Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Ostatnia w tabeli Polpharma ma olbrzymie kłopoty kadrowe, ale ewidentnie serca jej nie brakuje. W czwartkowy wieczór od początku nadawała ton w meczu z Treflem. Zaczęło się od 16:6 dla gospodarzy, a mogło nawet lepiej, gdyby Brett Prahl trafiał wszystkie swoje łatwe rzuty spod kosza. W połowie 2. kwarty było to już nawet miażdżące 37:20!
Trefl nie radził sobie z obroną na obwodzie – Jonathan Williams nieustannie miał czyste pozycje do rzutu. W drużynie Marcina Stefańskiego nie widać też było jakiegoś szczególnego pomysłu na grę, można było odnieść wrażenie, że zawodnicy po prostu rzucają sobie na przemian, aby wszyscy byli zadowoleni. Do przerwy Polpharma zasłużenie prowadziła 43:34.
Trzecia kwarta to wreszcie rozsądniejszy Trefl. Piłki konsekwentnie grane pod kosz dawały punkty, ponieważ Paweł Leończyk nie miał przecież godnego siebie rywala i raz za razem trafiał z najbliższej odległości. Poprawiona obrona wyhamowała też gospodarzy i po 30 minutach sopocianie byli już bardzo blisko (przegrywali 63:64), a na początku ostatniej części objęli nawet minimalne prowadzenie.
Mecz wygrała jednak Polpharma, sprawiająca wrażenie, że chce trochę bardziej. Trefl w końcowych minutach szybko wpadł w kłopoty z faulami i tracił za dużo punktów z rzutów wolnych. Stracił też głowę – przy dobrej formie Leończyka i Ayersa, najważniejsze rzuty oddawał Carlos Medlock i pudłował na potęgę. Słabo zagrali też bracia Kolendowie i – mimo szeregu prezentów od gospodarzy w końcówce – faworyt poległ w starciu z ostatnią drużyną w tabeli.
Dla gospodarzy Prahl zdobył 23 punkty, a Williams 21. Martynas Paliukenas miał aż 11 asyst, a Paweł Dzierżak trafiał ważne rzuty wolne. Polpharma wygrała 4. mecz w sezonie i dalej walczy o utrzymanie w PLK.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
TS
.