odsetek oddawanych trójek wynosił niemal 15% (na 43% skuteczności). 

W każdym meczu przytrafia się co najmniej kilka sytuacji, w których wysoki przeciwnika zostaje nisko pod koszem, nie przejmując się operującym na półdystansie Carterem (tłok blisko obręczy może być jedną z przyczyn, dla których ekipa z Chicago ma przedostatnią skuteczność w rzutach spod kosza). 

Jest to o tyle niepokojące, że center zespołu z Wietrznego Miasta rzadko kiedy spogląda w kierunku rzutu lub przedostatnia się do kosza. Jego automatycznym odruchem będzie w pierwszej kolejności poszukiwanie akcji po koszyczku.

via Gfycat

Jeżeli do takowej nie nadarzy się okazja, Carter zacznie rozglądać się za możliwością podania do strzelca na dystansie czy najbliżej znajdującego się kolegi. Kolejne defensywy zdają sobie z tego sprawę, więc mogą drugoroczniaka „wyczekać”, ustawiając się głęboko pod obręczą, aby w tempo móc odciąć możliwość wykończenia akcji zawodnikowi ścinającemu po podaniu Cartera. 

W tym przypadku Marc Gasol wyglądał, jakby spodziewał się dogrania młodszego rywala i w trudnym położeniu przeciwko dwóm graczom zręcznie lawirował od jednego do drugiego. 

via Gfycat

Przy ewentualnych podwojeniach kozłującego, Bulls nie wykorzystają w pełni z otwierającej się przewagi 4v3. Pierwszym celem do odpuszczenia będzie Carter, a defensorzy z pomocy nie kwapią się specjalnie z wyjściem do niego i czekając pod koszem, zachęcają go do rzutu. 

via Gfycat

Rzecz w tym, że – tak jak zwrócił uwagę Stephen Noh w tekście na „The Athletic” – o ile dla najlepszych ofensyw rzut z półdystansu może rzeczywiście nie być najlepszym rozwiązaniem, o tyle przedostatni atak Bulls raczej nie wykreuje sobie lepszej pozycji w grze pozycyjnej niż otwarta pozycja Cartera. 

Część z nich to poniekąd zamienianie dogodnych pozycji do rzutu na trochę gorsze, czego potwierdzeniem w pewnym sensie jest średnio tylko jedna asysta na mecz notowana przez 20-latka. 

via Gfycat

Co może być tego przyczyną?

Tym razem za winę obarczać raczej nie możemy za bardzo stałego podejrzanego, Jima Boylena, który twierdzi, że zachęca byłego gracza Duke do rzutu, jeśli tylko ten ma odpowiednio ułożone stopy i nikt go nie pilnuje. 

Być może trener Byków nie jest zbytnio przekonywujący w swoich zachętach wobec podkoszowego lub niewystarczająco pomaga mu w podejmowaniu lepszych decyzji. Bowiem poniekąd to ta decyzyjność okazuje się głównym powodem, dla którego Carter postanawia regularnie odpuszczać dogodne sposobności do rzutu. 

Myślę, że w tych sytuacjach mogę znaleźć lepsze pozycje – zazwyczaj, kiedy jestem aż tak otwarty, jest to pierwsze podanie w konkretnym posiadaniu. Mam wrażenie, że nasz atak wygląda lepiej, gdy gramy przez pomalowane i rozrzucamy piłkę. Stąd też nie będę brał pierwszego podania i od razu rzucał. Nawet jeżeli zostanę takim strzelcem, jakim wszyscy spodziewają się po mnie, że będę, to nigdy nie będę tego robił: nie będę oddawał rzutu z pierwszego podania” – tłumaczył Carter. 

W pewnym sensie 20-latek ma rację, choć nie do końca zgadzam się z takim podejściem. Przede wszystkim wydaje mi się, że nie zegar powinien wymuszać na tobie rzut, a pozycja. Jeżeli w kilka sekund otworzy się dobra okazja do rzutu, to dlaczego miałoby się z niej nie skorzystać, tylko na siłę próbować szukać dalej tego, co wcześniej się już znalazło? 

Milwaukee Bucks, grając najszybciej w lidze, mają obecnie top-2 atak, wielokrotnie sięgając po błyskawicznie nadarzające się rzuty (wliczając w to potencjalne pomyłki, jakimi czasem będą zbyt pochopne próby).

Wychodzenie z założenia, że zegar miałby dyktować, kiedy należy oddać rzut może prowadzić do skrajności w obie strony: chaosu np. New Orleans Pelicans czy zaprzepaszczania korzystnych szans, jak w przypadku Cartera.

Chcąc pozostać mądrym i selektywnym, selekcja nie może odbywać się na zasadzie ucinania większości okazji do rzutu. Nie chodzi też o to, by Carter całkowicie odwrócił te proporcje, ale stał się mniej przewidywalny, dzięki czemu obrońcy byliby zmuszeni do wyboru oraz respektowania jego obecności również na półdystansie. Ku temu jednak musi w końcu zacząć rzucać. 

Łukasz Woźny, @l_wozny, Blog Autora na Facebooku znajdziesz TUTAJ >>

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami