
Do przerwy to Legia była w dużo lepszych nastrojach, gdyż po 20 minutach gry miała już 10 oczek przewagi. 16 ze swoich 25 punktów w pierwszej połowie zdobył Raymond Cowels, a sporo dobrego dał stołecznej drużynie Adam Kemp, który w 11 minut gry zaliczył pięć punktów, trzy zbiórki oraz cztery bloki. Stal znów miała z kolei sporo problemów przede wszystkim w ataku.
Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie ekipa z Ostrowa Wielkopolskiego trafiła tylko cztery trójki, z czego autorem trzech był Jakub Garbacz. I jemu jednak momentami udzielało się zbyt indywidualne podejście (zmora mistrzów Polski w ostatnich meczach), dlatego po pierwszej połowie dość wyraźnie prowadziła drużyna, która zdecydowanie dużo bardziej wyglądała jak kolektyw.
Widmo trzeciej porażki, a co za tym idzie pożegnania z marzeniami o obronie tytułu musiały zajrzeć zawodnikom Stali w przerwie, gdyż w trzeciej kwarcie podopieczni trenera Igora Milicica wreszcie pokazali swój wielki potencjał. To był z pewnością ich najlepszy fragment spośród wszystkich trzech spotkań: 33 punkty, 10/16 z gry i cztery punkty przewagi przed ostatnią kwartą.
Na powrót demonów długo kibice z Ostrowa Wielkopolskiego nie musieli jednak czekać. W czwartej kwarcie Stal po raz kolejny zbyt mocno postawiła na rzuty z dystansu – efekt był mierny, bo przy słabej skuteczności zdobyli w tej odsłonie zaledwie 12 punktów! Zawiódł znów James Florence, którego niecelne próby okazały się gwoździem do trumny mistrzów Polski.
W końcówce jak profesor zagrał natomiast Łukasz Koszarek (złapany faul ofensywny!), a w najważniejszym momencie przełamał się też wcześniej zawodzący Robert Johnson (18 punktów, 5/17z gry). Tym samym Legia wzięła trzeci mecz i sensacyjnie wyrzuciła Stal za burtę, choć przecież od początku skazywana była na pożarcie – to jednak stołeczna ekipa gra dalej i zamelduje się w półfinale.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
TK