Ambicja wygrywa z nazwiskami i pieniędzmi. HydroTruck Radom po dramatycznym meczu i dogrywce wygrał ze Stelmetem 74:70, choć grał bez dwóch podstawowych zawodników.

DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>
Trudno było oczekiwać zwycięstwa gospodarzy, a nawet emocji w tym spotkaniu, gdy okazało się, że w zespole z Radomia nie wystąpią Duda Sanadze i Cullen Neal. Tymczasem podopieczni Roberta Witki nie przejęli się teoriami, podjęli walkę i wykorzystali fatalną formę rywali.
HydroTruck mógł ten mecz wygrać już w regulaminowym czasie. Stelmet roztrwonił 4 punkty przewagi w ostatniej minucie (przestrzelone wolne Adama Hrycaniuka i niecelne trójki), a do remisu doprowadził Artur Mielczarek, najlepszy zawodnik radomian w tym meczu. Po stracie gości, Carl Lindbom nie wykorzystał jednak rzutu na zwycięstwo.
“Stelmet w dogrywce już nie odpuści” – myśleli prawie wszyscy, ale tak się nie stało. W końcu dobrze zaczął grać Obie Trotter (wcześniej niezbyt skoncentrowany), który w doliczonym czasie trafił przełomowy rzut z dystansu. Stelmet nie miał nic do zaoferowania poza kolejnymi, niecelnymi próbami za 3 punkty, nie udało się już doprowadzić do wyrównania i sensacja stała się faktem.
Dla wygranych Mielczarek zdobył 17 punktów, Lindbom miał 16 i 11 zbiórek, Troter miał 7 asyst, przydatnym zmiennikiem był Daniel Wall.
W Stelmecie, który zmarnował wszystko, co zyskał wygraną z Anwilem, 15 punktów zdobył Markel Starks, który jednak nie trafiał najważniejszych rzutów w końcówce – podobnie jak pozostali, podstawowi gracze. Goście mieli 34 próby za 3 punkty w meczu, przy 33 z bliższej odległości. Przegrali zbiórkę 42:53, co daje do myślenia, jeśli chodzi o zaangażowanie przynajmniej części zawodników.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
TS